Data: 2015-10-14 19:27:09
Temat: Re: Do XL - NTG
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pan Pszemol napisał:
>> Na pewno jest to po to, by klientowi było łatwiej. Mam tylko wątpliwość,
>> czy da się przerzucić ogórki z beczki do worka i go szczenie zamknąć.
>> Mogą wywiązać się przy tym fermentacje, które zrobą rozedmę worka.
>
> Być może... A być może fermentacja mlekowa, o którą tu chodzi jednak
> gazów nie wydziela.
Ale inne mogą wydzielać -- użyłem liczby mnogiej. Nie ma gwarancji,
który drobnoustrój po operacji przełożenia weźmie się do roboty.
>> A takich rozdętych się nie widuje.
>
> A jak zrobisz ogórki kiszone w słoikach to wieczko rozdymie czy nie? :-)
Nie robię. Robię najwyżej małosolne do szybkiego spożycia. Kiszonych, to
ja nie bardzo. Ale u tych co robią, widuję, że co któryś słoik rozdęty.
Taki urok naturalnych produktów żywnościowych. Po tych sprzedawanych
w sklepach wszyscy spodziewają się większej powtarzalności. Stąd moje
podejrzenie o pasteryzacji.
>> Stąd moje podejrzenie, że to jest pasteryzowanie. Inni podejrzewają, że
>> kwas mlekowy (E270) pochodzi tam z dodatku. I nie wiadomo kto ma rację.
>
> Być może ani jedni ani drudzy.
> Po prostu jest to kiszone, takie jak te w beczce, tylko zapakowane
> aby było z płynem, szczelnie zamknięte i nie było problemów z beczką
> w sklepie i ludzmi paluchami sięgającymi do ogórków.
Mogą mieć też jedni i drudzy. Wyobrażam sobie, że seryjna produkcja
ogórków kiszonych jest czymś w rodzaju procesu ciągłego. To tak jak
z chlebm, w którym pozostałości w dzieży tworzą zaczyn do następnego
zarobienia ciasta -- i tak przez całe pokolenia piekarzy. Więc i tu
do nowych ogórów wraz z kulturami bakteryjnymi może trafić trochę
kwasu mlekowego zrobionego z ogórków poprzednich. Mogę sobie też
wyobrazić, że pod koniec fermentacji dodaje się czystego kwasu
mlekowego, aby do reszty wykończyć mikroby i ustabilizować produkt.
Technika zaczerpnięta z winiarstwa -- tak robi się na przykład wermut,
dodaje się alkohol, który wykańcza pozostałe drożdże i przyspiesza
klarowanie. Gdyby tak było z ogórkami i kwasem mlekowym, to by może
nawet pasteryzacja była zbędna.
>> Są tacy, co bez smaku kiszonych ogórków żyć nie mogą (i nie wypiją,
>> jeśli ich nie ma). Dla nich takie woreczki to błogosławieństwo. Ja,
>> jak od czasu do czasu mam smak na kwaszeniaka, to idę po ten z beczki.
>> Ale od workowatego mnie nie odrzuca.
>
> Jak ktoś ma zacięcie, to można zrobić eksperyment potwierdzający
> lub przekreślający podejrzenia: zalaź E270 świeżego ogórka,
> do woreczka strunowego i poczekać - porównać efekty...
Ja miałem takie zacięcie. Dość dawno temu. Dostałem skądeś flachę
stężonego kwasu mlekowego (cz.d.a.), nie wiedziałem co z tym zrobić.
Przeczytałem w książce (czasy były przedinternetowe), że do marynowania
używa się tak kwasu octowego, jak i mlekowego. Zrobiłem w tym korniszony
i nasturcję. Smak inny niż po marynowaniu w occie, oczywiście bez
octowego smaku, ale nie miało to nic wspólnego z kiszonym ogórkiem.
Klarowna ciecz, a nie mętna woda jak w beczce czy torebce. Po prostu
marynowane vel konserwowe. Śmieszne są wyobrażenia niektórych ludzi, że
po zalaniu ogórka kwasem mlekowym powstaje ogórek kiszony vel kwaszony!
> Ja chyba aż tyle paranoi do sklepowych wyrobów nie znajduję w sobie.
> No może tylko do żelatyny :-P
Gdzie tu paranoja? Dzisiaj każdy może sobie wyguglać coś na temat
marynowania. I kwasów do tego używanych.
Jarek
--
"My od lat już %%%
gawędzimy o Maryni %%%
I to nawet, szczerze <) (\
mówiąc nie o całej..." ___(_,_)\___
|| // ||rs
|