Data: 2004-10-13 12:56:34
Temat: otwieranie otwieraczem do puszek
Od: "eM" <...@...c>
Pokaż wszystkie nagłówki
Albo puszka jest za miekka i sie powygina i pogniecie, stad zaden
otwieracz jej nie poradzi, lub jak poradzi, to tak przekornie - w kilku
miejscach sie puszka natnie, oczka sie porobia, ale wieczka i tak sie
nie otworzy i zawartosci nie wyjmie (co najwyzej sam sok wyleci). Albo
puszka jest ze stali poradzieckiego czolgu, wiec zaden otwieracz sie w
nia nie wgryzie bez energicznego popchniecia mlotkiem tudziez nozycami
do drobiu. Moja mama kiedys miala taki maly otwieracz, malusi zupelnie
jakby zabek i nim sprawnie sie w puszki wgryzala. Ja mam teraz
zaawansowany z korbka (cos na ksztalt kokardy przylepionej do czegos,
co wyglada jakby resztki mechanizmu zegara) i mnie cholera bierze!
Pozdrawiam wspoltowarzyszy niedoli,
eM z pognieciona puszka groszku i otwieraczem w rekach
(lzy w oczach, zacisniete i pogryzione wargi)
PS. A moze warto by zainwestowac w scyzoryk? Lub mrozony groszek? Lub
czesciej chodzic na silownie? Ewentualnie obiady w stolowce? Pomoc
kuchenna? Sloiki wchodza w rachube - chociaz to tez histeryczna
historia (mama kaze podwazac nozem, babcia radzi pukac wieczkiem w
podloge, ciocia Jadzia uznaje tylko chwytanie sloika w dwie gumy...)
|