Data: 2024-06-04 16:11:37
Temat: Re: "Schabowe"
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pan Marcin Debowski napisał:
> Aj. Zaniedbuję tę grupę. Przepraszam za późną odpowiedź.
Nic nie szkodzi, wręcz przeciwnie. Fastfoodów też nie lubię -- tu
nawiążę do zasadniczej tematyki grupy.
>> Mniej. Te nasze dwie książeczki dały może kilkanaście procent ceny
>> mieszkania. Ale ciekawe, że podobnie jest z pieniędzmi zgromadzonymi
>> jako przedpłaty na samochody. W dodatku o ile z książeczkami
>> mieszkaniowymi sprawa jest już zamknięta, nic się nie da wyciągnąć,
>> to roszczenia dotyczące przedpłat na fiaty nie wygasły, a nawet są
>> co roku rewaloryzowane. Procedura jest ta sama. Idzie się do banku
>
> Ciekawe. Jakas specustawa to uregulowała, lub własnie nie?
Wtedy ponaglali żeby zdążyć, więc chyba specustawa. O książeczkach
samochodowych w ogóle nic nie słyszałem, ale też takiej nie miałem,
więc temat mnie nie interesował. Być może po latach ktoś doszukał
się innych przepisów, które uprawniają do odzyskania rozsądnej kasy.
I być może rozciąga się to na wkłady mieszkaniowe -- o czym mogą
świadczyć linkowane obok informacje.
>> PKO BP, tam analizują książeczkę (wymagana jest chyba ciągłość wpłat
>> ratalnych), przeliczają wkład na prawnie obowizujący dziś środek
>> płatniczy (PLN), stwierdzają, że w którymś tam roku ta kasa wyrażała
>> cenę samochodu. I tak na przykład za 17 PLN (czy ile tam było wkładu
>> na fiata 125p) robi się dokładnie 26435 zł.
>
> O, dość ładna sumka mimo wszystko. Tzn. ładna jak się zkonfrontuje
> oczekiwania i zapomni ile to już lat, i jeszcze parę innych rzeczy.
Na samochód wystarczająca, a wkład z książeczki mieszkaniowej to jednak
mało, by współcześnie dokonać zakupu. Pamiętać jednak trzeba, że to było
na "wkład do spółdzielni". Czyli (w ówczesnym rozumieniu spółdzielczosći)
nie to samo, co wartość zajmowanego mieszkania, będącego udziałem
w spółdzielni. Żeby nabyć je na własność, trzeba było sporo jeszcze
dopłacić.
> U nas (Bydgoszcz)
[...]
> 2 sklepy fotograficzne, w których niewiele było, no ale był Foton
> z chemią, papierami, błonami.
No tak, Foton był w Bydgoszczy. Za to powiększalniki robili w PZO
w Warszawie. Ja do Bydgoszczy nie musiałem jeździć, bo papiery były
w sklepie. W drugą stronę mogło to nie działać.
>> U samego schyłku komuny legendy krążyły o warszawskiej fabryce OMIG.
>> Że tam (pewnie znowu tytułem eksperymentu) wprowadzono normalny system
>> zarządzania, że dyrektor jakiś światły człowiek i że w ogóle. Gdyby nie
>> przejściowe trudności na odcinku zaopatrzenia w gazy szlachetne, to by
>> pewnie powstał neon "ODWIEDZAJCIE OMIG".
>
> Ci? http://www.omig.com.pl/?M=5664
>
> Strona jakby z początków milenium. W sumie dobrze świadczy, że nadal
> istnieją.
Na stronie jest data -- 2008. Nadal ktoś płaci za domenę, tyle można
z tego wywnioskować. A z danych KRS wynika, że głównym przedniotem
działalności spółki jest teraz wynajem pomieszczeń (w latach 90 tam
chyba miała siedzibę większość ówczesnych czasopism informatycznych).
> ZPT to u mnie wyłącznie podstawówka. W liceum z mniej ortodoksyjnych
> przedmiotów to tylko była informatyka pod postacią dziurkarki taśm
> do jakiejś Odry. Rzeczona Odra, przebywała permanentnie w pobliskim
> technikum elektronicznym.
Co na tej dziurkarce robiliście? Wsad do Odry, który dało się wykonać?
Ja w liceum miałem przedmiot "programowanie maszyn matematycznych".
Programy pisaliśmy w nieistniejącym języku na kartce papieru. To było w
szkole, o której informatory pisały, że jedyna w Polsce, co ma komputer.
Jednak nim zacząłem pobierać tam nauki, komputer zdążył się zepsuć.
Nawet nie wiem co to było, chyba jakaś samoróbka z Instytutu Maszyn
Matematycznych.
--
Jarek
|