Data: 2008-09-08 10:49:17
Temat: Re: Rodzina zastępcza
Od: "Vilar" <v...@u...to.op.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> I pozostało w sferze anegdot, prawda?
> Nie kupil Ci tego "kotka"...
Xlko, o czym ty mówisz?
Wydawałoby się, że czasy niewolnictwa mineły i handel ludźmi jest już passe.
> czy z tego, że to nie kotek byłby i nie dałoby się go
> wyrzucić, gdyby okazało się, że ma pchły i jest agresywny do krwi
Całe życie miałam psy. Różne. Mądre i trafił się jeden durny jak bambosz.
Nikt ich nigdzie nie wyrzucał i wszystkie były kochane, łącznie ze
Zdziabołkiem, który swoje imię zawdzięczał paskudnemu charakterkowi.
Całe życie tęskniłam upiornie za rodzeństwem i byłoby mi wszystko jedno, czy
adoptowane, czy nie.
Łatałam to zawsze koleżankami i kolegami różnej maści. Byle duuuużo.
> nie
> mkożesz o tym nikomu powiedzieć, a potem wyrzuca Cię z Twojego lóżka, a
> potem z domu... na przykład.
Jak widzę tak naprawdę wszystko rozbija się o majuntek.
Cóż.
Nie będę gdybać, bo gdybanie ze swojej natury jest bez sensu i wiem co bym
czuła "gdyby".
Na piewszy rzut oka jest tego tyle, że obleciałoby spokojnie 2 lub 3 osoby.
A miałabym siostrę...albo brata... jaaa Cię...
Marzenia!
Ale z drugiej strony można sobie wyobrazić sytuację, że delikwenta bym
ewidentnie nie polubiła. I co wtedy?
Loteria.
M.
|