Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!wsisiz.edu.pl!newsfeed.neostrada.pl!
atlantis.news.neostrada.pl!news.neostrada.pl!not-for-mail
From: waruga <w...@g...plll>
Newsgroups: pl.soc.dzieci.starsze
Subject: Re: Szkoły nie chcą rad rodziców [długie]
Date: Mon, 22 Sep 2008 22:37:10 +0200
Organization: TP - http://www.tp.pl/
Lines: 125
Message-ID: <ccfkqqrc16eh.1w7pvbqi383im$.dlg@40tude.net>
References: <gb893t$5mb$1@news.wp.pl> <5...@n...onet.pl>
<gb8fjb$8qk$1@news.wp.pl> <18bp6mbkv3erm$.7xviy29ubsg7$.dlg@40tude.net>
<gb8r4e$cj7$1@nemesis.news.neostrada.pl>
NNTP-Posting-Host: aehn123.neoplus.adsl.tpnet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: nemesis.news.neostrada.pl 1222116347 20938 79.186.195.123 (22 Sep 2008
20:45:47 GMT)
X-Complaints-To: u...@n...neostrada.pl
NNTP-Posting-Date: Mon, 22 Sep 2008 20:45:47 +0000 (UTC)
User-Agent: 40tude_Dialog/2.0.15.1pl
X-Antivirus: avast! (VPS 080922-0, 2008-09-22), Outbound message
X-Antivirus-Status: Clean
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.dzieci.starsze:39372
Ukryj nagłówki
Dnia Mon, 22 Sep 2008 21:11:58 +0200, Adam Moczulski napisał(a):
Matko, jedyna
> Powiedz mi czy na prawdę nie stawiasz szkoły na głowie domagając się od
> rodziców zaangażowania ?
Jeśli już to proszę, nie domagam się. Swoją robotę wykonuję według mnie w
należyty sposób, dyrekcja i rodzice też zastrzeżeń nie mają. Nie, nie
jestem ideałem, bywają zgrzyty, nawet czasem dość poważne, ale się
dogadujemy, rozmowa, rozmowa....rozmowa.
> Rodzice płacą niemałe podatki za które
> wynajmują ludzi do opieki i nauki swoich dzieci. I jeszcze uważasz
> powinni angażować się dodatkowo ?
Dodatkowo oprócz tego "wynajmowania" tak??
Padają tu ostre słowa i gromy, że szkoła, ma w nosie rodziców, nie chce ich
widzieć, nie daje dojść do głosu itd. A tu w chwili gdy okazuje się, że
komuś ci rodzice nie przeszkadzają i ma ochotę z nimi współpracować,
pojechać na biwak, ognisko, to się domaga. Poza tym 666 twierdził, że
rodzice chcą się angażować, a szkoła im nie daje na to szansy.
> Co być powiedziała gdyby Zarząd Dróg
> Publicznych zwołał zebranie kierowców i tam wezwał ich do większego
> zaangażowania w naprawę dróg ? Przecież każdy kierowca może w bagażniku
> wozić wiaderko z piaskiem i dziury łatać na bieżąco ? Drogowcom tez mało
> płacą, nawet stosunkowo mniej niż nauczycielom. W końcu w szkole moich
> dzieci 98% budżetu idzie na płace, a oni wydają pieniądze na asfalt i
> maszyny.
No moment, naskoczyłeś na mnie. Porównanie insynuuje, że oczekuję, iż
rodzic odwali za mnie robotę. Wybacz, ale od dawna wiem, że nauczyć to mam
ja, a nie rodzic, więc np. takie czytanie wałkuję tak długo z delikwentem,
na różne sposoby aż zaskoczy, a w domu to ma utrwalić, poćwiczyć, a nie
"nauczyć się".
> W dodatku te żądania zaangażowania są podawane w jakiejś kuriozalnej
> formie. Wycieczki - "jeden nauczyciel nie chce jeździć, inny chce".
666 twierdził, że po rozmowie z dyrektorem wie, jaka jest szkoła. Ja
twierdzę, że jeżeli chce wiedzieć naprawdę to jeszcze musi wiedzieć kto w
szkole spełnia jego oczekiwania. Może on akurat z tych co che te kuriozalne
wycieczki i wtedy będzie narzekał, że w klasie jest za mało, a może na
odwrót. Równie dobrze mógł być przykład o wałkowanych spodenkach na wf, bo
może on chce do klasy gdzie nauczyciel takich wymaga itp.
Są rodzice, którzy gdy zapisują pierwszaka, to np. do tej pani, bo ona taka
spokojna, czasem nawet pada określenie, że jest jak "mama". A inni mówią,
za spokojna, ooooooo, tamta to wygląda na energiczną.
Dawno temu znałam panią (mnie nie uczyła, bo chodziłam do innej szkoły),
już emerytkę, która wprost (w tamtych czasach niestety nikogo to nie
ruszało) mówiła, że ona bije, jeżeli trzeba, to trzepnie dziecko i......
miał zawsze chętnych, którzy chcieli, by uczyła ich dziecko. Dziś na
szczęście inne czasy. Ale tym rodzicom to odpowiadało. Ja bym w życiu
mojego dziecka do tej osoby nie posłała.
> Czyli wycieczki służą tylko spełnianiu zachcianek nauczyciela ? No tak
> to wygląda.
Nie, absolutnie nie. Gdyby to była moja zachcianka to żadna moja zielona
szkoła nie odbędzie się nad morzem, bo ja jak nie muszę to nad morze nie
jadę. Jakby to była moja zachcianka, to zabieram pierwszaki w góry, od razu
na tydzień, niech pokryją koszty pobytu pani, jeszcze Basię jako
przewodnika wezmę.
To miało być kąśliwe.
A poważnie to swoje zachcianki to ja spełniam w czasie wolnym.
> Dzieciaki oczywiście zadowolone z rozrywki, rodzic za to
> buli, ale czy szkoła jest od zapewniania dzieciom rozrywki ? I przy
> okazji nauczycielowi który jeździć chce ? A pozostali nauczyciele (ci
> którzy nie chcą) się czują zobowiązani. Czasem jak z nimi rozmawiam to
> czuję że jakaś niezdrowa rywalizacja wśród nich się odbywa "kto
> zorganizuje więcej wycieczek, najlepiej do Grecji".
Po przykładach widzę, że piszesz na podstawie doświadczenia klas starszych,
nie mam takiego ani jako wychowawca, ani jako rodzic.
Wycieczki zgodnie z poleceniem dyrektora szkoły ustalam i omawiam z
rodzicami na początku roku, mniej więcej ile i dokąd. Żadna nie jest
fanaberią, jedziemy, bo jedziemy, byle mieć wolne. Wycieczki do Grecji w
moich planach nie ma, za ciepło jak dla mnie.
> I nawet już się nie
> silą by na spotkaniu z rodzicami wyjaśnić sens takiej wycieczki.
Ale to chyba nie moja wina, że ktoś się nie sili. Moje wycieczki mają
podany sens i cel. Jak jest blisko to nawet autobusem podmiejskim
pojedziemy żeby obniżyć koszty np. do Parku Krajobrazowego w Rudach
Raciborskich.
> Ja chętnie zapłacę, ja chętnie się zaangażuję w organizowanie wycieczki z
> której moje dziecko wróci z jakąś wiedzą. Ale takiej oferty nie słyszę
> (albo jak słyszę to mi się w kieszeni scyzoryk otwiera - "dzieci
> zapoznają się z obyczajami wielkanocnymi, koszt 40zł+wyżywienie")
Moja najdroższa wycieczka w ubiegłym roku wynosiła około 20 zł.
Pozostałe były po zł. 50, ale rodzice nie płacili nic, gdyż były z funduszy
unijnych i też nie polegały na- jest kasa to ją trzeba rozwalić byle jak.
> to dlaczego mam się angażować i być zadowolony ?
Ale nie musisz się angażować. Przypominam, że zaczęło się od sytuacji
rodzica, który bardzo chce, a nie chcą go w szkole.
Jeśli nikt nie będzie miał ochoty się angażować, to nawet mogę nie mieć
tzw. trójki, nie trzymam ludzi za karę w sali do czasu aż się wybiorą, nie
chcą nie muszą. Natomiast jeśli chcą, to ja jestem w stanie się dogadać z
każdym. Choćby dlatego, że jeśli rodzic powierza mi swoje dziecko, to musi
mieć choć trochę zaufania do mnie, żeby on miał, to ja muszę do niego. I
nigdy nie zyskam nic, ani ja, ani on, jeżeli będziemy wychodzić z pozycji-
to mój wróg.
Ja wiem na czym polega moja praca i jak mi przestanie zależeć na
dzieciakach, to ją po prostu zmienię. Nie czuję przewagi nad nikim, że niby
jakiś status społeczny czy coś. Na zielonej szkole powiedziałam młodym
koleżankom, że nie powinny się notorycznie spóźniać w momencie gdy dzieci
ustawiają się np. do wyjścia. Wielkie oczy. Powiedziałam coś co wydawało mi
się w pełni naturalne, że nauczyciel, szczególnie gdy chce czegoś wymagać,
nauczyć, sam ma być wzorem. Jedna z pań mnie wyśmiała, że mam jakieś
prehistoryczne poglądy, wzorem to mógł być Zawisza.
A mnie uczono, po pierwsze wymagaj od siebie.
--
waruga
|