Strona główna Grupy pl.rec.kuchnia Bigos z młodej kiszonej?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Bigos z młodej kiszonej?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 32


« poprzedni wątek następny wątek »

21. Data: 2015-06-03 18:29:02

Temat: Re: Bigos z młodej kiszonej?
Od: Qrczak <q...@q...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 2015-06-03 17:46, obywatel bbjk uprzejmie donosi:
> W dniu 2015-06-03 o 17:35, Qrczak pisze:
>
>> Macie jeszcze szparagi?
> Si.

Qrczę... może u nas to tylko krótka przerwa w dostawach jest...
Jakoś się w tym roku nie najadłam...

Q
--
Kobieta została stworzona po to, by umilać życie mężczyźnie, a nie -
żeby cały dzień pracować, wieczorem zaś gotować mu mrożonki.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


22. Data: 2015-06-03 19:25:17

Temat: Re: Bigos z młodej kiszonej?
Od: bbjk <a...@b...cc> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2015-06-03 o 18:29, Qrczak pisze:

> Qrczę... może u nas to tylko krótka przerwa w dostawach jest...
> Jakoś się w tym roku nie najadłam...

Jeśli nie ma na bazarkach, to pewnie są w Biedzie, dzisiaj widziałam
świeże dość grubaski białe i chudsze zielone, chyba po 7 zeta.
--
B.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


23. Data: 2015-06-03 21:07:57

Temat: Re: Bigos z młodej kiszonej?
Od: "Stokrotka" <o...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Młoda kapusta jest wogule niejadalna.
Kapusta ma sporo jodu. (Zwłaszcza sok z surowej kapusty.)
Dodatkowo magazynuje nawozy azotowe.
jad z azotem to mieszanka piorunująco wybuhowa (serio , jest taki niezwykle
wybuhowy związek hemiczny tylko azotu z jodem).
W człowieku powoduje bąble, zwane formalnie pokszywką.
Duuuuuuuuużo bąbli.

Jod w kapuście jest z pszyczyn naturalnyh, a dodatkowo jodkiem potasu nawozi
się wiele roślin: pomidory, ogurki i inne (zdaje się żodkiewkę, marhewkę...)
by szybciej rosły.
Powoduje to, że po takim pomidorku można "hodzić" kilka godzin.
Więc kapustę pewnie też tym nawożą,
a skoro hłonie jod naturalny, to tym bardziej z nawozu.

Kapusta jest jadalna po 1 wżeśnia.

--
(tekst bez: ó, ch, rz i -ii)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. http://ortografia.3-2-1.pl/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


24. Data: 2015-06-04 00:02:06

Temat: Re: Bigos z młodej kiszonej?
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Pani Ewa napisała:

>> Tegoroczną nowością jest "kiszona młoda kapusta". Na każdym straganie
>> widuję. Nie wiem, czy to pomysł lokalny, czy ma już zasięg ogólnopolski.
>> Bigosu bym z tego nie robił, ale raz kupiłem i spożyłem w charakterze
>> surówki.
>
> Z "tegoroczną nowością" to żart, jak rozumiem?
> Mnie perspektywa zakupu wiaderka takiej kapusty napawa wielką radością,
> stąd m.in. ten głupi pomysł z bigosem. Oczywiście logiczniej będzie
> kupić starą ukiszoną (o ile gdzieś jeszcze dostanę), a dodatkowo pół
> kilo młodej do podjadania.
> Surówka z młodej "kiszonej" to normalność.

Nie, nie żart. Poddanie młodego warzywa lekkiej fermentacji to normalność.
Sam ten poces inicjuję od czasów niepamiętnych, a zdarza mi się też kupić
gotową pod nazwą "surówka z młodej kapusty" -- zwykle sprzedawana z takich
pojemników z nierdzewki, gdzie obok siebie są różne różności. Bywa całkiem
świeża, bywa w wersji podkiszonej. Z dodatkami lub prawie bez. Ale na
wiaderka, to u mnie wcześniej nie sprzedawali. Może tu z opóźnieniem dotarł
zwyczaj dobrze znany w innych stronach. Starą kiszoną widziałem dzisiaj na
zakupach. Jakiś tydzień temu sam kupowałem. U mnie w warzywniaku mają to
w beczkach dębowych (młoda była we wiadrze z plastiku).

>> Młodą kapustę zrobiłem w tym roku z fasolką. Czerwoną, taką z puszki.
>> Ładnie to się kolorystycznie komponuje. Tylko fasolkę przed dodaniem
>> do kapuchy trzeba przepłukać, żeby ta zalewa nie farbowała reszty.
>> Do tego koperek, jak to do kapusty. I pieczarki -- białe, żeby nie
>> takie zbyt dojrzałe były. Podsmażone lekko. Było też z kminkiem, bo
>> lubię, ale wiem, że nie każdy. No więc chwalili, znaczy się nie tylko
>> ja uważam, że pomysł na połącznenie dobry.
>
> Krótko mówiąc - Mistrz Nietypowych Połączeń!

Groch z kapustą jest połączeniem budzącym skojarzenia -- każdy składnik
ma tu i tam swój bliski odpowiednik. A to przecież Typowe Połączenie,
jednak dające potrawę zupełnie inną w chrakterze. Więc można to też
nazwać Moją Przewrotnością (podobno słynną -- mnie o mistrzostwie mówić
nie wypada).

>> A może wręcz impreza plenerowa? Od tego wiele zależy, co najlepiej
>> się nada. A na ten temat nie mam pełnej informacji. Jasne, że najlepiej
>> wybrać jakiś eintopf -- a jest w czym wybierać.
>
> Będą siedzieć, impreza raczej niedługa, pora kolacyjna. Osoby głównie
> starsze, dlatego odpadł pomysł zagonienia męża do turlania sushi. ;)
> Ze względu na porę roku narzucały się potrawy z grilla, ale tego nie
> da się zrobić wcześniej, a nie będzie za bardzo czasu na grillowanie.
> Zwłaszcza dla tylu osób.

Ja się zafiksowałem, że jak tyle osób, to ma być eintopf, bo będą siedzieć
gdzie popadnie, łazić z tym, snuć się tu i tam. Ale gdy zasiądą w kupie
przy stole, to można pozwolić sobie na coś więcej. W wymienianym w tym
wątku miejscu zaopatrzenia mają gęsi biust. Chwaliłem kiedyś (z kasztanami),
potem jeszcze kilka razy kupiłem. To się nadaje do upieczenia w ilościach
ogólnowojskowych, w jednej brytfannie na raz. Tradycyjne gusta zaspakaja,
piecze się dość długo, ale robi się łatwo (nie musi być z kasztanami,
może być z czym innym). Podgrzewanie następnego dnia nie jest zbrodnią,
wręcz przeciwnie. Dobrze wchodzi z ziemniakami pieczonymi na sucho, czyli
pokrojonymi w ćwiartki i ułożonymi na blachach w piekarniku. Ja je pieprzę
mocno przed tym procesem -- uważam, że trzeba, ale można się z mną nie
zgodzić. Też da się jednym wsadem obsłużyć całą grupę. No i najważniejsze:
scenariusz ten nie przekreśla radosnych planów zakupu wiaderka kiszonej
młodej kapusty w charakterze dodatku surówkowego ("pół kilo młodej do
podjadania" przy dwudziestu osobach brzmi jak żart).

Jarek

--
Dwóch ich weszło do sklepu w zapusty
jeden sok pił na kaca z kapusty.
A jak wypił to zniknął za progiem
więc na drogę powiedzmy mu: "z Bogiem".

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


25. Data: 2015-06-04 00:13:34

Temat: Re: Bigos z młodej kiszonej?
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Pani Basia napisała:

>> W wydaniu plenerowym, to będzie śląska maścipula. Albo "pieczone" --
>> tak bardziej z krakowska.
>
> Maścipula, jaka ładna nazwa. Sprawdziłam, co to jest. Może być smaczne,
> no i można kombinować na 1000 sposobów.

Nazwa śliczna, a ja ją poznałem dość niedawno, wypróbowawszy wcześniej
wiele z tego tysiąca sposobów. Bo przecież idea zapieczenia ziemniaków
z różnymi dodatkami w zamkniętym naczyniu musi wisieć gdzieś w powietrzu.
Dotarła więc w końcu do każdego, kto myślał i kombinował jak by tu wyżywić
siebie i bliskich. Udokumentowane są warianty takiej prażonki od Hiszpanii
po Bałkany. A pewnie i dalej. Śląska maścipula ma być w specjalnym żeliwnym
kociołku z zakręcaną pokrywką. I pewnie będa tam bronić stanowiska, że
inaczej nie można. W innych rejonach świata kociołek może mieć zwykłą
ciężką żeliwna pokrywę. Ja najwcześniej poznałem wariant z przykryciem
kawałkiem odwróconej darni. Sam garnek mógł być żeliwny, kamionkowy lub
nawet gliniany. Dalmacka peka (z krumpirami) to też podobny sposób
warzenia strawy, choć techniczna realizacja nieco inna.

Smaczne jest, mogę zagwarantować. A poza tym integrujące. Impreza wokół
żarzącego się ogniska, na którym stoi kociołek skrywający Wewnętrzne
Procesy Kulinarne -- to ma swój klimat, zupełnie inny niż przy grilu.
Każdy myśli o tym, kiedy nastąpi Ten Właściwy Moment. Jedna z teorii
głosi, że gdy zapałka potarta o naczynie zapali się, to czas by zdjąć
kociołek z ognia i wysypać wszystko w michę. Wtedy następuje chwila
prawdy. Jeśli moment był akuratni, to Mistrz Ceremonii spotka się
z uznaniem towarzystwa. Czasem przedobrzy, czyli coś tam na dnie się
przypali. Takie rzeczy się wybacza. W dobrym tonie jest nazwać przypalone
kawałki "dobrze wypieczonymi" i powiedzieć, że takie najbardziej smakują.
Gorzej, jeśli będą niedopieczone. Ale nie ma tego złego, co by na dobre
nie wyszło. Wtedy ogłasza się poprawiny. W najbliższym wolnym terminie.

Jest okazja żeby porozmawiać. Gdyby innych tematów zabrakło, można o tym,
co się właśnie na ogniu robi. Początkującym polecam dysputę na tema tego,
czy lepiej przykryć całość liśćmi kapusty, czy chrzanu (przejrzana przed
chwilą Wikipedia o tym drugim w ogóle nie wspomina, a ja należę do tego
stronnictwa).

Klimaty klimatami, a jeść trzeba. Leniwym i zalatanym mogę polecić taką
pieczonkę w domowym piekarniku. Szklane żaroodporne naczynie odziera
przedsięwzięcie z nimbu tajemniczości, ale z drugiej strony mamy pewność,
że wszystko wyjdzie, bo przez szkło dobrze widać, jest kontrola. Zrzędzić
nie będą, pochwalą, a roboty mało. Same korzyści.

Jarek

--
Przy kościołku,
Mój aniołku,
Koronka,
Żonka,
Pieczonka.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


26. Data: 2015-06-04 00:47:38

Temat: Re: Bigos z młodej kiszonej?
Od: "Piotr" <a...@s...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "bbjk" <a...@b...cc> napisał w wiadomości
news:mkluch$lr5$1@node2.news.atman.pl...
>W dniu 2015-06-03 o 01:25, Jarosław Sokołowski pisze:
>> W wydaniu plenerowym, to będzie śląska maścipula. Albo "pieczone" --
>> tak bardziej z krakowska.
>
> Maścipula, jaka ładna nazwa. Sprawdziłam, co to jest. Może być smaczne, no
> i można kombinować na 1000 sposobów.


Nazwa... może i ładna.
Ja właśnie dowiedziałem się, że jedno z ulubionych z mojego
dzieciństwa dań tak się nazywa (jak ten gość, co się dowiedział,
że całe życie mówił prozą).
Zawsze było pieczone w żeliwnym (a w środku emaliowanym) saganie,
w ognisku, ale bez przykręcania przykrywki (sagan tak nie ma jak kociołek)
tylko z grubą darnią na wierzchu.

P

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


27. Data: 2015-06-04 02:19:23

Temat: Re: Bigos z młodej kiszonej?
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Pan Piotr napisał:

>>> W wydaniu plenerowym, to będzie śląska maścipula. Albo "pieczone"
>>> -- tak bardziej z krakowska.
>>
>> Maścipula, jaka ładna nazwa. Sprawdziłam, co to jest. Może być
>> smaczne, no i można kombinować na 1000 sposobów.
>
> Nazwa... może i ładna.
> Ja właśnie dowiedziałem się, że jedno z ulubionych z mojego
> dzieciństwa dań tak się nazywa (jak ten gość, co się dowiedział,
> że całe życie mówił prozą).
> Zawsze było pieczone w żeliwnym (a w środku emaliowanym) saganie,
> w ognisku, ale bez przykręcania przykrywki (sagan tak nie ma jak
> kociołek) tylko z grubą darnią na wierzchu.

No i ciekawe jak się na to u Was mówiło. Dzieciństwo to też Lublin,
czy jakieś inne okolice? Ślady po moich dziecięcych wsponieniach
zamieściłem wcześniej. Darń, to owszem. Ale nie zawsze był żeliwny
z emalią w środku. Choć takie chyba uchodziły za najlepsze.

Jarek

--
Już straszna północ przybywa,
Zamykajcie drzwi na kłódki;
Weźcie smolny pęk łuczywa,
Stawcie w środku kocioł wódki.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


28. Data: 2015-06-04 07:43:32

Temat: Re: Bigos z młodej kiszonej?
Od: bbjk <a...@b...cc> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2015-06-04 o 00:13, Jarosław Sokołowski pisze:
>
> Nazwa śliczna, a ja ją poznałem dość niedawno, wypróbowawszy wcześniej
> wiele z tego tysiąca sposobów.

Ja także znałam desygnat, jak chyba każdy, lecz zaskoczyła mnie nazwa
maścipula. Ciekawe, jaka etymologia. Dawniej częściej robiłam
zapiekanki, czy to z ziemniaków, czy z makaronu, lecz nie przyszło mi do
głowy, by proponować Ewie na przyjęcie, to danie kojarzyło mi się z
porządkami w lodówce i z obiadem awaryjnym. Ale faktycznie, można podać,
choć niekoniecznie dla tradycyjnych seniorów rodu. Jeśli chce się być
"na czasie", można zrobić blachy musaki, czy parmigiany, wyjdzie mniej
więcej to samo (robocizna), a zrobi się śródziemnomorsko. Pierwsze
_pieczonki_ (taką nazwę znałam) jadłam we wczesnym dzieciństwie,
podczas corocznych wakacji w górach. Z lubością wówczas pasałam krowy ze
starszymi od siebie dziećmi gospodarzy, chłonąc świat i obyczaje. Byli
to mistrzowie w budowie ziemnych piecyków, teraz popularnych wśród
surwiwalowców http://www.survival.strefa.pl/piece.htm Nauczyłam się
wtedy nie tylko budowania piecyka, ale i korzystania z niego. Oraz
ujeżdżania krowy (bez spektakularnych efektów, nie licząc ustawicznego
lądowania na podłożu), prób galopowania na oklep na podrośniętym źrebaku
(bez sukcesów), odróżniania gada (wąż, a głównie żmija) od gadzinki
(żaby i jaszczurki) i innych ciekawych różności.
Jak to Twoja maścipula przywołała wspomnienia :)
--
B.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


29. Data: 2015-06-04 11:16:13

Temat: Re: Bigos z młodej kiszonej?
Od: "Piotr" <a...@s...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <j...@l...waw.pl> napisał w wiadomości
news:slrnmmv6cb.ot2.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
> Pan Piotr napisał:
>
>>>> W wydaniu plenerowym, to będzie śląska maścipula. Albo "pieczone"
>>>> -- tak bardziej z krakowska.
>>>
>>> Maścipula, jaka ładna nazwa. Sprawdziłam, co to jest. Może być
>>> smaczne, no i można kombinować na 1000 sposobów.
>>
>> Nazwa... może i ładna.
>> Ja właśnie dowiedziałem się, że jedno z ulubionych z mojego
>> dzieciństwa dań tak się nazywa (jak ten gość, co się dowiedział,
>> że całe życie mówił prozą).
>> Zawsze było pieczone w żeliwnym (a w środku emaliowanym) saganie,
>> w ognisku, ale bez przykręcania przykrywki (sagan tak nie ma jak
>> kociołek) tylko z grubą darnią na wierzchu.
>
> No i ciekawe jak się na to u Was mówiło. Dzieciństwo to też Lublin,
> czy jakieś inne okolice? Ślady po moich dziecięcych wsponieniach
> zamieściłem wcześniej. Darń, to owszem. Ale nie zawsze był żeliwny
> z emalią w środku. Choć takie chyba uchodziły za najlepsze.
>
Okolica tak "pi razy oko" w połowie między Katowicami i Krakowem.
Z raczej silniejszymi wpływami krakowskimi.
A mówiło się? Nie pamiętam. Pamiętam jak się jadło.
No i oczywista oczywistość z liśćmi chrzanu (którego na łące
a raczej nieużytkach łąkopodobnych nie brakowało).
Kto by tam jeszcze kapustę do tego marnował (i skąd ją brał
wiosną, wczesnym latem).
A ziemniaki, buraki i cebula były pod ręką. Wędzonka (boczek
lub kiełbasa) to już była w wersji luksusowej pieczonej
w domu w piecu, jako danie obiadowe.
P

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


30. Data: 2015-06-04 13:16:25

Temat: Re: Bigos z młodej kiszonej?
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Pani Basia napisała:

>> Nazwa śliczna, a ja ją poznałem dość niedawno, wypróbowawszy wcześniej
>> wiele z tego tysiąca sposobów.
>
> Ja także znałam desygnat, jak chyba każdy, lecz zaskoczyła mnie nazwa
> maścipula. Ciekawe, jaka etymologia.

Też nie wiem skąd to, mogę tylko zgadywać i fantazjować. "Maścić", wiem
co to jest -- maszczone ziemniaki są z tłuszczem. Może więc chodziło
o maszczone grule, bulwy -- ziemniak ma tyle różnych lokalnych nazw,
bywa że podatnych na metamorfozy.

> Dawniej częściej robiłam zapiekanki, czy to z ziemniaków, czy z makaronu,
> lecz nie przyszło mi do głowy, by proponować Ewie na przyjęcie, to danie
> kojarzyło mi się z porządkami w lodówce i z obiadem awaryjnym. Ale
> faktycznie, można podać, choć niekoniecznie dla tradycyjnych seniorów
> rodu. Jeśli chce się być "na czasie", można zrobić blachy musaki, czy
> parmigiany, wyjdzie mniej więcej to samo (robocizna), a zrobi się
> śródziemnomorsko.

"Zapiekanka" jest słowem bardzo pojemnym, ale w moim słowniku odnosi się
do tych dań, których składniki przed zapieczeniem już nadawały się do
bezpośredniego spożycia, a zapiekanie służyć ma głównie ich integracji.
Makaron tego dobrym przykładem.

Maścipula to co innego. Chodzi w niej o to, by *surowe* ziemniaki
doprowadzić do stanu jadalnego, a przy tym uszlachetnić ich smak czym
chata bogata. I dobry to przykład na to, czym różni się gotowanie
"po chłopsku" od gotowania "po pańsku". Chłopski rozum podpowiada, że
nie warto w osobnym garnku gotować ziemniaków, a w osobnym dusić mięso.
Jeszcze może do tego jakiś sosik na boku w rondelku -- już całkiem się
we łbach poprzewracało temu państwu!

No i ileż to czasu oszczędza, ileż mniej zasobów kuchennych angażuje.
Ja ostatnio coraz częściej praktykuje takie rzeczy, właśnie przez wzgląd
na moje lenistwo. Pieczeń jaką obłożyć plastrami surowych ziemniaków,
poprzekładać je jeszcze innymi warzywami -- i tylko odczekać swoje,
a potem wszystko od razu jest w jednym naczyniu gotowym do podania.

Dobre to było zwłaszcza wczesną wiosną, bo rozpalenie piekarnika w sam
raz pogdrzewa najważniejszą część domu, nie trzeba uruchamiać centralnego
ogrzewania. Dalmacka peka ma w tym względzie krańcowo różne uzasadnienie.
Buduje się palenisko obok domu po to właśnie, by nie podgrzewać dodatkowo
pomieszczeń. Ale podejście do wsadu jest podobne -- mięso czy też inną
hobotnicę okłada się krupmirami i czeka aż żar zrobi swoje.

> Pierwsze _pieczonki_ (taką nazwę znałam) jadłam we wczesnym dzieciństwie,
> podczas corocznych wakacji w górach. Z lubością wówczas pasałam krowy ze
> starszymi od siebie dziećmi gospodarzy, chłonąc świat i obyczaje. Byli
> to mistrzowie w budowie ziemnych piecyków, teraz popularnych wśród
> surwiwalowców http://www.survival.strefa.pl/piece.htm Nauczyłam się
> wtedy nie tylko budowania piecyka, ale i korzystania z niego. Oraz
> ujeżdżania krowy (bez spektakularnych efektów, nie licząc ustawicznego
> lądowania na podłożu), prób galopowania na oklep na podrośniętym źrebaku
> (bez sukcesów), odróżniania gada (wąż, a głównie żmija) od gadzinki
> (żaby i jaszczurki) i innych ciekawych różności.
> Jak to Twoja maścipula przywołała wspomnienia :)

Też mam podobne wspomnienia. Nawet taki piec kiedyś budowałem. Cieszę
się, że "moja maścipula" zdołała przywołać je u innych. To miło. Skoro
już jesteśmy przy surwiwalu, to wspomnę o daniu, które ja znam pod
nazwą "kura po cygańsku". Zaznaczę, że sam nie praktykowałem, ale
wielokrotnie słyszłem, że przyrządzona na ten sposób nie ma sobie
równych w smaku.

Ukradzioną kurę znieżywić, bebechy z niej wypuścić i dać precz. Do
wnętrza włożyć warzywo jakie się znajdzie, mogą być też jabłka. Pierza
qry nie pozbawiać. Oblepić szczelnie gliną i w żar ogniska ułożyć. Gdy
skorupa stanie się twarda niczym cegła, odstawić aż dojdzie i ostygnie
nieco. Na koniec czerep rozłupać -- pióra zostaną przy glinie.

Jarek

--
-- To jest, posłusznie melduję, głowa kury gatunku czarnych włoszek.
Bardzo nośne kury, panie lejtnant. Znoszą w ciągu roku do 260 jajek.
Raczy pan spojrzeć, jaki miała duży jajnik.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Miód - gdzie kupować
Re: Już żałuję, że oddałam głos nieważny, policja dobija się do drzwi
XXXXL
Przystawka do piwa
Jasnota biała i glistnik.

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Schabowe"
www.kingtrust.to Cloned Cards With Pin Shop Dumps Vaild Sell Good Cashapp Paypal Transfer Wu Money gram payonee
Jak zrobić lody, nie zamarzające na kamień w zamrażarce?
Olej rzepakowy
BEST DUMPS CLONING(www.kingtrust.to ) TRACK 1&2 SITE SEARCH 2023 Go to any ATM and make your cashout

zobacz wszyskie »