Data: 2014-09-23 12:30:52
Temat: Re: Wakacyjne miłości
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pani Basia napisała:
>> Nie wiem, czy czytam dużo. I nie wiem, czy "nadal". Nigdy to nie było
>> dla mnie istotnym kryterium. Ważniejsze, by był czas pomyśleć. O tym,
>> co się czytało. I o innych rzeczach też.
>
> Tak, nie jest dobrze za wiele czytać, gdy się myśli. Bo czytając można
> dojść do wniosku, że nasze myśli już kiedyś zostały wymyślone, a nawet
> zapisane przez kogoś bieglejszego w sztuce ich formułowania. To jest
> autorefleksja.
I tak bywa. Ale gdy mnie się zdarzy trafić na swoje myśli zapisane
przez kogoś innego, to nie mam żalu do nikogo. Czuję nawet pewną
ulgę -- bo ktoś już, więc ja nie muszę.
> Lepiej sobie siedzieć na przyzbie i myśleć. Albo tylko siedzieć i po
> prostu być.
To jeszcze nikomu nie zaszkodziło. A wielu pomogło.
>> Choćby i o tym, o czym by się pisało, gdyby się pisało.
>
> To trzeba może pisać?
> (Duza by juz mogli mieć, ino oni nie chcom chcieć).
Trzeba. Przeglądam czasem różne szpargały sprzed wielu lat i trafiam
tam na na teksty bądź ich fragmenty. Z czasów Rydla i Wyspiańskiego
również. Pisane odręcznie, albo drukowane. Widać, że powstały z potrzeby.
Nie wewnętrznej, lecz życiowej. Listy, krótkie artykuliki wyłuszczające
czyjś punkt widzenia i wydane nakładem własnym w kilkuset egzemplarzach.
Przepisy kuchenne również (uff... udało się, już nie jest NTG). Ludzie
mieli ukończone kilka klas szkoły powszechnej, a pisać potrafili. Lepiej
od wielu dzisiejszych magistrów. Trzeba było, więc się pisało i jakoś to
wychodziło. A dzisiaj? Może nie tyle nie chcom, co nie muszom? Może nie
wychodzi, bo już nie trzeba?
[...]
>> "Pršut", to oczywiście włoskie "prosciutto", ale skąd "cata" -- tego
>> dalej nie wiem. A sprawdzałem dobrze -- nie tylko w karcie dań tak
>> stoi, ale i na straganie owoc jest też tak podpisany. Jeden język,
>> sto kilometrów dalej...
>
> Dopytam u źródeł, jeśli dowiem się, przekażę jak to jest z tymi nazwami
> tamtejszymi.
Z zaciekawieniem czekam na to, co ze źródeł wypłynie. Mnie źródła zwykle
mówiły coś w rodzaju "a bo tak". Teraz próbowałem wyguglać te piszące.
Napisali tak: 'u splitu se dinja (žuto) zove "cata", a lubenica "dinja"'.
No i masz babo placek! Na trogirskim targu ostatnio dinja była "dinja",
a lubenica (arbuz) -- "lubenica". Ale może ja się nie znam, może 'u spliu'
i 'u trogiru', to jednak zasadnicza różnica.
Jarek
--
-- Baco, powiedzcie co robicie kiedy macie wolny czas.
-- A tak sobie siedzę i sobie dumam.
-- A jeśli nie macie czasu?
-- To sobie ino siedzę.
|