Data: 2016-03-11 21:12:19
Temat: Re: Życie się dłuży
Od: Qrczak <q...@q...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia 2016-03-11 20:40, obywatel krys uprzejmie donosi:
> Qrczak wrote:
>> Dnia 2016-03-11 19:55, obywatel krys uprzejmie donosi:
>>> Qrczak wrote:
>>>> Dnia 2016-03-11 17:54, obywatel krys uprzejmie donosi:
>>>>> Qrczak wrote:
>>>>>> Dnia 2016-03-11 15:48, obywatel krys uprzejmie donosi:
>>>>>>>
>>>>>>> Musi być coś, co lubisz/lubiłeś robić. Znajdź to, nawet przy
>>>>>>> przymuleniu lekami powinno dać jakiś promyk.
>>>>>>
>>>>>> To nawet nie musi być coś, co lubi.
>>>>>> Jakiekolwiek zajęcie, zwłaszcza nowe, może pobudzić.
>>>>>
>>>>> Ale łatwiej zmusić sie do robienia czegos, co się lubiło już wcześniej,
>>>>> niż szukać w takim stanie nowego zajecia, przyznasz.
>>>>
>>>> Nie mogę, bo mam akurat sama tak, że nowe mnie bardziej niż znane
>>>> podnieca.
>>>
>>> A to nie wiem, ja mam odwrotnie. Jak dół, to nowe moze sobie stać i
>>> kopać, ale nie ruszy.
>>
>> Każdy ma prawo mieć/chcieć jak lubi. Na ten temat chyba nie musimy
>> polimeryzować...
>
> A gdzie tam, ja po prostu poszerzam sobie horyzonty.
> A pinokio sobie wybierze co zechce.
Dokładnie.
Przecież ani Ty go zmusisz, ani sam się zmusi, bo inni go muszą.
>>>> BTW jak chlebek? Udało się zmartwychwstać zakwas?
>>>
>>> Nowy mam. Tamten jakieś diabelstwo skaziło. Dopiero nazakwasie na
>>> żurkowej (Gdańskie Młyny) chleb wyszedł, jak trzeba. Teraz zakwas
>>> odpoczywa w lodówce i siedzę cicho, bo na razie jest ok.
>>> A u Ciebie?
>>
>> A u mnie też nowy, też na żurkowej z Gdańskich Młynów. Początkowo nie
>> chłodziłam go, tylko co tydzień dokarmiałam przez pięć dni (jak w
>> przepisie na pierwszy) i piekłam jeden bochenek. Potem już zaczęłam
>> przechowywać w lodówce (miałam już dość tego cosobotniego miąchania w
>> misce, wcześniej piekłam raz na miesiąc-dwa). Chyba się przyjął na
>> dobre. A moc ma potężną, zaczyn podwaja objętość po godzinie, góra
>> dwóch. I chleby są bardzo ładnie nabąbelkowane.
>
> Ja się jeszcze zastanawiam, czy to przypadkiem nie jest wina mycia w
> zmywarce. Bo od tamtego czasu, to ja mam trzeci zakwas, każdy na innej mące.
> Ostatni właśnie z ręcznie mytego i wyparzanego słoika. Na razie podglądamy i
> czekamy, co wyjdzie.
Hm...
Miskę po cieście nieraz myłam w zmywarce (jak mi się nie chciało jej do
wysuszenia i skrobania na sucho zostawiać) - nic się nie działo. Słoik
po zakwasie też od czasu do czasu myłam (w zmywarce właśnie) - nic się
nie działo. U mnie to chyba mąka jakaś dziwna zabiła proces "psucia
mąki". Wróciłam do sprawdzonego (acz nie wprost ze młyna) źródła i na
razie pracuje.
> BTW, piekę raz na tydzień trzy półmetrowe bochenki...
Jest branie. Ja raczej wagowo mogę się mierzyć: jednorazowo wychodzi mi
4-4,2kg rzadziej niż co tydzień (rodzina niechlebowa)
Q
--
W Internecie nie ma miejsca na prawdę. [H.J. Wolowitz]
|