Data: 2002-03-26 10:48:35
Temat: Re: i?ć czy nie i?ć (znowu ?lub)
Od: "Ula Dynowska" <u...@a...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
> > [...]oczywiście dopuszczalne są
> > wyjątki - przecież można wcale nie robic wesela,
> > [...] małe przyjęcie dla kilku osób,
> >[...] Ale traktowanie tak
> > samo wesela jak kolacji służbowej to chyba przesada.
>
> Ależ naturalnie. Dlatego właśnie nie rozumiem, dlaczego
> zaproszenie na wesele bez dzieci ma być brakiem szacunku. (....)
> (jej) tradycji imprezę. Ale jeżeli przekonania organizatorów nie
> obejmują dzieci na weselu, to już skandal i obraza ;)
>
Mi chodzi o to, że mam wrażenie, że osoby z góry zakładajace nieobecność
jakichkolwiek dzieci na weselu, traktują je trochę jak osobników piatej
kategorii. Przytaczane sa kuriozalne przykłady - może zniszczyć dekoracje
tortu (w tym przypadku dekorację zniszczyła niewychowana mamusia),
poprzewraca świece w kościele, z mniej drastycznych - będzie się puszczać
smerfne hity ( a mydełko fa dla wujków to może lepsze), trzeba płacić za nie
pełna stawkę ( może jeszcze za wódkę?) itp. A chodzi chyba o to, ze traktuje
sie każde dziecko jak zarazę i wszystkie plagi. To po co cała szopka ze
ślubem kościelnym - w końcu jednym z celów małżeństwa jest posiadanie
dzieci?? Ja naprawdę rozumiem, ze np. rózni znajomi przychodzą bez dzieci -
ale nie rozumiem, że trzeba to specjalnie zaznaczać. Rozumem, że np. panna
młoda nie życzy sobie obecności konkretnego dziecka - bo nie umie się
zachować - tak samo jak może nie życzyć sobie obecności konkretnego wujka z
takich samych powodów - i nie wie jak to powiedzieć, zeby nikogo nie
obrazić. No i przykłady podane wyżej. Ale zakładanie - na ślubie nie będzie
żadnych dzieci, bo nie, więc np. bratanka TŻ - młodego kulturalnego
mężczyzny lat 10 również, to dla mnie jakaś pomyłka.
Pozdrawiam - Ula
|