Data: 2003-01-23 17:06:13
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "margola & zielarz" <malgos@spamu_nie_kochamy.panda.bg.univ.gda.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl> napisał w wiadomości
news:b0od1g$e1t$1@korweta.task.gda.pl...
>
> Margolko... tylko czy gdyby dziecko sie nagle dowiedzialo ze jest z
probowki
> tez by nie mialo takich złych odczuć?
Nie twierdze - bynajmniej - ze tak mialoby byc. Ba, przekonana jestem, ze
dzieci pochadzace od niewiadomych dawcow tez moga dreczyc (a pewnie beda)
podobne dylematy.
> Mam wrazenie ze latwiej byloby mi wytlumaczyc ze mama z tatą potrzebowala
> pomocy innego pana, niz to ze tata nie chce miec z dzieckiem nic do
> czynienia.
I tu wracamy do sasiada mijanego na schodach. Jest ojcem czy nie jest? a
jesli jest, to chce miec do czynienia, czy nie? i te de.
> Czytając wszystkie wypowiedzi dochodzę do odkrywczego wniosku że nie warto
> wogóle mieć dzieci, starać się o nie, bo tak czy inaczej spowodujemy że
będa
> cierpieć. Ze beda wytykane palcami bo np. mama jest za gruba a tata ma
> krogulczy nos. Ze dziadek nie jest prawdziwym dziadkiem tylko
przyszywanym,
> bo biologiczny rozwiodl sie z babcia dawno dawno temu i sluch po nim
> zaginąl.
Nie snujmy az tak czarnych obrazow. Cierpienie tez przydaje smaku zyciu.
Natomiast my jestesmy po to, by dzieciom pomagac radzic sobie z trudnymi
kwestiami i minimalizowac ich stres.
Margola
|