Data: 2006-06-12 08:43:19
Temat: Re: co robić?
Od: "bazyli4" <b...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:e6j4qe$jua$1@nemesis.news.tpi.pl...
> No cóż - odpowiem jak krańcowy teoretyk - to po kiego zgadzałeś się na
> warunki umowy o pracę?
Wiesz, to już przerabiałem nie raz i taka argumentacja jest o dupę
potłu. Najpierw to się ważnie czyta to, na jakich warunkach chcą Cię
zatrudnić, oraz zapoznaje z czymś, co jest, tfu... 'misją', lub
'filozofią' danej firmy. Kiedyś, jak jakiś naiwniak chciał mi wmówić, że
dyspozycyjność to jest zawalanie sobie układów z rodziną w soboty i w
niedziele to mało w jego gabinecie nie spadłem z krzesła ze śmiechu.
Drugi namawiał mnie na dilerkę jakoegoś sprzętu rehabilitacyjnego, jako
żem ponoć fachowiec i znam si na tym co robię, w zamian za rezygnację z
pracy z pacjentami, bo przecież nie będzie czasu. To ja mu zadałem tylko
jedno pytanie: jak on widzi dilerkę przez fachowca, który przestaje być
fachowcem, jak chce mieć tłuków do wciskania kitu, to bezrobotnych i
klamstwo lubiących jest wielu. W warunkach umowy o pracę zakaz z
korzystania na przykład z własnego telefonu prywatnego? Z tym się nie
spotkałem ale to prawda, że staram się utrzymywać kontakty z ludźmi na
poziomie...
> Nie mieszaj młodym w głowach, bo kiedyś zmienią pracę i wylecą z niej
> właśnie za to, że Ty musiałes się poczuć komfortowo i przekonać ich,
że
> źle myślą. Inni nie są tobą - mają ine układy, umiejętności i
> stanowiska.
Zwracanie uwagi na to, że w każdej sytuacji należy zachowywać się jak
człowiek, i to człowiek rozumny, nie jest mieszaniem nikomu w głowie.
> Nie, to podstawa naszej cywilizacji - stosunki umowne. Jedna strona
> zobowiązuje się do zapłaty, dostarczania środków i zapewnienia
> odpowiednich warunków pracy, druga zabowiązuje się do wykonywania
pracy.
> Ty może nie musisz tego zbytnio dostrzegać, ale gdyby nie te stosunki
> umowne, to nigdy byś nie naprawił np. samochodu, pieniądze nie miały
by
> wartości, nie wspominając o jakichkolwiek umowach.
Jeśli facet umawia się ze mną, że na rano naprawi mi samochód a potem
jego pracownicy zawalają noce i swoje życie, żeby zdążyć, sorry... nie
mam szacunku dla nich (choć może nie wiedzą co czynią) i mam w pogardzie
tego, który się ze mną umawiał, bo traktując innych w ten sposób złamał
daną mi umowę (być może nawet o tym nie wiedząc, ale nie moja wina, że
sumienia chłop nie miał)... ot, przykład taki...
> I nie chodzi tutaj o "szef ma zawsze rację" - w tym przypadku szef
> respektuje tylko swoje prawa do czasu pracy pracownika, ze który
> zapłacił. Nie powiesz mi, że jeżeli jeździsz pociągiem i *nagminnie*
ten
> "psuje się" na drugiej stacji, bo "maszynisty musiał pogadać z żoną",
to
> nie masz o to do niego pretensji?
A Ty mi nie wmawiaj, że istnieje jakakolwiek praca, w której człowiek
nie ma czasu na prywatność. Jeśli nie ma, sprawa jest prosta - albo jest
źle zorganizowany, albo jakiś młot włożył na niego zbyt dużo obowiązków.
Pzdr
Paweł
|