Data: 2008-09-08 16:37:27
Temat: Re: Rodzina zastępcza
Od: vonBraun <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka wrote:
> Nie miej dziecka za głupie zwierzątko. Dziecko doskonale odróżnia
> "własne" rodzeństwo od "obcego",
/.../
> czy poczucie wyrzucenia z gniazda przez obce pisklę.
Zakładasz, że "rodzona" siostra lub brat budzi mniejsze zagrożenie?
I czemu głupota miałaby wiązać się z brakiem silnego różnicowania
swój -obcy w takiej sytuacji? Równie dobrze można uważać, że
różnicowanie takie jest głupotą bo nasila niepotrzebne konflikty,
więc bardziej przystosowawcze byłoby dla dzieci przejść nad tym do
porządku dziennego.
Poza tym, może właśnie poprzez fakt większej natychmiastowej więzi z
matką po porodzie dziecko "rodzone" stanowi zagrożenie jeszcze
większe ? Akurat tu nie da się chyba jednoznacznie przewidzieć
niczego.
Rodzicielstwo można rozumieć ewolucyjnie - jako przekazywanie genów,
lub jako przekazywanie miłości i wzorców. To rozumienie przekazuje
się również własnym dzieciom. Od tego co udało się przekazać
zależy rodzaj i głębokość problemów.
> a i obce usilnie dążyć będzie do opanowania nowego gniazda.
Nie bardziej niż biologiczny brat i siostra - z opowiadanych mi
historii i jakiś badań dotyczących rodzin adopcyjnych pamiętam
raczej, że adoptowani zazwyczaj ustawiają się na pozycji o wiele
bardziej wycofanej niż dzieci "biologiczne". Rzadko - domagają się
stałej obecności i troski i fundują w takiej rodzinie niezły bigos -
obie sytuacje dotyczą jednak dzieci mających za sobą długą
przeszłość instytucjonalną. W takich sytuacjach dylemat o którym
mówisz jest uzasadniony i raczej zgodzę się z Tobą, że ryzyko dla
dzieci "rodzonych" w istocie istnieje. Dyskusja z mojej strony
dotyczy więc tylko adopcji dzieci bardzo małych. Tu widzę także
pewne niebezpieczeństwa w rodzaju "Czy zaakceptowałbyś swoje dziecko
do adopcji wiedząc, że obydwoje jego rodzice byli schizofrenikami
niezdolnymi do wychowania własnego dziecka, a ono może mieć ryzyko
40% wystąpienia tej choroby?" - ale to już inna para kaloszy.
> I te duże, własne dzieci - niestety cierpią. Bo wiedzą, ze
> przyszły obce. na własne tak nie reaują, a w każdym razie POTEM
> nie przychodzą problemy, które sygnalizowałam wcześniej:
> dziedziczenie choćby,
/.../
> To zjawisko wprost z natury wzięte - weź kukułkę - jej pisklęta
> wyklute z podrzuconych jaj tak się zachowują. No ale nie żebym
> chciała akurat to uważać za kluczowy argument, to tylko dygresja.
W zasadzie wszystkie opisane tu przez Ciebie sytuacje konfliktu
pojawiają się także w relacjach między biologicznym rodzeństwem. A
jedyne co z perspektywy dziecka spostrzegasz jako nasilające te
problemy jest przyjęcie nie do końca potwierdzonego założenia, że
różnicowanie "swój" - "obcy" u dzieci jest na tyle silne, że jakoś
te problemy multiplikuje działając obustronnie - obcym jest dziecko
które adoptowany zastaje w domu więc chce się go pozbyć, obcym też
jest dziecko adoptowane z perspektywy "rodzonego". Ale czy
rzeczywiście jest to sytuacja mająca wpływ na przystosowanie dziecka
biologicznego lub adopcyjnego?
Było trochę badań. Gdzieś w J Gen Psychol z 85 jest badanie gdzie
porównywano 44 rodziny z dziećmi tylko biologicznymi, 45 z dziećmi
tylko adoptowanymi i 44 rodziny "mieszane". Pozwoliło to na
porównanie wynikowego przystosowania zarówno dzieci biologicznych z
rodzin mieszanych do dzieci biologicznych z rodzin "bez
adoptowanych",jak i ocenę przystosowania dzieci adoptowanych z rodzin
"mieszanych" (dzieci adoptowane+biologiczne) w porównaniu z
rodzinami gdzie były dzieci tylko adoptowane. Nie wykazano różnic w
przystosowaniu dzieci biologicznych w dwu spośród porównywanych grup
("mieszanej" i tylko "biologicznej"). Wykazano POZYTYWNY wpływ
wychowywania się z "rodzinach mieszanych" na dzieci adoptowane w
porównaniu z grupą "tylko adoptowanych". Dwa inne badania były
niekonkluzywne (nie wykazały istotnych różnic). W efekcie, dzisiaj -
przynajmniej w jueseju agencje adopcyjne, które kilkadziesiąt lat
temu raczej odrzucały podania rodziców mających już biologiczne
dzieci (specjaliści "a priori" uważali to za błąd), obecnie wręcz
poszukują rodziców, którzy sprawdzili się jako opiekunowie własnych
dzieci.
pozdrawiam
vonBraun
|