Data: 2006-06-11 07:19:13
Temat: Re: co robić?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Przemysław Dębski; <448b3ba6$0$22591$f69f905@mamut2.aster.pl> :
>
> Użytkownik "Flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
> news:e6fevv$lv$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> > Kiedyś jechałem samochodem z koleżankami i paliłem papierosa. Kiedy go
> > zgasiłem, przełożyłem go do lewej ręki, żeby wyrzucić niedopałek do
> > popielniczki. W tym momencie koleżanka zwróciła uwagę na moją pustą
> > prawą dłoń, a ponieważ nie lubiła wyrzucania petów za okno, to spytała
> > czy stwierdziła, coś o wyrzucaniu niedopałków za okno. Zgodnie z treścią
> > jej wypowiedzi/pytania odpowiedziałem, że nie wyrzuciłem niedopałka za
> > okno, cały czas trzymając go w lewej dłoni [sytuacja przebiegała szybko,
> > więc nie zdążyłem donieść go do popileniczki, bo najpierw musiałbym ją
> > otworzyć]. Ona zakrzyknęła morderczym głosem [:))] "Kłamiesz!!"
>
> Miałem sytuację podobną. Coś tam mamrotała o wyrzucaniu petów ... że niby
> tego nie lubi, czy coś w tym stylu.
Mamy wspólne koleżanki? ;)
> Jednak zareagowałem nieco inaczej niż
> Ty. Poprostu wyrzuciłem peta przez okno
Działałem niezależnie od jej stanowiska - zanim się odezwała, pet już
był w lewej ręce, a lewą ciężko się idzie na konfrontację pt. "a ja tak
nie mam i sruu za okno". Zresztą nie widziałem powodu do konfrontacji i
do zachowań fałszywych.
Miałem kiedyś przygodę z pewną osobą - chciałem wyrzucić puste słoiki,
bo było już ich wystarczająco dużo, a i tak nie były wykorzystywane.
Ponieważ chciałem uniknąć kłótni, pt. "bo wyrzuciłeś", to po prostu
zebrałem je w jednym miejscu i postawiłem sprawę jasno [bo to już był
*ten* etap, kiedy nie miałem cierpliwości do ciągłego udawania, że
wszystko idzie OK!], że powinny zostać zagospodarowane, ale w takiej
formie, żeby nie pozostały w domu, ani w żadnym miejscu przynależnym do
niego [typu piwnica, balkon, coś w rodzaju "komórki"/"magazynku"]. No to
histeria i tłuczenie słoików o podłogę. Ponieważ akurat na słoikach mi
nie zależało, więc zacząłem spokojnie i metodycznie robić to samo - od
razu się uspokoiła, a problem zagospodarowania słoików sam znikł. ;) Ale
na taką konfrontację to ja idę w momencie, kiedy długotrwałe zachowanie
drugiej strony powoduje, że się z taką osobą bardziej męczę i mi w sumie
nie zależy czy będzie, czy nie, bo kiedy jest, to też jest kłopot. ;)
> i stwierdziłem, że ja lubię (czy coś
> w tym stylu). Strzelaj - zobaczyłem w jej oczach pogardę czy uwielbienie ?
> :))
Nie wiem [co widziałeś w jej oczach]. To też zależy od jej oceny Twojej
osoby. Czasami taka konfrontacja oczyszcza atmosferę po chwili dąsów,
ale u mnie to nie była kwestia postawienia się lub zrobienia zgodnie z
jej życzeniem - *zanim* wypowiedziała swoją kwestię, to już zacząłem coś
robić z kiepem.
W sumie też mogłem wyrzucić, skoro ona już wydała werdykt, że kłamię, i
że wyrzuciłem, ale ... bardzo rzadko się zdarza, że wyrzucam - wtedy,
kiedy nie ma co zrobić z kiepem, a ten potrafi nieźle dawać smrodem.
Zresztą już wcześniej poszedłem na małą konfrontację, bo mnie jedna z
tych koleżanek wkurzała - cały czas próbowała mnie wyprowadzić z
równowagi, ale głupia małpa nie wzięła pod uwagę, że jak zaczniemy się
kłócić, to dalsza podróż będzie przebiegała w dosyć ciężkiej atmosferze
i/lub po prostu wysiądę/zostanę wyrzucony. Może o to ostatnie jej
chodziło [pozbyć się mnie, mając namacalne argumenty, które przekonałyby
inne koleżanki], ale mi za bardzo zależało na dalszej podróży. Może
wtedy powinienem jednak wysiąść? ;) Następnym razem wysiądę. :) Też
będzie konfrontacja - nie muszę łamać swoich zasad, żeby doprowadzić do
konfrontacji.
Flyer
|