Data: 2006-02-14 12:29:44
Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: "Radek" <r...@z...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Jarek Spirydowicz" <j...@w...kurier.szczecin.pl> napisał w
wiadomości news:jareks-A23867.11515914022006@gigaeth-gw.news.tp
i.pl...
>> > Jasne. Sęk w tym, że dla wielu ludzi _nie_jest_ wystarczająco
>> > smaczne.
>>
>> Spoko - jedno/dwa pokolenia - i sprawa się znormalizuje ;)
>> IMO jest to naturalny kierunek ewolucji cywilizacji technicznej.
>>
> Że coraz mniej ludzi stać na prawdziwe jedzenie? Nie uważam tego za
> naturalne, najwyżej za smutną rzeczywistość.
Nie - że pożywienie produkowane masowo wypiera ręczne.
Smutne, czy nie - tak jest.
>> Można ronić łzę, ale po co?
>> /sarkazm on/
>> a najlepsze masło to w drewnianej kadzi pra-pra.. robiła
>> a najlepsza kapusta to ugniatana stopami wioskowych panien...
>> itp. itd.
>> /sarkazm off/
>>
> Nie, psze pana. Najlepsza kapusta to jest z kapusty bez dodatku trocin.
Znowu bez dodatków... :->
Agnieszka to opisała, ale chyba nie dość obrazowo...
Jakaśtam dość daleka rodzina mieszka w okolicy Wawy i żyje
z tego co na targu klientom sprzedaje. Głównie warzywa.
Co to ekologiczne naiwniaki-Warszawiaki
nazywają "ekologiczne - od chłopa".
No to kiedyś będąc w gościach widzieliśmy scenkę jak siakaś
ciotuchna wyraziła chęć "wzięcia kilku ładnych marchewek
na rosołek dla wnusi". Na to "chłop" odpowiada:
"daj pokój Krycha, tego to ja bym świniom nie dał, to na sprzedaż jest,
tutaj mamy warzywa dla siebie - proszę bardzo weź ile chcesz".
>> Tylko i wyłącznie przyzwyczajenie - nic więcej ;)
>>
> Smak to atawizm, powiadasz? Nie wiesz co tracisz.
Łojejku. Ja też jedne rzeczy lubię, inne nie.
Ale po kiego grzyba jakieś górnolotne teorie sobie
dorabiać? Smak/lubienie czegoś to tylko nawyk/przyzwyczajenie.
I jak każdy nawyk można go wysterować.
Dla przykładu alkohol - piwo, wino, cokolwiek - weź pierwszego
z brzegu dzieciaka i zobacz jego reakcję na pierwszy łyk.
A weź tego dzieciaka za 10 lat jak z kumplami w pubie
10 piwek w dwie godziny wysącza...
Czy pamięta, że pierwszego łyku mało co nie zwymiotował?
Nie. Co więcej będzie twierdził, że jest smakoszem,
i że on to tylko jasne, albo ciemne, albo kolorowe, bo inne
to mają "podły" smak... :>
>> Czyli to, że głównym powodem robienia przetworów,
>> czy gotowania w domu jest szukanie oszczędności.
>>
> Tak to sobie tłumacz. "Jestem człowiekiem oszczędnym, więc nie kupię
> ferrari, tylko tańsze auto". A ja powiem zwyczajnie: mam opla, bo na
> jaguara mnie nie stać.
Jeśli już analogię samochodową chcesz stosować, to bardziej pasuje:
"Komunikacją miejską taniej, ale samochodem wygodniej".
>> Pomijając autentycznych zapaleńców, zdecydowana
>> większość ludzi w momencie gdyby byłoby ich na to stać
>> zapłaciłaby przysłowiowej pani Zosi, albo nawet najęła
>> zawodowego kucharza + osobę do sprzatania.
>>
> Ty, a ta pani Zosia to ma placki robić z proszku czy z utartych
> ziemniaków?
Ma robić takie, żeby pracodawca był zadowolony.
Jak i z czego - to jej broszka. O ile zachowa podstawowe
normy higieny - pracodawca wydaje kasę, żeby o takich
pierdołach nie myśleć.
>> Nie rozumiem - po co się oszukiwać?
>>
> Kto tu się oszukuje?
Ykhm... ;)
>> Po prostu krucjatę z obłudą i mydleniem oczu zapoczątkowałem,
>> jak to zmywanie/gotowanie jest najlepszym sposobem na
>> rodzinny wypoczynek, relaks, odprężenie, zabawę etc... ;-P
>>
> Aleś tych wiatraków natłukł...
No Ojcem Tereskiem nie jestem, więc robię to tylko
dla własnego dobrego samopoczucia. :)
Pozdrawiam,
Radek
|