Data: 2002-12-13 09:05:16
Temat: o tesciowej i swietach
Od: "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Bardzo przepraszam ale mam problem ktory tym razem mnie przerosl... nie
bardzo wiem jak postapic, moze pomoze wysluchanie czyjegos zdania.
Moja tesciowa to jest bardzo dobrą osoba, lubie ja i szanuje chociaz w
pogladach na zycie i swiat roznimy sie zasadniczo. Myslalam jednak ze po
paru latach udalo mi sie... nam sie? dojsc do pewnej rownowagi polegajacej
na niepodejmowaniu drazliwych tematow i skupianiu sie na tych sprawach ktore
nas obie cieszyly. Wiem ze dlugo bylam przez nia postrzegana jako ta "zła
kobieta" która nie dosc ze zabrala jej syna to jeszcze sprowadzila go na zle
drogi... Ja tego nie prostowałam to rola mojego mezczyzny, ktory wiem ze
staral sie i nadal stara przekonac ja ze nie jest to takie czarno-biale jak
jej się wydaje.
Dwa miesiace temu zmarl moj tesc, ktory byl alkoholikiem - ostatnio
niepijacym. Ja z tesciem nie rozmawialam - byl po prostu chamem i nie
widzialam powodu dla ktorego mialabym ktorys raz z kolei wybaczac mu bez
przeprosin jego zachowanie - a potrafil do mnie powiedziec ty świnio i kurwo
(niestety tesciowa przyzwyczaila go do tego ze mu bylo "wszystko wolno"). O
zmarlych nie mowi sie zle, wiec krotko - poki zyl tesciowa ciagle mowila o
rozwodzie i jak jej z nim zle... teraz mowi tylko o tym jaki on byl dobry,
kochajacy itd.... Ja to rozumiem chociaz jestem skolowana co tak naprawde
mysli ta moja tesciowa, udawała wtedy czy dzisiaj? Ale to nie takie wazne, z
tym sama sie musi poukladac...
W kazdym razie po smierci tescia zaczelismy czesciej sie z nia spotykac,
bywac... no i niestety. moze to kwestia rozchwiania emocjonalnego po traumie
ale wrocily historie sprzed paru lat... ingerencja w nasze zycie,
prostowanie pogladow, nawet szantaze emocjonalne w stosunku do slubnego...
pare lat temu zmienilam wiare, przeszlam na prawoslawie co oczywiscie
zostalo potraktowane jako zdrada wiary tesciowej... i teraz pare dni temu
uslyszalam historie ktora mnie powalila. Tesciowa wyprosila mojego TZeta na
korytarz pod pretekstem obejrzenia samochodu i usilowala mu ukradkiem
wcisnac różaniec twierdzac że ja napewno bede sie z niego smiac jak zobacze
co mu daje! No ręce i spodnie opadają... to znaczy ze ta równowaga wcale
równowagą nie była, ona ciagle widzi we mnie wroga... Mój slubny stanął na
wysokosci zadania, odmówil, i wręczanie rozanca odbylo sie 10 minut potem ze
wszystkimi szykanami, do głowy by mi nie przyszlo zeby sie z tej okazji
smiac (naprawde nigdy jej nie dalam okazji do takiego przypuszczenia!).
Uff przydlugi wstep... a najwiekszy problem mam teraz ze swietami. Ona
mieszka sama, wynajmuje pokoj dwom dziewczynom. My oczywiscie zaprosilismy
ja na swieta do mojej rodziny, ale ona ich specjalnie nie lubi, wiec bylo
wiadomo ze odmowi. W zeszlych latach odbebnialismy po prostu dwie wigilie, a
potem kazdy dzien swiat w innym domu. Te dziewczyny podobno ja zaprosily,
ale tez odmowila. Mowi ze zostanie sama w domu... No coz intuicja mi mowi ze
powinnismy zostac razem z nia, może to by jej pomoglo pozbierac sie
psychicznie? Chociaz watpie, raczej pomoze stagnacji, a ja tez nie wiem czy
wytrzymam kolejne prostowanie charakteru bez dyskusji... Z kolei -
wybaczcie mi wiem ze to egoistyczne - ja sama chcialabym sie cieszyc
swietami w rodzinnym gronie, tym bardziej ze moi wlasni rodzice do
najmlodszych nie naleza i co roku sie zastanawiam czy to juz nie ta ostatnia
wigilia z nimi...
Jest jeszcze jedna mozliwosc - brat mojej tesciowej. Przypuszczam ze gdyby
on ja zaprosil nie odmowila by... my bysmy tez przyjechali na pol wigilii do
niego... tylko zupelnie nie wiem jak on sie zapatruje na dokoptowanie nas do
wigilijnego stolu (nigdy nie utrzymywalismy z nim blizszych stosunkow).
No tak to mniej wiecej wyglada... co powinnam zrobic?
Pa
Iwcia
|