Data: 2004-08-03 14:25:17
Temat: Re: Jak to niegdyś gotowano
Od: "eM eL" <b...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
eM <...@...c> napisał(a):
> A z tym strychem to nie przesadziles. Bo moje glowne pytanie do
> historii brzmi: jak mozna zyc bez lodowki? ;-). Bez pralki sobie
> wyobrazam, skore sobie z rąk zerte, do potoku z dwa kilometry piechotą
> pojde, ale czysto ubrana bede :-). A bez lodowki? Jak mozna zyc bez
> lodowki? Dolki kopac? W wiadrze w studnię wpuszczac? Zwlaszcza, ze jak
> widac - krowe bez cackania się calosciowo traktowano, gotowano w
> ilosciach jak na wesele, zapasy robiono jak na wojne lub ... zime
> stulecia? Czyzby zimy stulecia robily za Whirpool i Polar?
>
To to akurat pametam, bo elektrycznosc u moich dziadkow nie zaistniala az do
roku 1971... A wiec solono, peklowano, suszono, wedzono, zalewano
tluszczem, kiszono, wekowano, kandyzowano, kopano dolki, ukladano w kopce,
wpuszczano do studni, robiono lodownie, etc. bomba. DSzielonmo sie miesem -
"brano" "noge" czy "pol nogi" swini (proporcjonalnie) na rodzine i szybko
to "wychodzilo" po czym nastepny gospodarz "bil swinie" i da capo al fine.
A przede wszystkim gotowano swieze potrawy - od wesolo podskakujacej kury do
roslu z niejze uplywaly 3-4 godziny :-)))
A teraz? Czesto bywam - mieszkam prawie - w pewnym kraju Ameryki Srodkowej
gdzie 80 (a moze i 90) procent spoleczenstwa zyje bez lodowki nawet dzis i
jakos zyja.
--
>eM eL><Washington, D.C>><
><All stressed out and no one to choke><
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|