Data: 2010-05-16 12:38:15
Temat: Solidarność rodzinna [długie]
Od: medea <X...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
Spotkałam niedawno pewną znajomą. To jedna z takich osób, z którą można
spotykać się raz na kwartał na godzinę, żeby dokładnie ze szczegółami
dowiedzieć się wszystkiego z jej życia. Otóż poinformowała mnie, że
właśnie się rozwiodła. Nie zdziwiło mnie to specjalnie, ponieważ tego w
sumie należało się spodziewać nawet wcześniej. Jej już ex-mąż to typ
utracjusza, który nigdy nie parał się żadną sensowną stałą pracą, a
pieniądze - które w jakichś tajemniczych okolicznościach udawało mu się
czasem zarobić - zwykle służyły mu po to, żeby móc popadać w długi. No i
tych długów narobił sobie też przez kilka lat ich małżeństwa sporo, aż w
końcu wyjechał 3 lata temu do pracy za granicę formalnie po to, by się z
długów wyciągnąć, a jak się jednak okazało - raczej po to, by uciec od
odpowiedzialności za nie i za rodzinę (mają dwoje dzieci). W Polsce
pojawił się kilka razy na parę dni, żony i dzieci do siebie za granicę
też nigdy nie zaprosił. Na sprawy rozwodowe też się nie stawił ani razu.
I do tej pory sytuacja wydaje mi się oczywista - facet to kawał drania,
z którym już dawno temu powinna się rozstać. Jednak co innego mnie
zastanowiło. Otóż owa koleżanka ma wielkie pretensje także do całej
rodziny męża, a w szczególność do swojego teścia. Uważa, że nie pomogli
jej w trudnych chwilach, np. w spłacaniu długów, którymi było obciążane
jej wynagrodzenie. Przyznała mi się nawet, że wysłała do teścia jakiś
list oraz smsy z pretensjami i niewybrednymi wulgaryzmami. Wiem jednak
skądinąd, że jedyny majątek, który ona posiada w postaci sporego
mieszkania, zawdzięcza właśnie teściowi, ponieważ on sfinansował im jego
zakup, zamieniając swój dom na dwa mieszkania. Poza tym sam nie jest
bogatym człowiekiem, ot standardowy polski emeryt. Od swojej rodziny na
tzw. start nie dostała kompletnie nic, być może wspierali ją później.
Nie wiem dokładnie, jak wygląda sytuacja brata jej ex-męża, ale
koleżanka nigdy nie wypowiadała się na temat brata męża i jego rodziny
ze szczególną sympatią, a nawet wręcz przeciwnie - nieraz mówiła, że nie
ma ochoty iść do nich w odwiedziny, nie przyjmowała zaproszeń np. w
święta, bo zawsze wolała odwiedzać swoją rodzinę, czyli te kontakty były
raczej sporadyczne i niezbyt bliskie.
Czy w takiej sytuacji ta moja znajoma może mieć pretensje do rodziny
ex-męża, że nie wsparli jej np. finansowo, nawet gdyby mieli na to
środki (a tego do końca nie wiem)? Czy ma moralne prawo by choćby
częściowo obwiniać swojego teścia za rozpad swojego małżeństwa i swoją
ciężką sytuację? Jak to jest z tą solidarnością rodzinną?
Ewa
|