Data: 2015-02-20 08:46:58
Temat: Re: Bigos dla Iwanosa
Od: bbjk <a...@b...cc>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2015-02-20 o 00:20, Jarosław Sokołowski pisze:
> Uff, ale przecież mamy ciekawsze tematy, choć zbliżone. Ciekawe jest
> spojrzenie poprzez kuchnię na różne działania imperialno-kolonizatorskie.
> Dwa nurty można odnaleźć. Idziemy na tereny dzikich, a poza armatami
> zabiermy ze sobą jadło i napoje, bo co tam będziemy jeść i pić -- wodę,
> jak zwierzęta? To jest to pierwsze podejście. Drugie jest takie, że
> się imperator w swym imperium powoli rozpuszcza. Północnoamerykańskim
> kolonizatorom nic nie wpadło do gara od tubylców, tak samo w Australii.
No jak to. Europejczykom przybyłym do "Indii", czyli na Bahamy
odrażające co prawda wydały się wielkie tłuste pająki i białe pędraki,
źródło białka tubylców, ale chleb z manioku, znaleziony na Kubie
powitali entuzjastycznie, tak Hiszpanie, jak i później Francuzi, którzy
uważali go nawet za lepszy od pszennego. Jednak to kukurydza zrobiła
największą karierę i Hiszpanie zaczęli ją importować w rejon Morza
Śródziemnego, potem zabrali się za to Wenecjanie, rozprzestrzeniając ją
na bliskie Ci Bałkany i dalej po całej Europie, i na Bliski Wschód.
Potem przyszła z Ameryki fasola i pomidory, dołączyła papryka. Po drodze
przyplątały się indyki. W XVI w. do Hiszpanii dotarły ziemniaki, a z
Sewilli szybciorkiem, choć z przeszkodami rozprzestrzeniły się po całej
Europie i stały się naszym narodowym warzywem ;)
Do europejskiego gara, czyli i naszego wpadło z Ameryk całkiem sporo,
poza tym jeszcze czekolada, wanilia, tytoń, koka i rum, a do aptek chinina.
A i Europejczycy przywieźli do Nowego Świata to i owo, kruche
ciasteczka, sałatkę colesław, kiszoną kapustę - Niemcy, bo to kiszenie
kapusty onych Niemców wynalazek. Klopsy, ciasto drożdżowe.
Australia? No tak, Brytyjczycy lekceważyli aborygenów wraz z ich
zwyczajami. Jednak powolutku odkryli smak żółwi i ostryg, a nawet
kangurów, przedkładając wciąż nad nie fasolę przywiezioną przez siebie.
> Nasze "hajda na dzikie pola", poza różnymi rzeczami, dobrymi i złymi,
> dobrze nam w kotle zamieszało i kuchnię wzbogaciło. Można powiedzieć,
> że to stąd, że my blisko i lokalnie sobie mieszalim, bez skoków za
> ocean, więc łatwiej było. Ale kuchnia krajów południowoamerykańskich
> też dużo bardziej zmiksowana od tej z północy. Wiem, że naciągam z tym
> "patrzeniem przez kuchnię" -- to samo się tyczy innych przejawów kultury.
> Prawda. Ale grupa taka, więc co będę o żupanach i pasach z kutasami
> pisał. Królową Bonę najlepiej pamiętamy właśnie za te warzywa, co je
> sprowadziła, bo na lokalnej diecie dłużej już wytrzymać nie szło.
> Ważna rzecz, taka kuchnia. Jak już się rozsmakowali nasi praojce, to
> nie zamykali się w swoich granicach. Dość w nich miejsca na winne
> uprawy, które zresztą prowadzono. Ale nie wstyd było uznawać węgrzyna,
> za element w kuchni niezbędny, nie do zastąpienia wyrobem krajowym.
Nie tylko węgrzyn i tatar. Pieprzno i szafranno było ważne, a bez tego
czym byłby nasz rdzenny staropolski bigos i baby? Czym byłoby śniadanie
bez kaffy, czy herbaty?
--
B.
|