Data: 2018-02-28 12:30:39
Temat: Re: ,,MY używamy PRAWDZIWEGO!"
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Trybun <c...@j...ru> wrote:
> W dniu 2018-02-25 o 14:58, XL pisze:
>>
>>>
>>> Aby to JEDZENIE miało smak, to jeszcze trzeba je odpowiednio przyprawić.
>>> Pamiętam w latach 80ych niemieckie kiełbasy, po przekrojeniu aż ślinka
>>> ciekła na apetyczny widok, prawie samo mięso dobrej jakości, przyjemny
>>> zapach po dobrym uwędzeniu a w smaku zupełne barachło, nawet nie ma co
>>> pisać o smaku bo te wytwory byly jego zwyczajnie pozbawione.. i widać że
>>> powoli, bo powoli ale zaczynamy ich naśladować. W sumie już nie pamiętam
>>> kiedy próbowałem białej czy śląskiej w PRLowskim smaku.
>> Robię sama. Lepsze. Nie mam wyjścia. Moja lodówka już nie widuje kupnych.
>> Jeśli akurat okresowo nie wędzimy, to w lodowce stale mamy własne słoikowe
>> ,,wędliny", suche kiełbasy własne, sery żółte twarde (Manchego, Gouda) i ser
>> biały - też własny.
>> I jajka od Pani Baby.
>> Więc jest co jeść i nie z produkcji masowej.
>> Mamy luksus omijania z daleka stoisk wędliniarskich, a nabiałowe traktujemy
>> bardzo wybiórczo - tylko masło, śmietana i mleko, bo Pani Baba
>> zastrajkowała i już krów nie ma.
>> Aktualnie robię też z tego sklepowego mleka kefir i zsiadłe. A, i czasem
>> jogurt.
>
> Ale na tym też trzeba się dobrze znać. Gdy trafiłem na wieś to pierwszą
> rzeczą jaką zrobiłem było postawienie wędzarni. O ile ryby (jesiotr,
> karp czy węgorz) z niej to autentycznie palce lizać, to wędzonki i
> wędliny ze sklepu lepiej mi smakują.
Ja po domowych już nie mogę nawet patrzeć na sklepowe. Stoiska z wędlinami
naprawdę! omijam z daleka. Przecież to się nie nadaje do jedzenia - dwa dni
i do wyrzucenia, bo zielone i obślizłe. Brrrr!
>
> Nawet nie zdawałem sobie sprawy że coś można zrobić z tego sklepowego
> mleka..
Można, można, choć parę lat się przed tym broniłam. Poki to sklepowe mleko
jeszcze jest mlekiem, to można. Przynajmniej odpada mi samodzielna
pasteryzacja, która w przypadku gara z 16 litrami mleka nie przebiega w
domowych warunkach książkowo (długi czas ogrzewania do odp. temperatury
oraz trudność z szybkkm schłodzeniem).
Jednak boję się, że za jakiś czas sklepowe mleko stanie się ,,mlekiem"...
:-(((
>
>>> Albo zwyczajna,
>>> taka gruba, w papierowej otoczce.
>>>
>>>
>> Zwyczajna była zawsze w jelicie - przynajmniej u nas. Raczej cienka, ale z
>> tych cienkich grubszych :-)
>> W ,,papierowej" (osłonka białkowa) była krakowska, żywiecka itp. Jeśli było
>> cokolwiek w ogóle, oczywiście.
>
>
> Ja pamiętam tą "zwyczajną" z Poznania,. Była ona w papierowej otoczce w
> rozmiarze dzisiejszej np. żywieckiej, zresztą poza smakiem ta dzisiejsza
> żywiecka jest prawie kopią tamtej zwyczajnej.
>
>
Nasza kielecka zwyczajna pachniała pięknie i smakowała wyśmienicie (teraz
to wiem, przez porownanie do dzisiejszych ,,wędlin"), a kiedyś miałam ją w
głębokiej pogardzie.
Dziś ślinka mi leci na wspomnienie...
--
XL
|