Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Rozwiązywanie konfliktów

Grupy

Szukaj w grupach

 

Rozwiązywanie konfliktów

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 109


« poprzedni wątek następny wątek »

81. Data: 2017-04-28 06:12:14

Temat: Re: Rozwiązywanie konfliktów
Od: pinokio <p...@n...adres.pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 28.04.2017 o 03:19, LeoTar Gnostyk pisze:
> dzieci a także ich dzieci. Dlatego zaproponowałem takie rozwiązanie
> przed sądem mimo tego, iż zdaję sobie sprawę z tego jak nikłe są szansę
> powodzenia mojego przedsięwzięcia. Ale bez pracy nie ma kołaczy więc

Po co wywlekasz swoje prywatne sprawy na forum?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


82. Data: 2017-04-28 06:56:34

Temat: Re: Rozwiązywanie konfliktów
Od: LeoTar Gnostyk <L...@l...net> szukaj wiadomości tego autora

pinokio pisze:
> W dniu 28.04.2017 o 03:19, LeoTar Gnostyk pisze:

>> dzieci a także ich dzieci. Dlatego zaproponowałem takie
>> rozwiązanie przed sądem mimo tego, iż zdaję sobie sprawę z tego jak
>> nikłe są szansę powodzenia mojego przedsięwzięcia. Ale bez pracy
>> nie ma kołaczy więc

> Po co wywlekasz swoje prywatne sprawy na forum?

Wolisz pieprzenie o niczym czyli walenie kotka za pomocą młotka?

--
Pozdrawiam
LeoTar Gnostyk

Świat według LeoTar'a - http://leotar.net/
Pomoc wzajemna jako czynik rozwoju - Piotr Kropotkin
Odważ się wiedzieć - Zygmunt Freud

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


83. Data: 2017-04-28 10:17:27

Temat: Re: Rozwiązywanie konfliktów
Od: Aiua40 <s...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2017-04-28 o 03:19, LeoTar Gnostyk pisze:
> Chiron pisze:
>> Użytkownik "Aiua40" <s...@g...com> napisał w wiadomości
>> news:58fe204e$0$662$65785112@news.neostrada.pl...
>>> W dniu 2017-04-24 o 16:19, Chiron pisze: (ciach)
>
>>>>> a ty jak diagnozujesz? :-)
>
>>>> No cóż - widzę w Tobie dużo agresji, nienawiści wręcz. Weźmy
>>>> choćby zasady pisowni języka polskiego; agresja i nienawiść aż
>>>> bije w oczy z ekranu. :-) Jak to zdiagnozować? No nie wiem - takie
>>>> skłonności do agresji są w wielu chorobach. Stąd moje pytanie - co
>>>> Ci dolega? :-)
>
>>> pytać zawsze można :-)
>
>> Pytasz o moją diagnozę, a gdy ją stawiam, to się wycofujesz. To, że
>> się raczkiem wycofujesz nie zwalnia Cię z uiszczenia opłaty za
>> diagnozę. :-)
>
> Chironie, a może po naszej jakże długiej znajomości postawisz mi nową
> diagnozę na podstawie mojego zachowania, bo czasami tracę nieco grunt
> pod nogami i potrzebuję czyjegoś świeżego spojrzenia z zewnątrz.
>
> Otóż wczoraj odbyła się przed sądem druga rozprawa w sprawie o podział
> naszego majątku wspólnego dorobkowego, którym do chwili obecnej jet
> mieszkanie własnościowe, i której to sprawy nie załatwiliśmy podczas
> rozwodu w 1996/7 roku. Pierwszy raz po 23 latach miałem okazję zobaczyć
> moją córkę Kasię i drugi raz w tym samym czasie młodszego syna Janka.
> Starszego Wojtka (Down) moja eks- niestety nie przyprowadziła jako
> świadka do udziału w sprawie. Bardzo mi było żal Kasi, która wygląda na
> bardzo zmęczoną życiem, i której szeroko otwarte oczy, gdy odpowiadała
> na jakieś tam moje pytanie, świadczyły o tym, że jest nadal przerażonym
> dzieckiem po terapii, którą jej zaserwowali w 1994/5 roku "specjaliści"
> z wrocławskiego ośrodka socjoterapii młodzieżowej na wniosek Teresy M.
> Ponadto życie Kasię też nie rozpieszcza, gdyż ma niepełnosprawnego syna.
> Znacznie lepiej czuje się Jasiu, ulubiony syn Teresy M., który jeszcze
> na razie nie ma problemów rodzinnych (i oby ich nie miał).
>
> Sprawa jak to sprawa. Wnioskodawczynią w sprawie jest Teresa M., ja
> jestem tylko uczestnikiem. Wnioskodawczyni chce udowodnić, ze to dzięki
> niej mamy to mieszkanie, że to wyłącznie ona i jej rodzice przyczynili
> się do tego, że nabyliśmy to mieszkanie i że ja to właściwie nie mam
> żadnego prawa; stara się umniejszyć moją rolę w zabezpieczaniu rodziny i
> naszym materialnym wzbogacaniu się. I dla udowodnienia tego powołała
> świadków, którzy mają zakrzyczeć sąd bez żadnych twardych dowodów, i
> pokazać że właściwie to byłem utrzymankiem Teresy M.
>
> Ale to nie jest ważne. Dla mnie sprawa o podział mieszkania jest
> ostatnią szansą na... odbudowanie rodziny i przywrócenie normalnych
> relacji między nami oraz dziećmi. Jest to oczywiście możliwe tylko
> wówczas gdy odbudujemy nasz związek ale nie na zasadach, które
> obowiązywały przed jego rozpadem, czyli na dominacji kobiety, lecz na
> zasadach partnerskich. I to zaproponowałem mojej eks-: odbudowanie
> pełnej rodziny, i wówczas podział mieszkania będzie niepotrzebny. W
> przypadku, jeżeli Teresa M. nie zgodzi się na moją propozycję proponuję
> podział po 50% pomimo tego, że fizycznie przyczyniłem się znacznie
> bardziej do tego, że ma ona teraz gdzie mieszkać.
>
> Jest to moje ostatnia próba odbudowania rodziny a jedynym warunkiem jaki
> stawiam jest uczciwa rodzinna rozmowa na temat wszystkich niewygodnych
> faktów naszej przeszłości, które - w porę nie wyjaśnione - umożliwiły
> Teresie M. manipulację i obciążanie mnie poczuciem winy za wszystko co
> stało się złego w naszej rodzinie. Manipulacja, której się w porę nie
> przeciwstawiłem, stała się zalążkiem dowolności interpretacji tych
> faktów przez Teresę M. z czego postało następnie kłamstwo historyczne,
> rzecz by można. Zdaję sobie sprawę, że trudno jest się uwolnić od
> kłamstwa, które zostało wbudowane w rodzinną rzeczywistość, i które
> umożliwiło kobiecie sprawowanie nad rodziną niekontrolowanej władzy. Ale
> cóż, spróbować trzeba bo w tle jest dobro i zdrowie emocjonalne naszych
> dzieci a także ich dzieci. Dlatego zaproponowałem takie rozwiązanie
> przed sądem mimo tego, iż zdaję sobie sprawę z tego jak nikłe są szansę
> powodzenia mojego przedsięwzięcia. Ale bez pracy nie ma kołaczy więc
> trzeba działać nawet narażając się na kpiny Teresy M. i przywoływanie do
> porządku przez sędziego, który stwierdził, że sprawa dotyczy podziału
> majątku a nie odbudowania rodziny.
>
> Chironie, czy ja jeszcze mam dobrze pod kopułą?
>
zastanawiam się skąd w tobie takie głębokie poczucie, że można budować
coś na ruinach albo inaczej, coś z niczego. no przecież jeśli przez całe
życie w tym związku nie udało wam się dogadać bo czułeś się manipulowany
seksem i zdominowany, to jak chciałbyś to zrobić 20 lat po rozwodzie
kiedy ani seks jako-taki prawie nie istnieje
9który jak twierdzisz jest zaczynem wszelkiego nieporozumienia) ani nie
sądzę żeby ta twoja ex nagle zrzuciła skorupę(jak twierdzisz)dominantki
i po 60tce dała ci się jak owieczka poinstruować na życie. skoro od
młodości była zmanierowana(jak twierdzisz) to teraz tym bardziej. a
dzieci? cóż, mają swoje dzieci, które chcą wychowywać po swojemu.
ty też jesteś nie mniej zdewastowany, odosobnieniem i pływaniem się w
tym swoim kiślu jedynie słusznych racji(seksualnie/kazirodczego
wyzwolenie). jesteś już zbyt długo i daleko od rodziny i typowo
rodzinnej /codziennej problematyki żeby realistycznie ocenić takie
możliwości.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


84. Data: 2017-04-28 11:54:20

Temat: Re: Rozwiązywanie konfliktów
Od: LeoTar Gnostyk <L...@l...net> szukaj wiadomości tego autora

Aiua40 pisze:
> W dniu 2017-04-28 o 03:19, LeoTar Gnostyk pisze:
>> Chiron pisze:
>>> Użytkownik "Aiua40" <s...@g...com> napisał w wiadomości
>>> news:58fe204e$0$662$65785112@news.neostrada.pl...
>>>> W dniu 2017-04-24 o 16:19, Chiron pisze: (ciach)

>>>>> No cóż - widzę w Tobie dużo agresji, nienawiści wręcz. Weźmy
>>>>> choćby zasady pisowni języka polskiego; agresja i nienawiść
>>>>> aż bije w oczy z ekranu. :-) Jak to zdiagnozować? No nie
>>>>> wiem - takie skłonności do agresji są w wielu chorobach. Stąd
>>>>> moje pytanie - co Ci dolega? :-)

>>>> pytać zawsze można :-)

>>> Pytasz o moją diagnozę, a gdy ją stawiam, to się wycofujesz.
>>> To, że się raczkiem wycofujesz nie zwalnia Cię z uiszczenia
>>> opłaty za diagnozę. :-)

>> Chironie, a może po naszej jakże długiej znajomości postawisz mi
>> nową diagnozę na podstawie mojego zachowania, bo czasami tracę
>> nieco grunt pod nogami i potrzebuję czyjegoś świeżego spojrzenia z
>> zewnątrz.
>>
>> Otóż wczoraj odbyła się przed sądem druga rozprawa w sprawie o
>> podział naszego majątku wspólnego dorobkowego, którym do chwili
>> obecnej jet mieszkanie własnościowe, i której to sprawy nie
>> załatwiliśmy podczas rozwodu w 1996/7 roku. Pierwszy raz po 23
>> latach miałem okazję zobaczyć moją córkę Kasię i drugi raz w tym
>> samym czasie młodszego syna Janka. Starszego Wojtka (Down) moja
>> eks- niestety nie przyprowadziła jako świadka do udziału w
>> sprawie. Bardzo mi było żal Kasi, która wygląda na bardzo zmęczoną
>> życiem, i której szeroko otwarte oczy, gdy odpowiadała na jakieś
>> tam moje pytanie, świadczyły o tym, że jest nadal przerażonym
>> dzieckiem po terapii, którą jej zaserwowali w 1994/5 roku
>> "specjaliści" z wrocławskiego ośrodka socjoterapii młodzieżowej na
>> wniosek Teresy M. Ponadto życie Kasię też nie rozpieszcza, gdyż ma
>> niepełnosprawnego syna. Znacznie lepiej czuje się Jasiu, ulubiony
>> syn Teresy M., który jeszcze na razie nie ma problemów rodzinnych
>> (i oby ich nie miał).
>>
>> Sprawa jak to sprawa. Wnioskodawczynią w sprawie jest Teresa M., ja
>> jestem tylko uczestnikiem. Wnioskodawczyni chce udowodnić, ze to
>> dzięki niej mamy to mieszkanie, że to wyłącznie ona i jej rodzice
>> przyczynili się do tego, że nabyliśmy to mieszkanie i że ja to
>> właściwie nie mam żadnego prawa; stara się umniejszyć moją rolę w
>> zabezpieczaniu rodziny i naszym materialnym wzbogacaniu się. I dla
>> udowodnienia tego powołała świadków, którzy mają zakrzyczeć sąd
>> bez żadnych twardych dowodów, i pokazać że właściwie to byłem
>> utrzymankiem Teresy M.
>>
>> Ale to nie jest ważne. Dla mnie sprawa o podział mieszkania jest
>> ostatnią szansą na... odbudowanie rodziny i przywrócenie normalnych
>> relacji między nami oraz dziećmi. Jest to oczywiście możliwe tylko
>> wówczas gdy odbudujemy nasz związek ale nie na zasadach, które
>> obowiązywały przed jego rozpadem, czyli na dominacji kobiety, lecz
>> na zasadach partnerskich. I to zaproponowałem mojej eks-:
>> odbudowanie pełnej rodziny, i wówczas podział mieszkania będzie
>> niepotrzebny. W przypadku, jeżeli Teresa M. nie zgodzi się na moją
>> propozycję proponuję podział po 50% pomimo tego, że fizycznie
>> przyczyniłem się znacznie bardziej do tego, że ma ona teraz gdzie
>> mieszkać.
>>
>> Jest to moje ostatnia próba odbudowania rodziny a jedynym
>> warunkiem jaki stawiam jest uczciwa rodzinna rozmowa na temat
>> wszystkich niewygodnych faktów naszej przeszłości, które - w porę
>> nie wyjaśnione - umożliwiły Teresie M. manipulację i obciążanie
>> mnie poczuciem winy za wszystko co stało się złego w naszej
>> rodzinie. Manipulacja, której się w porę nie przeciwstawiłem, stała
>> się zalążkiem dowolności interpretacji tych faktów przez Teresę M.
>> z czego postało następnie kłamstwo historyczne, rzecz by można.
>> Zdaję sobie sprawę, że trudno jest się uwolnić od kłamstwa, które
>> zostało wbudowane w rodzinną rzeczywistość, i które umożliwiło
>> kobiecie sprawowanie nad rodziną niekontrolowanej władzy. Ale cóż,
>> spróbować trzeba bo w tle jest dobro i zdrowie emocjonalne naszych
>> dzieci a także ich dzieci. Dlatego zaproponowałem takie rozwiązanie
>> przed sądem mimo tego, iż zdaję sobie sprawę z tego jak nikłe są
>> szansę powodzenia mojego przedsięwzięcia. Ale bez pracy nie ma
>> kołaczy więc trzeba działać nawet narażając się na kpiny Teresy M.
>> i przywoływanie do porządku przez sędziego, który stwierdził, że
>> sprawa dotyczy podziału majątku a nie odbudowania rodziny.
>>
>> Chironie, czy ja jeszcze mam dobrze pod kopułą?

> zastanawiam się skąd w tobie takie głębokie poczucie, że można
> budować coś na ruinach albo inaczej, coś z niczego. no przecież
> jeśli przez całe życie w tym związku nie udało wam się dogadać bo
> czułeś się manipulowany seksem i zdominowany, to jak chciałbyś to
> zrobić 20 lat po rozwodzie kiedy ani seks jako-taki prawie nie
> istnieje, który jak twierdzisz jest zaczynem wszelkiego
> nieporozumienia) ani nie sądzę żeby ta twoja ex nagle zrzuciła
> skorupę (jak twierdzisz) dominantki i po 60tce dała ci się jak
> owieczka poinstruować na życie. skoro od młodości była
> zmanierowana(jak twierdzisz) to teraz tym bardziej. a dzieci? cóż,
> mają swoje dzieci, które chcą wychowywać po swojemu. ty też jesteś
> nie mniej zdewastowany, odosobnieniem i pływaniem się w tym swoim
> kiślu jedynie słusznych racji(seksualnie/kazirodczego wyzwolenie).
> jesteś już zbyt długo i daleko od rodziny i typowo rodzinnej
> /codziennej problematyki żeby realistycznie ocenić takie możliwości.

W tym co piszesz jest dużo racji jeżeli patrzeć z punktu widzenia
przeciętnego Kowalskiego. Zdaje sobie doskonale sprawę z tego jak bardzo
trudno jest zaufać, szczególnie wówczas gdy, tak jak moja eks-, całą
budowlę zbudowało się na manipulacji i kłamstwie, okłamując całe swoje
bliższe i dalsze otoczenie i zwalając winę za ewentualne niepowodzenia
rodziny na tego nieobecnego "kozła ofiarnego", którego na siłę i pod
grożbą sankcji policyjnej wyeliminowano z gry rodzinnej. Zbudowała swoje
poczucie własnej wartości przede wszystkim okłamując dzieci i to jest
najtrudniejsze, choć nie całkiem niemożliwe do pokonania; wystarczy
zaufać. Niestety, ten kto oszukuje mierzy wszystkich innych tą sama
miarą i dlatego musi dominować by przypadkiem samemu nie ulec oszustwu,
gdyż wówczas rozpadłoby się jego przekonanie o jego własnej
doskonałości. Więc woli trwać w tym stanie niszcząc swoich najbliższych,
czyli dzieci, zamiast zrewidować swoje postępowanie. Bogini Kali wiele
ma twarzy. :-(

A wiesz dlaczego myślę, że mamy znikome ale jednak szanse na powodzenie.
Oboje mamy wytrenowane umysły i mimo upływu lat - mówię teraz za siebie
- czuję, że mój umysł jest coraz elastyczniejszy pomimo dogmatyczności w
kwestii wychowania seksualnego. Ponieważ oboje trenowaliśmy
(studiowaliśmy) tę samą dziedzinę więc jestem głęboko przekonany o tym,
że sposób działania umysłu Teresy M. niewiele różni się od mojego poza
tym jednym, że ja budowałem poczucie własnej wartości własnymi rękami i
nadstawiając własnego karku a ona bezwzględnie wykorzystywała w tym celu
dzieci (o sobie samym nie wspomnę, gdyż to jest drobiazg). Ponoć
nadzieja matką głupich ale ja liczę na to, że pomimo tych wszystkich
kłamstw, którymi się obudowała stać ją na czyn wielki i przełamie
zaklęty krąg. Nie mogłem natomiast pozostawić niewykorzystaną żadnej
szansy na porozumienie nie tylko dla dobra dzieci ale również dla
czystości własnego sumienia by jakiekolwiek zaniedbanie z mojej strony w
tej sprawie nie obciążało mojego przyszłego życia. Nie wolno mi jest
postąpić tak, jak postąpiłem z moją pierwszą rodziną i dałem się
zmanipulować Teresie M. Chociaż, jak to już wcześniej podkreślałem, ten
mój błąd/nie błąd doprowadził nie do wyjaśnienia pochodzenia oraz celu
działania przemocy. Może brzmi to trochę bezdusznie, ale Natura jest
bardzo rozrzutna i składa w ofierze niewinne dzieci w poszukiwaniu
najlepszego i trwałego rozwiązania dla stabilności Życia.

Co do budowania na gruzach... No cóż od wieków zawsze budujemy coś na
gruzach struktur wcześniejszych, które się nie sprawdziły ale pozostała
po nich żyzna gleba. Budujemy nawet na zgliszczach po trzęsieniach ziemi
i wulkanicznych erupcjach. Podobnie z uprawianiem seksu, które jest
możliwe niezależnie od wieku a zależy od szacunku i zaufania do siebie i
do partnera, czyli jest aktywnością powodowaną stanem umysłu raczej
aniżeli stanem ciała. Bez zaufania i szacunku wzajemnego nie jest
możliwe całkowite roztopienie się w sobie natomiast fizyczne możliwości
są uwarunkowane wiarą we własne siły i szacunkiem dla samego siebie oraz
aprobatą partnera. Rzeczywiście trudno jest spełnić te warunki jeżeli
którykolwiek z partnerów oszukuje lub gdy pojawia się nawet cień
manipulacji.

--
Pozdrawiam
LeoTar Gnostyk

Świat według LeoTar'a - http://leotar.net/
Pomoc wzajemna jako czynik rozwoju - Piotr Kropotkin
Odważ się wiedzieć - Zygmunt Freud

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


85. Data: 2017-04-28 13:25:28

Temat: Re: Rozwiązywanie konfliktów
Od: Aiua40 <s...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2017-04-28 o 11:54, LeoTar Gnostyk pisze:
> Aiua40 pisze:
>> W dniu 2017-04-28 o 03:19, LeoTar Gnostyk pisze:
>>> Chiron pisze:
>>>> Użytkownik "Aiua40" <s...@g...com> napisał w wiadomości
>>>> news:58fe204e$0$662$65785112@news.neostrada.pl...
>>>>> W dniu 2017-04-24 o 16:19, Chiron pisze: (ciach)
>
>>>>>> No cóż - widzę w Tobie dużo agresji, nienawiści wręcz. Weźmy
>>>>>> choćby zasady pisowni języka polskiego; agresja i nienawiść
>>>>>> aż bije w oczy z ekranu. :-) Jak to zdiagnozować? No nie
>>>>>> wiem - takie skłonności do agresji są w wielu chorobach. Stąd
>>>>>> moje pytanie - co Ci dolega? :-)
>
>>>>> pytać zawsze można :-)
>
>>>> Pytasz o moją diagnozę, a gdy ją stawiam, to się wycofujesz.
>>>> To, że się raczkiem wycofujesz nie zwalnia Cię z uiszczenia
>>>> opłaty za diagnozę. :-)
>
>>> Chironie, a może po naszej jakże długiej znajomości postawisz mi
>>> nową diagnozę na podstawie mojego zachowania, bo czasami tracę
>>> nieco grunt pod nogami i potrzebuję czyjegoś świeżego spojrzenia z
>>> zewnątrz.
>>>
>>> Otóż wczoraj odbyła się przed sądem druga rozprawa w sprawie o
>>> podział naszego majątku wspólnego dorobkowego, którym do chwili
>>> obecnej jet mieszkanie własnościowe, i której to sprawy nie
>>> załatwiliśmy podczas rozwodu w 1996/7 roku. Pierwszy raz po 23
>>> latach miałem okazję zobaczyć moją córkę Kasię i drugi raz w tym
>>> samym czasie młodszego syna Janka. Starszego Wojtka (Down) moja
>>> eks- niestety nie przyprowadziła jako świadka do udziału w
>>> sprawie. Bardzo mi było żal Kasi, która wygląda na bardzo zmęczoną
>>> życiem, i której szeroko otwarte oczy, gdy odpowiadała na jakieś
>>> tam moje pytanie, świadczyły o tym, że jest nadal przerażonym
>>> dzieckiem po terapii, którą jej zaserwowali w 1994/5 roku
>>> "specjaliści" z wrocławskiego ośrodka socjoterapii młodzieżowej na
>>> wniosek Teresy M. Ponadto życie Kasię też nie rozpieszcza, gdyż ma
>>> niepełnosprawnego syna. Znacznie lepiej czuje się Jasiu, ulubiony
>>> syn Teresy M., który jeszcze na razie nie ma problemów rodzinnych
>>> (i oby ich nie miał).
>>>
>>> Sprawa jak to sprawa. Wnioskodawczynią w sprawie jest Teresa M., ja
>>> jestem tylko uczestnikiem. Wnioskodawczyni chce udowodnić, ze to
>>> dzięki niej mamy to mieszkanie, że to wyłącznie ona i jej rodzice
>>> przyczynili się do tego, że nabyliśmy to mieszkanie i że ja to
>>> właściwie nie mam żadnego prawa; stara się umniejszyć moją rolę w
>>> zabezpieczaniu rodziny i naszym materialnym wzbogacaniu się. I dla
>>> udowodnienia tego powołała świadków, którzy mają zakrzyczeć sąd
>>> bez żadnych twardych dowodów, i pokazać że właściwie to byłem
>>> utrzymankiem Teresy M.
>>>
>>> Ale to nie jest ważne. Dla mnie sprawa o podział mieszkania jest
>>> ostatnią szansą na... odbudowanie rodziny i przywrócenie normalnych
>>> relacji między nami oraz dziećmi. Jest to oczywiście możliwe tylko
>>> wówczas gdy odbudujemy nasz związek ale nie na zasadach, które
>>> obowiązywały przed jego rozpadem, czyli na dominacji kobiety, lecz
>>> na zasadach partnerskich. I to zaproponowałem mojej eks-:
>>> odbudowanie pełnej rodziny, i wówczas podział mieszkania będzie
>>> niepotrzebny. W przypadku, jeżeli Teresa M. nie zgodzi się na moją
>>> propozycję proponuję podział po 50% pomimo tego, że fizycznie
>>> przyczyniłem się znacznie bardziej do tego, że ma ona teraz gdzie
>>> mieszkać.
>>>
>>> Jest to moje ostatnia próba odbudowania rodziny a jedynym
>>> warunkiem jaki stawiam jest uczciwa rodzinna rozmowa na temat
>>> wszystkich niewygodnych faktów naszej przeszłości, które - w porę
>>> nie wyjaśnione - umożliwiły Teresie M. manipulację i obciążanie
>>> mnie poczuciem winy za wszystko co stało się złego w naszej
>>> rodzinie. Manipulacja, której się w porę nie przeciwstawiłem, stała
>>> się zalążkiem dowolności interpretacji tych faktów przez Teresę M.
>>> z czego postało następnie kłamstwo historyczne, rzecz by można.
>>> Zdaję sobie sprawę, że trudno jest się uwolnić od kłamstwa, które
>>> zostało wbudowane w rodzinną rzeczywistość, i które umożliwiło
>>> kobiecie sprawowanie nad rodziną niekontrolowanej władzy. Ale cóż,
>>> spróbować trzeba bo w tle jest dobro i zdrowie emocjonalne naszych
>>> dzieci a także ich dzieci. Dlatego zaproponowałem takie rozwiązanie
>>> przed sądem mimo tego, iż zdaję sobie sprawę z tego jak nikłe są
>>> szansę powodzenia mojego przedsięwzięcia. Ale bez pracy nie ma
>>> kołaczy więc trzeba działać nawet narażając się na kpiny Teresy M.
>>> i przywoływanie do porządku przez sędziego, który stwierdził, że
>>> sprawa dotyczy podziału majątku a nie odbudowania rodziny.
>>>
>>> Chironie, czy ja jeszcze mam dobrze pod kopułą?
>
>> zastanawiam się skąd w tobie takie głębokie poczucie, że można
>> budować coś na ruinach albo inaczej, coś z niczego. no przecież
>> jeśli przez całe życie w tym związku nie udało wam się dogadać bo
>> czułeś się manipulowany seksem i zdominowany, to jak chciałbyś to
>> zrobić 20 lat po rozwodzie kiedy ani seks jako-taki prawie nie
>> istnieje, który jak twierdzisz jest zaczynem wszelkiego
>> nieporozumienia) ani nie sądzę żeby ta twoja ex nagle zrzuciła
>> skorupę (jak twierdzisz) dominantki i po 60tce dała ci się jak
>> owieczka poinstruować na życie. skoro od młodości była
>> zmanierowana(jak twierdzisz) to teraz tym bardziej. a dzieci? cóż,
>> mają swoje dzieci, które chcą wychowywać po swojemu. ty też jesteś
>> nie mniej zdewastowany, odosobnieniem i pływaniem się w tym swoim
>> kiślu jedynie słusznych racji(seksualnie/kazirodczego wyzwolenie).
>> jesteś już zbyt długo i daleko od rodziny i typowo rodzinnej
>> /codziennej problematyki żeby realistycznie ocenić takie możliwości.
>
> W tym co piszesz jest dużo racji jeżeli patrzeć z punktu widzenia
> przeciętnego Kowalskiego. Zdaje sobie doskonale sprawę z tego jak bardzo
> trudno jest zaufać, szczególnie wówczas gdy, tak jak moja eks-, całą
> budowlę zbudowało się na manipulacji i kłamstwie, okłamując całe swoje
> bliższe i dalsze otoczenie i zwalając winę za ewentualne niepowodzenia
> rodziny na tego nieobecnego "kozła ofiarnego", którego na siłę i pod
> grożbą sankcji policyjnej wyeliminowano z gry rodzinnej. Zbudowała swoje
> poczucie własnej wartości przede wszystkim okłamując dzieci i to jest
> najtrudniejsze, choć nie całkiem niemożliwe do pokonania; wystarczy
> zaufać. Niestety, ten kto oszukuje mierzy wszystkich innych tą sama
> miarą i dlatego musi dominować by przypadkiem samemu nie ulec oszustwu,
> gdyż wówczas rozpadłoby się jego przekonanie o jego własnej
> doskonałości. Więc woli trwać w tym stanie niszcząc swoich najbliższych,
> czyli dzieci, zamiast zrewidować swoje postępowanie. Bogini Kali wiele
> ma twarzy. :-(
>
> A wiesz dlaczego myślę, że mamy znikome ale jednak szanse na powodzenie.
> Oboje mamy wytrenowane umysły i mimo upływu lat - mówię teraz za siebie
> - czuję, że mój umysł jest coraz elastyczniejszy pomimo dogmatyczności w
> kwestii wychowania seksualnego. Ponieważ oboje trenowaliśmy
> (studiowaliśmy) tę samą dziedzinę więc jestem głęboko przekonany o tym,
> że sposób działania umysłu Teresy M. niewiele różni się od mojego poza
> tym jednym, że ja budowałem poczucie własnej wartości własnymi rękami i
> nadstawiając własnego karku a ona bezwzględnie wykorzystywała w tym celu
> dzieci (o sobie samym nie wspomnę, gdyż to jest drobiazg). Ponoć
> nadzieja matką głupich ale ja liczę na to, że pomimo tych wszystkich
> kłamstw, którymi się obudowała stać ją na czyn wielki i przełamie
> zaklęty krąg. Nie mogłem natomiast pozostawić niewykorzystaną żadnej
> szansy na porozumienie nie tylko dla dobra dzieci ale również dla
> czystości własnego sumienia by jakiekolwiek zaniedbanie z mojej strony w
> tej sprawie nie obciążało mojego przyszłego życia. Nie wolno mi jest
> postąpić tak, jak postąpiłem z moją pierwszą rodziną i dałem się
> zmanipulować Teresie M. Chociaż, jak to już wcześniej podkreślałem, ten
> mój błąd/nie błąd doprowadził nie do wyjaśnienia pochodzenia oraz celu
> działania przemocy. Może brzmi to trochę bezdusznie, ale Natura jest
> bardzo rozrzutna i składa w ofierze niewinne dzieci w poszukiwaniu
> najlepszego i trwałego rozwiązania dla stabilności Życia.
>
> Co do budowania na gruzach... No cóż od wieków zawsze budujemy coś na
> gruzach struktur wcześniejszych, które się nie sprawdziły ale pozostała
> po nich żyzna gleba. Budujemy nawet na zgliszczach po trzęsieniach ziemi
> i wulkanicznych erupcjach. Podobnie z uprawianiem seksu, które jest
> możliwe niezależnie od wieku a zależy od szacunku i zaufania do siebie i
> do partnera, czyli jest aktywnością powodowaną stanem umysłu raczej
> aniżeli stanem ciała. Bez zaufania i szacunku wzajemnego nie jest
> możliwe całkowite roztopienie się w sobie natomiast fizyczne możliwości
> są uwarunkowane wiarą we własne siły i szacunkiem dla samego siebie oraz
> aprobatą partnera. Rzeczywiście trudno jest spełnić te warunki jeżeli
> którykolwiek z partnerów oszukuje lub gdy pojawia się nawet cień
> manipulacji.
>
wiesz co ja sobie myślę? będę z tobą szczera. :-) po tym wpisie a
zwłaszcza po stwierdzeniu że:
"mówię teraz za siebie - czuję, że mój umysł jest coraz elastyczniejszy
pomimo dogmatyczności w kwestii wychowania seksualnego."
ty już tak naprawdę nic nie chcesz wcielać bo wiesz, że to już wszystko
za późno, tylko boisz się umierać samotności/wśród obcych ludzi.
dręczy cię pewno myśl jak zostaniesz zapamiętany przez dzieci i
wnuczęta. czy to nie jest tak, że przemyślałeś sobie przez te lata różne
błędy, stworzyłeś na ich kanwie ten swój tron nieomylności trzymając za
jedna nogę freuda i podbudowując męskie ego (poniewczasie) ale że
zdajesz sobie sprawę że nic tym u nikogo z rodziny nie ugrasz, to
zwyczajnie chcesz ugody. dla mnie to nawet bardziej ludzkie. jeśli(jak
twierdzisz) ex obudowała się kłamstwami które przyczyniły się do rozpadu
waszej rodziny to ty obudowałeś się(poniewczasie) teoriami za które aż
trudno nie wsadzić cię do więzienia(bo na psychicznie chorego ty mi
niestety nie "wyglądasz") żeby zrównoważyć wewnętrzny ból niepowodzeń
małżeńskich x2. jakby nie patrzeć wet za wet. znam mężczyzn którzy
zostali skutecznie odseparowani przez matki od dzieci, i miotają się
podobnie jak ty ale znam też ojców którzy postąpili podobnie wobec
matek. puenty nie będzie bo niektórych błędów w życiu po prostu nie da
się naprawić, trzeba z nimi żyć.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


86. Data: 2017-04-28 16:07:26

Temat: Re: Rozwiązywanie konfliktów
Od: LeoTar Gnostyk <L...@l...net> szukaj wiadomości tego autora

Aiua40 pisze:
> W dniu 2017-04-28 o 11:54, LeoTar Gnostyk pisze:
>> Aiua40 pisze:
>>> W dniu 2017-04-28 o 03:19, LeoTar Gnostyk pisze:

>>>> Chironie, a może po naszej jakże długiej znajomości postawisz
>>>> mi nową diagnozę na podstawie mojego zachowania, bo czasami
>>>> tracę nieco grunt pod nogami i potrzebuję czyjegoś świeżego
>>>> spojrzenia z zewnątrz.
>>>>
>>>> Otóż wczoraj odbyła się przed sądem druga rozprawa w sprawie o
>>>> podział naszego majątku wspólnego dorobkowego, którym do chwili
>>>> obecnej jet mieszkanie własnościowe, i której to sprawy nie
>>>> załatwiliśmy podczas rozwodu w 1996/7 roku. Pierwszy raz po 23
>>>> latach miałem okazję zobaczyć moją córkę Kasię i drugi raz w
>>>> tym samym czasie młodszego syna Janka. Starszego Wojtka (Down)
>>>> moja eks- niestety nie przyprowadziła jako świadka do udziału w
>>>> sprawie. Bardzo mi było żal Kasi, która wygląda na bardzo
>>>> zmęczoną życiem, i której szeroko otwarte oczy, gdy odpowiadała
>>>> na jakieś tam moje pytanie, świadczyły o tym, że jest nadal
>>>> przerażonym dzieckiem po terapii, którą jej zaserwowali w
>>>> 1994/5 roku "specjaliści" z wrocławskiego ośrodka socjoterapii
>>>> młodzieżowej na wniosek Teresy M. Ponadto życie Kasię też nie
>>>> rozpieszcza, gdyż ma niepełnosprawnego syna. Znacznie lepiej
>>>> czuje się Jasiu, ulubiony syn Teresy M., który jeszcze na razie
>>>> nie ma problemów rodzinnych (i oby ich nie miał).
>>>>
>>>> Sprawa jak to sprawa. Wnioskodawczynią w sprawie jest Teresa
>>>> M., ja jestem tylko uczestnikiem. Wnioskodawczyni chce
>>>> udowodnić, ze to dzięki niej mamy to mieszkanie, że to
>>>> wyłącznie ona i jej rodzice przyczynili się do tego, że
>>>> nabyliśmy to mieszkanie i że ja to właściwie nie mam żadnego
>>>> prawa; stara się umniejszyć moją rolę w zabezpieczaniu rodziny
>>>> i naszym materialnym wzbogacaniu się. I dla udowodnienia tego
>>>> powołała świadków, którzy mają zakrzyczeć sąd bez żadnych
>>>> twardych dowodów, i pokazać że właściwie to byłem utrzymankiem
>>>> Teresy M.
>>>>
>>>> Ale to nie jest ważne. Dla mnie sprawa o podział mieszkania
>>>> jest ostatnią szansą na... odbudowanie rodziny i przywrócenie
>>>> normalnych relacji między nami oraz dziećmi. Jest to oczywiście
>>>> możliwe tylko wówczas gdy odbudujemy nasz związek ale nie na
>>>> zasadach, które obowiązywały przed jego rozpadem, czyli na
>>>> dominacji kobiety, lecz na zasadach partnerskich. I to
>>>> zaproponowałem mojej eks-: odbudowanie pełnej rodziny, i
>>>> wówczas podział mieszkania będzie niepotrzebny. W przypadku,
>>>> jeżeli Teresa M. nie zgodzi się na moją propozycję proponuję
>>>> podział po 50% pomimo tego, że fizycznie przyczyniłem się
>>>> znacznie bardziej do tego, że ma ona teraz gdzie mieszkać.
>>>>
>>>> Jest to moje ostatnia próba odbudowania rodziny a jedynym
>>>> warunkiem jaki stawiam jest uczciwa rodzinna rozmowa na temat
>>>> wszystkich niewygodnych faktów naszej przeszłości, które - w
>>>> porę nie wyjaśnione - umożliwiły Teresie M. manipulację i
>>>> obciążanie mnie poczuciem winy za wszystko co stało się złego w
>>>> naszej rodzinie. Manipulacja, której się w porę nie
>>>> przeciwstawiłem, stała się zalążkiem dowolności interpretacji
>>>> tych faktów przez Teresę M. z czego postało następnie kłamstwo
>>>> historyczne, rzecz by można. Zdaję sobie sprawę, że trudno
>>>> jest się uwolnić od kłamstwa, które zostało wbudowane w
>>>> rodzinną rzeczywistość, i które umożliwiło kobiecie sprawowanie
>>>> nad rodziną niekontrolowanej władzy. Ale cóż, spróbować trzeba
>>>> bo w tle jest dobro i zdrowie emocjonalne naszych dzieci a
>>>> także ich dzieci. Dlatego zaproponowałem takie rozwiązanie
>>>> przed sądem mimo tego, iż zdaję sobie sprawę z tego jak nikłe
>>>> są szansę powodzenia mojego przedsięwzięcia. Ale bez pracy nie
>>>> ma kołaczy więc trzeba działać nawet narażając się na kpiny
>>>> Teresy M. i przywoływanie do porządku przez sędziego, który
>>>> stwierdził, że sprawa dotyczy podziału majątku a nie
>>>> odbudowania rodziny.
>>>>
>>>> Chironie, czy ja jeszcze mam dobrze pod kopułą?

>>> zastanawiam się skąd w tobie takie głębokie poczucie, że można
>>> budować coś na ruinach albo inaczej, coś z niczego. no przecież
>>> jeśli przez całe życie w tym związku nie udało wam się dogadać
>>> bo czułeś się manipulowany seksem i zdominowany, to jak chciałbyś
>>> to zrobić 20 lat po rozwodzie kiedy ani seks jako-taki prawie
>>> nie istnieje, który jak twierdzisz jest zaczynem wszelkiego
>>> nieporozumienia) ani nie sądzę żeby ta twoja ex nagle zrzuciła
>>> skorupę (jak twierdzisz) dominantki i po 60tce dała ci się jak
>>> owieczka poinstruować na życie. skoro od młodości była
>>> zmanierowana(jak twierdzisz) to teraz tym bardziej. a dzieci?
>>> cóż, mają swoje dzieci, które chcą wychowywać po swojemu. ty też
>>> jesteś nie mniej zdewastowany, odosobnieniem i pływaniem się w
>>> tym swoim kiślu jedynie słusznych racji(seksualnie/kazirodczego
>>> wyzwolenie). jesteś już zbyt długo i daleko od rodziny i typowo
>>> rodzinnej /codziennej problematyki żeby realistycznie ocenić
>>> takie możliwości.

>> W tym co piszesz jest dużo racji jeżeli patrzeć z punktu widzenia
>> przeciętnego Kowalskiego. Zdaje sobie doskonale sprawę z tego jak
>> bardzo trudno jest zaufać, szczególnie wówczas gdy, tak jak moja
>> eks-, całą budowlę zbudowało się na manipulacji i kłamstwie,
>> okłamując całe swoje bliższe i dalsze otoczenie i zwalając winę za
>> ewentualne niepowodzenia rodziny na tego nieobecnego "kozła
>> ofiarnego", którego na siłę i pod grożbą sankcji policyjnej
>> wyeliminowano z gry rodzinnej. Zbudowała swoje poczucie własnej
>> wartości przede wszystkim okłamując dzieci i to jest
>> najtrudniejsze, choć nie całkiem niemożliwe do pokonania;
>> wystarczy zaufać. Niestety, ten kto oszukuje mierzy wszystkich
>> innych tą sama miarą i dlatego musi dominować by przypadkiem samemu
>> nie ulec oszustwu, gdyż wówczas rozpadłoby się jego przekonanie o
>> jego własnej doskonałości. Więc woli trwać w tym stanie niszcząc
>> swoich najbliższych, czyli dzieci, zamiast zrewidować swoje
>> postępowanie. Bogini Kali wiele ma twarzy. :-(
>>
>> A wiesz dlaczego myślę, że mamy znikome ale jednak szanse na
>> powodzenie. Oboje mamy wytrenowane umysły i mimo upływu lat - mówię
>> teraz za siebie - czuję, że mój umysł jest coraz elastyczniejszy
>> pomimo dogmatyczności w kwestii wychowania seksualnego. Ponieważ
>> oboje trenowaliśmy (studiowaliśmy) tę samą dziedzinę więc jestem
>> głęboko przekonany o tym, że sposób działania umysłu Teresy M.
>> niewiele różni się od mojego poza tym jednym, że ja budowałem
>> poczucie własnej wartości własnymi rękami i nadstawiając własnego
>> karku a ona bezwzględnie wykorzystywała w tym celu dzieci (o sobie
>> samym nie wspomnę, gdyż to jest drobiazg). Ponoć nadzieja matką
>> głupich ale ja liczę na to, że pomimo tych wszystkich kłamstw,
>> którymi się obudowała stać ją na czyn wielki i przełamie zaklęty
>> krąg. Nie mogłem natomiast pozostawić niewykorzystaną żadnej szansy
>> na porozumienie nie tylko dla dobra dzieci ale również dla
>> czystości własnego sumienia by jakiekolwiek zaniedbanie z mojej
>> strony w tej sprawie nie obciążało mojego przyszłego życia. Nie
>> wolno mi jest postąpić tak, jak postąpiłem z moją pierwszą rodziną
>> i dałem się zmanipulować Teresie M. Chociaż, jak to już wcześniej
>> podkreślałem, ten mój błąd/nie błąd doprowadził nie do wyjaśnienia
>> pochodzenia oraz celu działania przemocy. Może brzmi to trochę
>> bezdusznie, ale Natura jest bardzo rozrzutna i składa w ofierze
>> niewinne dzieci w poszukiwaniu najlepszego i trwałego rozwiązania
>> dla stabilności Życia.
>>
>> Co do budowania na gruzach... No cóż od wieków zawsze budujemy coś
>> na gruzach struktur wcześniejszych, które się nie sprawdziły ale
>> pozostała po nich żyzna gleba. Budujemy nawet na zgliszczach po
>> trzęsieniach ziemi i wulkanicznych erupcjach. Podobnie z
>> uprawianiem seksu, które jest możliwe niezależnie od wieku a zależy
>> od szacunku i zaufania do siebie i do partnera, czyli jest
>> aktywnością powodowaną stanem umysłu raczej aniżeli stanem ciała.
>> Bez zaufania i szacunku wzajemnego nie jest możliwe całkowite
>> roztopienie się w sobie natomiast fizyczne możliwości są
>> uwarunkowane wiarą we własne siły i szacunkiem dla samego siebie
>> oraz aprobatą partnera. Rzeczywiście trudno jest spełnić te warunki
>> jeżeli którykolwiek z partnerów oszukuje lub gdy pojawia się nawet
>> cień manipulacji.

> wiesz co ja sobie myślę? będę z tobą szczera. :-) po tym wpisie a
> zwłaszcza po stwierdzeniu że: "mówię teraz za siebie - czuję, że mój
> umysł jest coraz elastyczniejszy pomimo dogmatyczności w kwestii
> wychowania seksualnego." ty już tak naprawdę nic nie chcesz wcielać
> bo wiesz, że to już wszystko za późno, tylko boisz się umierać
> samotności/wśród obcych ludzi.

Cóż, mogę Ci tylko odpowiedzieć, że bardzo się mylisz. Ani nie jestem
samotny ani też niezdolny do praktycznego wdrożenia swojego pomysłu.


> dręczy cię pewno myśl jak zostaniesz zapamiętany przez dzieci i
> wnuczęta.

To mnie specjalnie nie interesuje gdyż nie o pamięć chodzi lecz o efekt
mojej społecznej aktywności.


> czy to nie jest tak, że przemyślałeś sobie przez te lata różne błędy,
> stworzyłeś na ich kanwie ten swój tron nieomylności trzymając za
> jedna nogę Freuda i podbudowując męskie ego (poniewczasie) ale że
> zdajesz sobie sprawę że nic tym u nikogo z rodziny nie ugrasz, to
> zwyczajnie chcesz ugody.

Nie przeczytałaś uważnie mojej wcześniejszej odpowiedzi. Powtórzę więc.
Ponieważ jedynym moim sędzią jest i będzie moje sumienie więc
wykorzystuję wszystkie szanse odbudowy rodziny w celu uniknięcia
sytuacji, z którą miałem do czynienia po rozpadzie mojego pierwszego
małżeństwa (moje poczucie winy, które wykorzystywała Teresa M.).


> dla mnie to nawet bardziej ludzkie.

To dlaczego próbujesz robić za umniejszacza mojego poczucia własnej
wartości? Poczytaj sobie "Wrednych ludzi" J.J.Cartera, znajdziesz w
mojej biblioteczce.


> jeśli(jak twierdzisz) ex obudowała się kłamstwami które przyczyniły
> się do rozpadu waszej rodziny to ty obudowałeś się (poniewczasie)
> teoriami za które aż trudno nie wsadzić cię do więzienia (bo na
> psychicznie chorego ty mi niestety nie "wyglądasz") żeby zrównoważyć
> wewnętrzny ból niepowodzeń małżeńskich x2.

Matriarchalnym prawem, które dogadza kobietom w ich walce o dominację
nad mężczyznami, mnie nie przestraszysz. Nie przeżywam również żadnych
rozterek z powodu niepowodzeń małżeńskich, gdyż zdaję sobie sprawę jaka
jest dola reformatorów. Zresztą jako emocjonalny androgyn potrafię być
sam z sobą bez potrzeby kontaktów z innymi ludżmi (chociaż tych
kontaktów mam aż w nadmiarze). Moje doświadczenia małżeńskie
doprowadziły mnie do całkowitego uniezależnienia się od drugiego
człowieka w tym również od kobiet; co nie znaczy, że dla właściwej
kobiety nie znajdzie się miejsce w moim sercu i umyśle.


> jakby nie patrzeć wet za wet. znam mężczyzn którzy zostali
> skutecznie odseparowani przez matki od dzieci, i miotają się podobnie
> jak ty ale znam też ojców którzy postąpili podobnie wobec matek.

Im więcej będzie takich jak ja tym szybciej rodzaj ludzki wyrośnie ze
swojej zwierzęcości tak starannie podtrzymywanej przez kobiety. Dzięki
kobietom rodzaj ludzki zaistniał i przetrwał do dzisiaj ale też dzięki
kobietom upadnie tak jak to czyni ze swoimi dziećmi bogini Kali.


> puenty nie będzie bo niektórych błędów w życiu po prostu nie da się
> naprawić, trzeba z nimi żyć.

W życiu mamy do czynienia z faktami. To czy są one odczytywane jako
błędy czy jako fakty twórcze to już tylko ludzka interpretacja. Dla mnie
fakty z mojego życia są kamieniami znaczącymi moją drogę ku
samoświadomości i wolności od wszelkich ograniczeń. Wolność to
odpowiedzialność i tylko człowiek wolny jest w stanie zatrzymać zło
degradujące ludzkie życie. Wolność absolutna wcale nie oznacza też, że
będę robił wszystko czego tylko zapragnę; wręcz przeciwnie będę robił
tylko to co nie będzie szkodziło innym i co nie będzie ograniczało ich
wolności. Wzajemność za wzajemność: "pomoc wzajemna jako czynnik rozwoju".

--
Pozdrawiam
LeoTar Gnostyk

Świat według LeoTar'a - http://leotar.net/
Pomoc wzajemna jako czynik rozwoju - Piotr Kropotkin
Odważ się wiedzieć - Zygmunt Freud

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


87. Data: 2017-04-28 19:28:29

Temat: Re: Rozwiązywanie konfliktów
Od: "Chiron" <c...@t...ja> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "LeoTar Gnostyk" <L...@l...net> napisał w wiadomości
news:odu5a9$sv1$1@node2.news.atman.pl...
> Chiron pisze:
>> Użytkownik "Aiua40" <s...@g...com> napisał w wiadomości
>> news:58fe204e$0$662$65785112@news.neostrada.pl...
>>> W dniu 2017-04-24 o 16:19, Chiron pisze: (ciach)
>
>>>>> a ty jak diagnozujesz? :-)
>
>>>> No cóż - widzę w Tobie dużo agresji, nienawiści wręcz. Weźmy
>>>> choćby zasady pisowni języka polskiego; agresja i nienawiść aż
>>>> bije w oczy z ekranu. :-) Jak to zdiagnozować? No nie wiem - takie
>>>> skłonności do agresji są w wielu chorobach. Stąd moje pytanie - co
>>>> Ci dolega? :-)
>
>>> pytać zawsze można :-)
>
>> Pytasz o moją diagnozę, a gdy ją stawiam, to się wycofujesz. To, że
>> się raczkiem wycofujesz nie zwalnia Cię z uiszczenia opłaty za
>> diagnozę. :-)
>
> Chironie, a może po naszej jakże długiej znajomości postawisz mi nową
> diagnozę na podstawie mojego zachowania, bo czasami tracę nieco grunt pod
> nogami i potrzebuję czyjegoś świeżego spojrzenia z zewnątrz.
>
> Otóż wczoraj odbyła się przed sądem druga rozprawa w sprawie o podział
> naszego majątku wspólnego dorobkowego, którym do chwili obecnej jet
> mieszkanie własnościowe, i której to sprawy nie załatwiliśmy podczas
> rozwodu w 1996/7 roku. Pierwszy raz po 23 latach miałem okazję zobaczyć
> moją córkę Kasię i drugi raz w tym samym czasie młodszego syna Janka.
> Starszego Wojtka (Down) moja eks- niestety nie przyprowadziła jako świadka
> do udziału w sprawie. Bardzo mi było żal Kasi, która wygląda na bardzo
> zmęczoną życiem, i której szeroko otwarte oczy, gdy odpowiadała na jakieś
> tam moje pytanie, świadczyły o tym, że jest nadal przerażonym dzieckiem po
> terapii, którą jej zaserwowali w 1994/5 roku "specjaliści" z wrocławskiego
> ośrodka socjoterapii młodzieżowej na wniosek Teresy M. Ponadto życie Kasię
> też nie rozpieszcza, gdyż ma niepełnosprawnego syna. Znacznie lepiej czuje
> się Jasiu, ulubiony syn Teresy M., który jeszcze na razie nie ma problemów
> rodzinnych (i oby ich nie miał).
>
> Sprawa jak to sprawa. Wnioskodawczynią w sprawie jest Teresa M., ja jestem
> tylko uczestnikiem. Wnioskodawczyni chce udowodnić, ze to dzięki niej mamy
> to mieszkanie, że to wyłącznie ona i jej rodzice przyczynili się do tego,
> że nabyliśmy to mieszkanie i że ja to właściwie nie mam żadnego prawa;
> stara się umniejszyć moją rolę w zabezpieczaniu rodziny i naszym
> materialnym wzbogacaniu się. I dla udowodnienia tego powołała świadków,
> którzy mają zakrzyczeć sąd bez żadnych twardych dowodów, i pokazać że
> właściwie to byłem utrzymankiem Teresy M.
>
> Ale to nie jest ważne. Dla mnie sprawa o podział mieszkania jest ostatnią
> szansą na... odbudowanie rodziny i przywrócenie normalnych relacji między
> nami oraz dziećmi. Jest to oczywiście możliwe tylko wówczas gdy odbudujemy
> nasz związek ale nie na zasadach, które obowiązywały przed jego rozpadem,
> czyli na dominacji kobiety, lecz na zasadach partnerskich. I to
> zaproponowałem mojej eks-: odbudowanie pełnej rodziny, i wówczas podział
> mieszkania będzie niepotrzebny. W przypadku, jeżeli Teresa M. nie zgodzi
> się na moją propozycję proponuję podział po 50% pomimo tego, że fizycznie
> przyczyniłem się znacznie bardziej do tego, że ma ona teraz gdzie
> mieszkać.
>
> Jest to moje ostatnia próba odbudowania rodziny a jedynym warunkiem jaki
> stawiam jest uczciwa rodzinna rozmowa na temat wszystkich niewygodnych
> faktów naszej przeszłości, które - w porę nie wyjaśnione - umożliwiły
> Teresie M. manipulację i obciążanie mnie poczuciem winy za wszystko co
> stało się złego w naszej rodzinie. Manipulacja, której się w porę nie
> przeciwstawiłem, stała się zalążkiem dowolności interpretacji tych faktów
> przez Teresę M. z czego postało następnie kłamstwo historyczne, rzecz by
> można. Zdaję sobie sprawę, że trudno jest się uwolnić od kłamstwa, które
> zostało wbudowane w rodzinną rzeczywistość, i które umożliwiło kobiecie
> sprawowanie nad rodziną niekontrolowanej władzy. Ale cóż, spróbować trzeba
> bo w tle jest dobro i zdrowie emocjonalne naszych dzieci a także ich
> dzieci. Dlatego zaproponowałem takie rozwiązanie przed sądem mimo tego, iż
> zdaję sobie sprawę z tego jak nikłe są szansę powodzenia mojego
> przedsięwzięcia. Ale bez pracy nie ma kołaczy więc trzeba działać nawet
> narażając się na kpiny Teresy M. i przywoływanie do porządku przez
> sędziego, który stwierdził, że sprawa dotyczy podziału majątku a nie
> odbudowania rodziny.
>
> Chironie, czy ja jeszcze mam dobrze pod kopułą?
>

Wiesz, to nie jest ten problem- czy masz dobrze pod kopułą, czy też nie.
Któż może to stwierdzić? A w ogóle to kto ma ład pod deklem? :-) W tym, co
piszesz- ja widzę coś, co- jak będziesz chciał, to może Ci się przyda. Oóż-
mam głębokie przekonanie, że sędzia miał sporo racji zwracając Ci uwagę, ze
tam właśnie spotkaliście się po to, żeby podzielić się mieszkaniem. Wiesz-
dziwi tu to, że czekasz na rozprawę, żeby jej złożyć taką propozycję. Jak
rozumiem- inny kontakt nie był możliwy. No ok, ale skoro tak, to przecież
jakieś przyczyny spowodowały, że jesteście w tym miejscu, w którym jesteście
teraz. No a skoro tak- to należy się zapytać: Czy nadal istnieją te powody?
To nie ma znaczenia, czy te powody są prawdziwe, czy też wydumane. Na
przykład- dla Twojej żony istnieją jakieś powody, dla których nie chce się z
Tobą widzieć. No to dlaczego uważasz, że wychodząc z taką propozycją- i to
na sali sądowej- sprawisz, że przyczyny te ustaną?! Ba! Przecież ona to może
wykorzystać przeciw Tobie! Pierwszy raz od 23 lat widziałeś swoją córkę. No
ale właściwie dlaczego? Jak myślisz- co Twoja córka sobie myśli o Tobie? To
samo dotyczy syna. A może inaczej: z ICH punktu widzenia- co przemawia za
tym, żeby Ci pokazać wyciągnięty palec, a co za tym, żeby próbować stworzyć
wraz z Tobą rodzinę?

--

Chiron

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


88. Data: 2017-04-29 06:52:55

Temat: Re: Rozwiązywanie konfliktów
Od: LeoTar Gnostyk <L...@l...net> szukaj wiadomości tego autora

Chiron pisze:
>
> Użytkownik "LeoTar Gnostyk" <L...@l...net> napisał w wiadomości
> news:odu5a9$sv1$1@node2.news.atman.pl...
>> Chiron pisze:

>>> Pytasz o moją diagnozę, a gdy ją stawiam, to się wycofujesz. To,
>>> że się raczkiem wycofujesz nie zwalnia Cię z uiszczenia opłaty za
>>> diagnozę. :-)

>> Chironie, a może po naszej jakże długiej znajomości postawisz mi
>> nową diagnozę na podstawie mojego zachowania, bo czasami tracę
>> nieco grunt pod nogami i potrzebuję czyjegoś świeżego spojrzenia z
>> zewnątrz.
>>
>> Otóż wczoraj odbyła się przed sądem druga rozprawa w sprawie o
>> podział naszego majątku wspólnego dorobkowego, którym do chwili
>> obecnej jet mieszkanie własnościowe, i której to sprawy nie
>> załatwiliśmy podczas rozwodu w 1996/7 roku. Pierwszy raz po 23
>> latach miałem okazję zobaczyć moją córkę Kasię i drugi raz w tym
>> samym czasie młodszego syna Janka. Starszego Wojtka (Down) moja
>> eks- niestety nie przyprowadziła jako świadka do udziału w
>> sprawie. Bardzo mi było żal Kasi, która wygląda na bardzo zmęczoną
>> życiem, i której szeroko otwarte oczy, gdy odpowiadała na jakieś
>> tam moje pytanie, świadczyły o tym, że jest nadal przerażonym
>> dzieckiem po terapii, którą jej zaserwowali w 1994/5 roku
>> "specjaliści" z wrocławskiego ośrodka socjoterapii młodzieżowej na
>> wniosek Teresy M. Ponadto życie Kasię też nie rozpieszcza, gdyż ma
>> niepełnosprawnego syna. Znacznie lepiej czuje się Jasiu, ulubiony
>> syn Teresy M., który jeszcze na razie nie ma problemów rodzinnych
>> (i oby ich nie miał).
>>
>> Sprawa jak to sprawa. Wnioskodawczynią w sprawie jest Teresa M., ja
>> jestem tylko uczestnikiem. Wnioskodawczyni chce udowodnić, ze to
>> dzięki niej mamy to mieszkanie, że to wyłącznie ona i jej rodzice
>> przyczynili się do tego, że nabyliśmy to mieszkanie i że ja to
>> właściwie nie mam żadnego prawa; stara się umniejszyć moją rolę w
>> zabezpieczaniu rodziny i naszym materialnym wzbogacaniu się. I dla
>> udowodnienia tego powołała świadków, którzy mają zakrzyczeć sąd bez
>> żadnych twardych dowodów, i pokazać że właściwie to byłem
>> utrzymankiem Teresy M.
>>
>> Ale to nie jest ważne. Dla mnie sprawa o podział mieszkania jest
>> ostatnią szansą na... odbudowanie rodziny i przywrócenie normalnych
>> relacji między nami oraz dziećmi. Jest to oczywiście możliwe tylko
>> wówczas gdy odbudujemy nasz związek ale nie na zasadach, które
>> obowiązywały przed jego rozpadem, czyli na dominacji kobiety, lecz
>> na zasadach partnerskich. I to zaproponowałem mojej eks-:
>> odbudowanie pełnej rodziny, i wówczas podział mieszkania będzie
>> niepotrzebny. W przypadku, jeżeli Teresa M. nie zgodzi się na moją
>> propozycję proponuję podział po 50% pomimo tego, że fizycznie
>> przyczyniłem się znacznie bardziej do tego, że ma ona teraz gdzie
>> mieszkać.
>>
>> Jest to moje ostatnia próba odbudowania rodziny a jedynym warunkiem
>> jaki stawiam jest uczciwa rodzinna rozmowa na temat wszystkich
>> niewygodnych faktów naszej przeszłości, które - w porę nie
>> wyjaśnione - umożliwiły Teresie M. manipulację i obciążanie mnie
>> poczuciem winy za wszystko co stało się złego w naszej rodzinie.
>> Manipulacja, której się w porę nie przeciwstawiłem, stała się
>> zalążkiem dowolności interpretacji tych faktów przez Teresę M. z
>> czego postało następnie kłamstwo historyczne, rzecz by można. Zdaję
>> sobie sprawę, że trudno jest się uwolnić od kłamstwa, które zostało
>> wbudowane w rodzinną rzeczywistość, i które umożliwiło kobiecie
>> sprawowanie nad rodziną niekontrolowanej władzy. Ale cóż, spróbować
>> trzeba bo w tle jest dobro i zdrowie emocjonalne naszych dzieci a
>> także ich dzieci. Dlatego zaproponowałem takie rozwiązanie przed
>> sądem mimo tego, iż zdaję sobie sprawę z tego jak nikłe są szansę
>> powodzenia mojego przedsięwzięcia. Ale bez pracy nie ma kołaczy
>> więc trzeba działać nawet narażając się na kpiny Teresy M. i
>> przywoływanie do porządku przez sędziego, który stwierdził, że
>> sprawa dotyczy podziału majątku a nie odbudowania rodziny.
>>
>> Chironie, czy ja jeszcze mam dobrze pod kopułą?

> Wiesz, to nie jest ten problem - czy masz dobrze pod kopułą, czy też
> nie. Któż może to stwierdzić? A w ogóle to kto ma ład pod deklem? :-)
> W tym, co piszesz - ja widzę coś, co - jak będziesz chciał, to może
> Ci się przyda. Otóż - mam głębokie przekonanie, że sędzia miał sporo
> racji zwracając Ci uwagę, ze tam właśnie spotkaliście się po to, żeby
> podzielić się mieszkaniem. Wiesz - dziwi tu to, że czekasz na
> rozprawę, żeby jej złożyć taką propozycję. Jak rozumiem - inny
> kontakt nie był możliwy.

Nie, to nie był pierwszy raz Chironie kiedy jej zaproponowałem odbudowę
rodziny. Już sporo czasu upłynęło od chwili gdy zaproponowałem jej to w
rozmowie telefonicznej. A dlatego przez telefon bo spotkać się ze mną
nie chciała. Wówczas w rozmowie telefonicznej mnie nieomalże wyśmiała.
Ale zrzuciłem to na karb urażonej dumy, no bo w skoro od lat nie chciała
ze mną rozmawiać to ja "rozmawiałem" z nią przez... Usenet. W końcu
jakąś drogą trzeba zacząć ze sobą rozmawiać.


> No ok, ale skoro tak, to przecież jakieś przyczyny spowodowały, że
> jesteście w tym miejscu, w którym jesteście teraz. No a skoro tak -
> to należy się zapytać: Czy nadal istnieją te powody? To nie ma
> znaczenia, czy te powody są prawdziwe, czy też wydumane. Na przykład
> - dla Twojej żony istnieją jakieś powody, dla których nie chce się z
> Tobą widzieć.

Jedyną przyczyną była kiedyś moja słabość w stosunku do niej spowodowana
moim brakiem poczucia własnej wartości i godzeniem się na wszystko byle
by tylko nie stracić dostępu do seksu z nią, od którego byłem
uzależniony gdyż w ówczesnym moim stanie świadomości nawet niezbyt udany
seks był potwierdzeniem mojej męskości. Tak zostałem wychowany i tak
jest wychowywanych 100% chłopców. Dzięki temu kobiety mogą manipulować
mężczyznami posługując się manipulowaniem beczką prochu jaką są faceci
wychowani na macho przez swoje matki. Bo to matki, a nie ojcowie
wychowują nas na machystów. Ojcowie nie mają dostępu do życia
emocjonalnego swoich dzieci nie tylko w początkowym okresie życia
dziecka ale również póżniej. Matki robią wszystko aby być dla dzieci
tymi najważniejszymi, tymi które jako jedyne zapewniają poczucie
bezpieczeństwa i uczucia. W ten sposób stają się matki w ich przekonaniu
dzięki podziwowi dzieci lepsze, kompensują sobie brak poczucia własnej
wartości za pomocą dziecięcej wdzięczności, która faktycznie wynika z
uzależnienia dziecka od matki i, w pewnym momencie, z nieuświadamianego
strachu dziecka przed porzuceniem rzez matkę. No bo co się stanie gdy
matki, tej jedynej opiekunki i gwarantki poczucia bezpieczeństwa,
zabraknie? A równocześnie matka "poświęcając" się dzieciom oddala się od
partnera, z którym - w jej podświadomym przekonaniu - musi uprawiać seks
na handel w zamian za jego uległość i współdziałanie w zabezpieczeniu
dziecka. To pozostałość w kobiecej podświadomości po okresie kiedy
istotnie mężczyznie/samcowi nie mogła była ufać gdyż był wówczas, w
zamierzchłej przeszłości, jeszcze nieodpowiedzialnym i chętnym do
swawoli zwierzęciem. I to w zachowaniach samicy pozostało: nieufność i
wynikające zeń dążenie do całkowitej kontroli (brak zaufania to
konieczność kontrolowania działań innych) aby mogła zabezpieczyć siebie
i dziecko. W celu kontrolowania faceta posługuje się seksem merkantylnie
przez c staje się rodzinną prostytutką co zapewne do przyjemności nie
należy. Stąd odwieczna nienawiść KOBIETY DO MĘŻCZYZNY wysysana z mlekiem
matki i wychowywanie synów na uległych kobiecie niedojdów.

A Teresa M. dlatego nie chce się ze mną widzieć bo UŚWIADOMIŁEM jej te
wszystkie właśnie zjawiska. A ponieważ Kasia przyczyniła się bardzo do
tego, że mogłem sobie to wszystko uświadomić więc jak już pisałem
została, na wniosek matki i za podszeptem jej znajomej psiapsiółki
chorej psycholożki, skierowana do wrocławskiego młodzieżowego ośrodka
socjoterapii na kurację, która miała ją sprowadzić na drogę cnoty i
babskiej nienawiści do mężczyzny. I do tego Teresa M. nie chce się sama
przed sobą przyznać. A ja, dzięki przemianom świadomości, które się we
mnie dokonały, odsłoniłem jej karty, karty którymi manipulowała i
spychała na mnie odpowiedzialność za to co sama złego robiła. Ja wiem
jak bardzo boli i ile odwagi wymaga przyznawanie się przed samy sobą do
błędów, które się popełniło ale które uzmysłowione przyczyniają się do
rozwoju osoby. Wystarczy nie być śmierdzącym tchórzem.


> No to dlaczego uważasz, że wychodząc z taką propozycją - i to na sali
> sądowej - sprawisz, że przyczyny te ustaną?!

Dlatego, że na sali sądowej panuje cisza i podniosła atmosfera.No może
trochę przesadzam z tą podniosłością, gdyż sądy coraz częściej stoją
obrazem śmieszności, ale dobra i taka szansa. Myślę jednak, że gdybym
miał okazję powiedzieć to co powiedziałem w obecności wszystkich
świadków powołanych przez Teresę M. to nacisk na nią byłby jeszcze
większy: zarówno presja na "nie daj się facetowi" wywierana przez równie
chore na nienawiść do mężczyzn jak i ona sama jak i te inne. W ten
sposób cały czas wymuszam polaryzację nastrojów w rodzinie i zmuszam do
samodzielnego myślenia nawet dzieci obarczone przez Teresę M. "syndromem
sztokholmskim". Nawet jeżeli nie wygram(y) to wydżwignę świadomość
dzieci na znacznie wyższy poziom aniżeli wówczas gdybym był potulnym
baranem do rżnięcia. I wówczas jeżeli nie mnie to im uda się
rozpowszechnić moją myśl i ideę. Bo ziarno zostało zasiane 23 lata temu,
kiedy ja uświadomiłem sobie w czym rzecz i kiedy Teresa M. ze strachu
przed koniecznością rezygnacji z samodierżawnej władzy wyrzuciła mnie z
domu zamiast podjąć ze mną uczciwą rozmowę, którą już wówczas jej
proponowałem chociaż byłem do tej rozmowy znacznie gorzej niż teraz
przygotowany. Wówczas byłem na początku i nie wiedziałem nic na temat
porzucenia, ale wówczas to ona sama mi to podpowiedziała.


> Ba! Przecież ona to może wykorzystać przeciw Tobie!

Niech spróbuje. Tylko na to czekam.


> Pierwszy raz od 23 lat widziałeś swoją córkę. No ale właściwie
> dlaczego?

Tak, widziałem Kasię przez moment, pierwszy raz od 23 lat. I myślę, że
zgodę na to widzenie wyraziła Teresa M. Nie wiem jakie intencje jej
przyświecały, ale to była jej zgoda. Dlatego uważam, że pierwsze lody
zostały przełamane. :-)


> Jak myślisz - co Twoja córka sobie myśli o Tobie?

Na pewno nic złego. Tak samo ja przed 23 laty gdy wyjeżdżała ode mnie ze
Stanów i gdy napisała mi ten pamiętny list, starała się być neutralna i
jej zeznania były bardzo oszczędne, tak jak i list. Zmieniła się bardzo
od grudnia 1994, kiedy widziałem ja po raz ostatni po terapii, którą jej
zaserwował wymieniony przez mnie wyżej wrocławski ośrodek socjoterapii
młodzieżowej, i kiedy zionęła nienawiścią do mnie. Na przestrzeni od
września do grudnia '94 zrobili z niej mojego wroga. Chociaż właściwie
to proces zaczął się już w czerwcu '94 kiedy Teresa M. przyjechała z
Wojtkiem do USA i zaczęła "prostować" Kasi kręgosłup moralny z
przyjaznego mężczyznie na nienawistnego mężczyznie. Kasi ma teraz swoje
problemy rodzinne i zaczyna dostrzegać, że zawsze bylem w stosunku do
niej uczciwy i że ją cały czas kocham jak dziecko. Ale też nigdy nie
ograniczałem jej wolności ani nie nakazywałem działać przeciwko matce. W
przeciwieństwie do Teresy M., której działalność w stosunku do mnie byłą
zawsze nieuczciwa. I do tego Teresa M. musi się przyznać by mogła się
pojednać z naszą córką. Bo to jest najważniejszy moment w historii
naszej rodziny: pojednanie matki z córką. Chłopcy w tej rozgrywce to
mały pikuś, gdyż ja nigdy ich nie poniżyłem tak jak Tresa M. zrobiła z
naszą córką.


> To samo dotyczy syna. A może inaczej: z ICH punktu widzenia - co
> przemawia za tym, żeby Ci pokazać wyciągnięty palec, a co za tym,
> żeby próbować stworzyć wraz z Tobą rodzinę?

Myślę, że docenią moja cierpliwość w dążeniu do odbudowy rodziny i
okazywany szacunek pomimo drzazg, które wokoło lecą. Ale "gdzie drwa
rąbią tam wióry lecą", nie da się inaczej.

> Chiron

--
Pozdrawiam
LeoTar Gnostyk

Świat według LeoTar'a - http://leotar.net/
Pomoc wzajemna jako czynik rozwoju - Piotr Kropotkin
Odważ się wiedzieć - Zygmunt Freud

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


89. Data: 2017-04-29 08:28:19

Temat: Re: Rozwiązywanie konfliktów
Od: "Chiron" <c...@t...ja> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "LeoTar Gnostyk" <L...@l...net> napisał w wiadomości
news:oe167f$m54$1@node1.news.atman.pl...
> Chiron pisze:
>>
>> Użytkownik "LeoTar Gnostyk" <L...@l...net> napisał w wiadomości
>> news:odu5a9$sv1$1@node2.news.atman.pl...
>>> Chiron pisze:
>
>>>> Pytasz o moją diagnozę, a gdy ją stawiam, to się wycofujesz. To,
>>>> że się raczkiem wycofujesz nie zwalnia Cię z uiszczenia opłaty za
>>>> diagnozę. :-)
>
>>> Chironie, a może po naszej jakże długiej znajomości postawisz mi
>>> nową diagnozę na podstawie mojego zachowania, bo czasami tracę
>>> nieco grunt pod nogami i potrzebuję czyjegoś świeżego spojrzenia z
>>> zewnątrz.
>>>
>>> Otóż wczoraj odbyła się przed sądem druga rozprawa w sprawie o
>>> podział naszego majątku wspólnego dorobkowego, którym do chwili
>>> obecnej jet mieszkanie własnościowe, i której to sprawy nie
>>> załatwiliśmy podczas rozwodu w 1996/7 roku. Pierwszy raz po 23
>>> latach miałem okazję zobaczyć moją córkę Kasię i drugi raz w tym
>>> samym czasie młodszego syna Janka. Starszego Wojtka (Down) moja
>>> eks- niestety nie przyprowadziła jako świadka do udziału w
>>> sprawie. Bardzo mi było żal Kasi, która wygląda na bardzo zmęczoną
>>> życiem, i której szeroko otwarte oczy, gdy odpowiadała na jakieś
>>> tam moje pytanie, świadczyły o tym, że jest nadal przerażonym
>>> dzieckiem po terapii, którą jej zaserwowali w 1994/5 roku
>>> "specjaliści" z wrocławskiego ośrodka socjoterapii młodzieżowej na
>>> wniosek Teresy M. Ponadto życie Kasię też nie rozpieszcza, gdyż ma
>>> niepełnosprawnego syna. Znacznie lepiej czuje się Jasiu, ulubiony
>>> syn Teresy M., który jeszcze na razie nie ma problemów rodzinnych
>>> (i oby ich nie miał).
>>>
>>> Sprawa jak to sprawa. Wnioskodawczynią w sprawie jest Teresa M., ja
>>> jestem tylko uczestnikiem. Wnioskodawczyni chce udowodnić, ze to
>>> dzięki niej mamy to mieszkanie, że to wyłącznie ona i jej rodzice
>>> przyczynili się do tego, że nabyliśmy to mieszkanie i że ja to
>>> właściwie nie mam żadnego prawa; stara się umniejszyć moją rolę w
>>> zabezpieczaniu rodziny i naszym materialnym wzbogacaniu się. I dla
>>> udowodnienia tego powołała świadków, którzy mają zakrzyczeć sąd bez
>>> żadnych twardych dowodów, i pokazać że właściwie to byłem
>>> utrzymankiem Teresy M.
>>>
>>> Ale to nie jest ważne. Dla mnie sprawa o podział mieszkania jest
>>> ostatnią szansą na... odbudowanie rodziny i przywrócenie normalnych
>>> relacji między nami oraz dziećmi. Jest to oczywiście możliwe tylko
>>> wówczas gdy odbudujemy nasz związek ale nie na zasadach, które
>>> obowiązywały przed jego rozpadem, czyli na dominacji kobiety, lecz
>>> na zasadach partnerskich. I to zaproponowałem mojej eks-:
>>> odbudowanie pełnej rodziny, i wówczas podział mieszkania będzie
>>> niepotrzebny. W przypadku, jeżeli Teresa M. nie zgodzi się na moją
>>> propozycję proponuję podział po 50% pomimo tego, że fizycznie
>>> przyczyniłem się znacznie bardziej do tego, że ma ona teraz gdzie
>>> mieszkać.
>>>
>>> Jest to moje ostatnia próba odbudowania rodziny a jedynym warunkiem
>>> jaki stawiam jest uczciwa rodzinna rozmowa na temat wszystkich
>>> niewygodnych faktów naszej przeszłości, które - w porę nie
>>> wyjaśnione - umożliwiły Teresie M. manipulację i obciążanie mnie
>>> poczuciem winy za wszystko co stało się złego w naszej rodzinie.
>>> Manipulacja, której się w porę nie przeciwstawiłem, stała się
>>> zalążkiem dowolności interpretacji tych faktów przez Teresę M. z
>>> czego postało następnie kłamstwo historyczne, rzecz by można. Zdaję
>>> sobie sprawę, że trudno jest się uwolnić od kłamstwa, które zostało
>>> wbudowane w rodzinną rzeczywistość, i które umożliwiło kobiecie
>>> sprawowanie nad rodziną niekontrolowanej władzy. Ale cóż, spróbować
>>> trzeba bo w tle jest dobro i zdrowie emocjonalne naszych dzieci a
>>> także ich dzieci. Dlatego zaproponowałem takie rozwiązanie przed
>>> sądem mimo tego, iż zdaję sobie sprawę z tego jak nikłe są szansę
>>> powodzenia mojego przedsięwzięcia. Ale bez pracy nie ma kołaczy
>>> więc trzeba działać nawet narażając się na kpiny Teresy M. i
>>> przywoływanie do porządku przez sędziego, który stwierdził, że
>>> sprawa dotyczy podziału majątku a nie odbudowania rodziny.
>>>
>>> Chironie, czy ja jeszcze mam dobrze pod kopułą?
>
>> Wiesz, to nie jest ten problem - czy masz dobrze pod kopułą, czy też
>> nie. Któż może to stwierdzić? A w ogóle to kto ma ład pod deklem? :-)
>> W tym, co piszesz - ja widzę coś, co - jak będziesz chciał, to może
>> Ci się przyda. Otóż - mam głębokie przekonanie, że sędzia miał sporo
>> racji zwracając Ci uwagę, ze tam właśnie spotkaliście się po to, żeby
>> podzielić się mieszkaniem. Wiesz - dziwi tu to, że czekasz na
>> rozprawę, żeby jej złożyć taką propozycję. Jak rozumiem - inny
>> kontakt nie był możliwy.
>
> Nie, to nie był pierwszy raz Chironie kiedy jej zaproponowałem odbudowę
> rodziny. Już sporo czasu upłynęło od chwili gdy zaproponowałem jej to w
> rozmowie telefonicznej. A dlatego przez telefon bo spotkać się ze mną
> nie chciała. Wówczas w rozmowie telefonicznej mnie nieomalże wyśmiała.
> Ale zrzuciłem to na karb urażonej dumy, no bo w skoro od lat nie chciała
> ze mną rozmawiać to ja "rozmawiałem" z nią przez... Usenet. W końcu
> jakąś drogą trzeba zacząć ze sobą rozmawiać.
No ale- jak napisałeś- jakoś trzeba zacząć. No to można i przez uenet czy
telefon. Podkreślę: ZACZĄĆ. Musi jednak nastąpić moment, w którym warunkiem
koniecznym rozwoju znajomości (i to prędzej niż później) jest spotkanie
twarzą w twarz. Przecież w ten sposób niczego nie zyskałeś. Ba! Nie mogłeś
zyskać.



>> No ok, ale skoro tak, to przecież jakieś przyczyny spowodowały, że
>> jesteście w tym miejscu, w którym jesteście teraz. No a skoro tak -
>> to należy się zapytać: Czy nadal istnieją te powody? To nie ma
>> znaczenia, czy te powody są prawdziwe, czy też wydumane. Na przykład
>> - dla Twojej żony istnieją jakieś powody, dla których nie chce się z
>> Tobą widzieć.
>
> Jedyną przyczyną była kiedyś moja słabość w stosunku do niej spowodowana
> moim brakiem poczucia własnej wartości i godzeniem się na wszystko byle
> by tylko nie stracić dostępu do seksu z nią, od którego byłem
> uzależniony gdyż w ówczesnym moim stanie świadomości nawet niezbyt udany
> seks był potwierdzeniem mojej męskości. Tak zostałem wychowany i tak
> jest wychowywanych 100% chłopców. Dzięki temu kobiety mogą manipulować
> mężczyznami posługując się manipulowaniem beczką prochu jaką są faceci
> wychowani na macho przez swoje matki. Bo to matki, a nie ojcowie
> wychowują nas na machystów. Ojcowie nie mają dostępu do życia
> emocjonalnego swoich dzieci nie tylko w początkowym okresie życia
> dziecka ale również póżniej. Matki robią wszystko aby być dla dzieci
> tymi najważniejszymi, tymi które jako jedyne zapewniają poczucie
> bezpieczeństwa i uczucia. W ten sposób stają się matki w ich przekonaniu
> dzięki podziwowi dzieci lepsze, kompensują sobie brak poczucia własnej
> wartości za pomocą dziecięcej wdzięczności, która faktycznie wynika z
> uzależnienia dziecka od matki i, w pewnym momencie, z nieuświadamianego
> strachu dziecka przed porzuceniem rzez matkę. No bo co się stanie gdy
> matki, tej jedynej opiekunki i gwarantki poczucia bezpieczeństwa,
> zabraknie? A równocześnie matka "poświęcając" się dzieciom oddala się od
> partnera, z którym - w jej podświadomym przekonaniu - musi uprawiać seks
> na handel w zamian za jego uległość i współdziałanie w zabezpieczeniu
> dziecka. To pozostałość w kobiecej podświadomości po okresie kiedy
> istotnie mężczyznie/samcowi nie mogła była ufać gdyż był wówczas, w
> zamierzchłej przeszłości, jeszcze nieodpowiedzialnym i chętnym do
> swawoli zwierzęciem. I to w zachowaniach samicy pozostało: nieufność i
> wynikające zeń dążenie do całkowitej kontroli (brak zaufania to
> konieczność kontrolowania działań innych) aby mogła zabezpieczyć siebie
> i dziecko. W celu kontrolowania faceta posługuje się seksem merkantylnie
> przez c staje się rodzinną prostytutką co zapewne do przyjemności nie
> należy. Stąd odwieczna nienawiść KOBIETY DO MĘŻCZYZNY wysysana z mlekiem
> matki i wychowywanie synów na uległych kobiecie niedojdów.
>
> A Teresa M. dlatego nie chce się ze mną widzieć bo UŚWIADOMIŁEM jej te
> wszystkie właśnie zjawiska. A ponieważ Kasia przyczyniła się bardzo do
> tego, że mogłem sobie to wszystko uświadomić więc jak już pisałem
> została, na wniosek matki i za podszeptem jej znajomej psiapsiółki
> chorej psycholożki, skierowana do wrocławskiego młodzieżowego ośrodka
> socjoterapii na kurację, która miała ją sprowadzić na drogę cnoty i
> babskiej nienawiści do mężczyzny. I do tego Teresa M. nie chce się sama
> przed sobą przyznać. A ja, dzięki przemianom świadomości, które się we
> mnie dokonały, odsłoniłem jej karty, karty którymi manipulowała i
> spychała na mnie odpowiedzialność za to co sama złego robiła. Ja wiem
> jak bardzo boli i ile odwagi wymaga przyznawanie się przed samy sobą do
> błędów, które się popełniło ale które uzmysłowione przyczyniają się do
> rozwoju osoby. Wystarczy nie być śmierdzącym tchórzem.
Pytasz o radę, ale nie potrafisz z niej skorzystać. To, co napisałes
powyżej- to Twoja własna ocena siebie samego. Czyli- sam jesteś własnym
sędzią w swojej własnej sprawie. To totalny odlot, który wskazywali już
starożytni Rzymianie. Z tego, co piszesz- terazi wcześniej- to nie chodzi Ci
tyle o spotkanie a w dalszej perspektywie nawiązanie więzi rodzinnych- ich
odbudowa. Oni jeszcze muszą przynać (szczególnie Twoja żona), że była podła
i więcej nie będzie. Cokolwiek o tym myślisz- tak_się_nie_da. JEDYNY możliwy
sposób- spotykamy się, i każde stara się na ile może być szczerym i mieć
dobrą wolę odbudowy tych więzi. Jednak nie tych, co były- bo sam wiesz, że
były chore, tylko całkiem nowych. Takich, na jakie was obecnie stać.
http://www.cda.pl/video/1241021bc

Obejrzyj dokładnie- i powiedz, co czujesz. Nie to, co wymyśliłeś- ale (jak
chcesz, oczywiście)- podziel się ze mną swoimi odczuciami. A uwierz mi-
bardzo Ci to może pomóc




>> No to dlaczego uważasz, że wychodząc z taką propozycją - i to na sali
>> sądowej - sprawisz, że przyczyny te ustaną?!
>
> Dlatego, że na sali sądowej panuje cisza i podniosła atmosfera.No może
> trochę przesadzam z tą podniosłością, gdyż sądy coraz częściej stoją
> obrazem śmieszności, ale dobra i taka szansa. Myślę jednak, że gdybym
> miał okazję powiedzieć to co powiedziałem w obecności wszystkich
> świadków powołanych przez Teresę M. to nacisk na nią byłby jeszcze
> większy: zarówno presja na "nie daj się facetowi" wywierana przez równie
> chore na nienawiść do mężczyzn jak i ona sama jak i te inne. W ten
> sposób cały czas wymuszam polaryzację nastrojów w rodzinie i zmuszam do
> samodzielnego myślenia nawet dzieci obarczone przez Teresę M. "syndromem
> sztokholmskim". Nawet jeżeli nie wygram(y) to wydżwignę świadomość
> dzieci na znacznie wyższy poziom aniżeli wówczas gdybym był potulnym
> baranem do rżnięcia. I wówczas jeżeli nie mnie to im uda się
> rozpowszechnić moją myśl i ideę. Bo ziarno zostało zasiane 23 lata temu,
> kiedy ja uświadomiłem sobie w czym rzecz i kiedy Teresa M. ze strachu
> przed koniecznością rezygnacji z samodierżawnej władzy wyrzuciła mnie z
> domu zamiast podjąć ze mną uczciwą rozmowę, którą już wówczas jej
> proponowałem chociaż byłem do tej rozmowy znacznie gorzej niż teraz
> przygotowany. Wówczas byłem na początku i nie wiedziałem nic na temat
> porzucenia, ale wówczas to ona sama mi to podpowiedziała.
>
>
>> Ba! Przecież ona to może wykorzystać przeciw Tobie!
>
> Niech spróbuje. Tylko na to czekam.
To co właściwie chcesz uzyskać? Co w Tobie siedzi- tak naprawdę?



>> Pierwszy raz od 23 lat widziałeś swoją córkę. No ale właściwie
>> dlaczego?
>
> Tak, widziałem Kasię przez moment, pierwszy raz od 23 lat. I myślę, że
> zgodę na to widzenie wyraziła Teresa M. Nie wiem jakie intencje jej
> przyświecały, ale to była jej zgoda. Dlatego uważam, że pierwsze lody
> zostały przełamane. :-)
>
>
>> Jak myślisz - co Twoja córka sobie myśli o Tobie?
>
> Na pewno nic złego. Tak samo ja przed 23 laty gdy wyjeżdżała ode mnie ze
> Stanów i gdy napisała mi ten pamiętny list, starała się być neutralna i
> jej zeznania były bardzo oszczędne, tak jak i list. Zmieniła się bardzo
> od grudnia 1994, kiedy widziałem ja po raz ostatni po terapii, którą jej
> zaserwował wymieniony przez mnie wyżej wrocławski ośrodek socjoterapii
> młodzieżowej, i kiedy zionęła nienawiścią do mnie. Na przestrzeni od
> września do grudnia '94 zrobili z niej mojego wroga. Chociaż właściwie
> to proces zaczął się już w czerwcu '94 kiedy Teresa M. przyjechała z
> Wojtkiem do USA i zaczęła "prostować" Kasi kręgosłup moralny z
> przyjaznego mężczyznie na nienawistnego mężczyznie. Kasi ma teraz swoje
> problemy rodzinne i zaczyna dostrzegać, że zawsze bylem w stosunku do
> niej uczciwy i że ją cały czas kocham jak dziecko. Ale też nigdy nie
> ograniczałem jej wolności ani nie nakazywałem działać przeciwko matce. W
> przeciwieństwie do Teresy M., której działalność w stosunku do mnie byłą
> zawsze nieuczciwa. I do tego Teresa M. musi się przyznać by mogła się
> pojednać z naszą córką. Bo to jest najważniejszy moment w historii
> naszej rodziny: pojednanie matki z córką. Chłopcy w tej rozgrywce to
> mały pikuś, gdyż ja nigdy ich nie poniżyłem tak jak Tresa M. zrobiła z
> naszą córką.
Nic złego o Tobie nie myślała 23 lata, ale nie odczuwała potrzeby spotkania?



>> To samo dotyczy syna. A może inaczej: z ICH punktu widzenia - co
>> przemawia za tym, żeby Ci pokazać wyciągnięty palec, a co za tym,
>> żeby próbować stworzyć wraz z Tobą rodzinę?
>
> Myślę, że docenią moja cierpliwość w dążeniu do odbudowy rodziny i
> okazywany szacunek pomimo drzazg, które wokoło lecą. Ale "gdzie drwa rąbią
> tam wióry lecą", nie da się inaczej.

To tak nie działa. Obejrzyj film- to czyste życie

--
Chiron

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


90. Data: 2017-04-29 10:55:42

Temat: Re: Rozwiązywanie konfliktów
Od: LeoTar Gnostyk <L...@l...net> szukaj wiadomości tego autora

Chiron pisze:
> Użytkownik "LeoTar Gnostyk" <L...@l...net> napisał w wiadomości
> news:oe167f$m54$1@node1.news.atman.pl...
>> Chiron pisze:

>>> Wiesz, to nie jest ten problem - czy masz dobrze pod kopułą, czy
>>> też nie. Któż może to stwierdzić? A w ogóle to kto ma ład pod
>>> deklem? :-) W tym, co piszesz - ja widzę coś, co - jak będziesz
>>> chciał, to może Ci się przyda. Otóż - mam głębokie przekonanie,
>>> że sędzia miał sporo racji zwracając Ci uwagę, ze tam właśnie
>>> spotkaliście się po to, żeby podzielić się mieszkaniem. Wiesz -
>>> dziwi tu to, że czekasz na rozprawę, żeby jej złożyć taką
>>> propozycję. Jak rozumiem - inny kontakt nie był możliwy.

>> Nie, to nie był pierwszy raz Chironie kiedy jej zaproponowałem
>> odbudowę rodziny. Już sporo czasu upłynęło od chwili gdy
>> zaproponowałem jej to w rozmowie telefonicznej. A dlatego przez
>> telefon bo spotkać się ze mną nie chciała. Wówczas w rozmowie
>> telefonicznej mnie nieomalże wyśmiała. Ale zrzuciłem to na karb
>> urażonej dumy, no bo w skoro od lat nie chciała ze mną rozmawiać to
>> ja "rozmawiałem" z nią przez... Usenet. W końcu jakąś drogą trzeba
>> zacząć ze sobą rozmawiać.

> No ale - jak napisałeś - jakoś trzeba zacząć. No to można i przez
> usenet czy telefon. Podkreślę: ZACZĄĆ. Musi jednak nastąpić moment, w
> którym warunkiem koniecznym rozwoju znajomości (i to prędzej niż
> później) jest spotkanie twarzą w twarz. Przecież w ten sposób niczego
> nie zyskałeś. Ba! Nie mogłeś zyskać.

Tego nie wiesz mistrzu. Ale faktem jest, że za pierwszym ruchem musi
nastąpić drugi i kolejne. Ja robiłem pierwszy ruch, a właściwie po raz
któryś go powtórzyłem, najwyższy więc czas na jakąś deklarację z drugiej
strony. Deklarację, która pokazałaby, że ta druga strona jest gotowa do
współdziałania w jakimś chociaż okrojonym zakresie. Bo ja nie będę
ciągle wystawiał ręki podczas gdy druga strona będzie tylko tę rękę kąsać.


>>> No ok, ale skoro tak, to przecież jakieś przyczyny spowodowały,
>>> że jesteście w tym miejscu, w którym jesteście teraz. No a skoro
>>> tak - to należy się zapytać: Czy nadal istnieją te powody? To
>>> nie ma znaczenia, czy te powody są prawdziwe, czy też wydumane.
>>> Na przykład - dla Twojej żony istnieją jakieś powody, dla których
>>> nie chce się z Tobą widzieć.

>> Jedyną przyczyną była kiedyś moja słabość w stosunku do niej
>> spowodowana moim brakiem poczucia własnej wartości i godzeniem się
>> na wszystko byle by tylko nie stracić dostępu do seksu z nią, od
>> którego byłem uzależniony gdyż w ówczesnym moim stanie świadomości
>> nawet niezbyt udany seks był potwierdzeniem mojej męskości. Tak
>> zostałem wychowany i tak jest wychowywanych 100% chłopców. Dzięki
>> temu kobiety mogą manipulować mężczyznami posługując się
>> manipulowaniem beczką prochu którą są faceci wychowani na macho
>> przez swoje matki. Bo to matki, a nie ojcowie wychowują nas na
>> machystów. Ojcowie nie mają dostępu do życia emocjonalnego swoich
>> dzieci nie tylko w początkowym okresie życia dziecka ale również
>> póżniej. Matki robią wszystko aby być dla dzieci tymi
>> najważniejszymi, tymi które jako jedyne zapewniają poczucie
>> bezpieczeństwa i uczucia. W ten sposób stają się matki w ich
>> przekonaniu dzięki podziwowi dzieci lepsze, kompensują sobie brak
>> poczucia własnej wartości za pomocą dziecięcej wdzięczności, która
>> faktycznie wynika z uzależnienia dziecka od matki i, w pewnym
>> momencie, z nieuświadamianego strachu dziecka przed porzuceniem
>> rzez matkę. No bo co się stanie gdy matki, tej jedynej opiekunki i
>> gwarantki poczucia bezpieczeństwa, zabraknie? A równocześnie matka
>> "poświęcając" się dzieciom oddala się od partnera, z którym - w
>> jej podświadomym przekonaniu - musi uprawiać seks na handel w
>> zamian za jego uległość i współdziałanie w zabezpieczeniu dziecka.
>> To pozostałość w kobiecej podświadomości po okresie kiedy istotnie
>> mężczyznie/samcowi nie mogła była ufać gdyż był wówczas, w
>> zamierzchłej przeszłości, jeszcze nieodpowiedzialnym i chętnym do
>> swawoli zwierzęciem. I to w zachowaniach samicy pozostało:
>> nieufność i wynikające zeń dążenie do całkowitej kontroli (brak
>> zaufania to konieczność kontrolowania działań innych) aby mogła
>> zabezpieczyć siebie i dziecko. W celu kontrolowania faceta
>> posługuje się seksem merkantylnie przez c staje się rodzinną
>> prostytutką co zapewne do przyjemności nie należy. Stąd odwieczna
>> nienawiść KOBIETY DO MĘŻCZYZNY wysysana z mlekiem matki i
>> wychowywanie synów na uległych kobiecie niedojdów.
>>
>> A Teresa M. dlatego nie chce się ze mną widzieć bo UŚWIADOMIŁEM
>> jej te wszystkie właśnie zjawiska. A ponieważ Kasia przyczyniła się
>> bardzo do tego, że mogłem sobie to wszystko uświadomić więc jak już
>> pisałem została, na wniosek matki i za podszeptem jej znajomej
>> psiapsiółki chorej psycholożki, skierowana do wrocławskiego
>> młodzieżowego ośrodka socjoterapii na kurację, która miała ją
>> sprowadzić na drogę cnoty i babskiej nienawiści do mężczyzny. I do
>> tego Teresa M. nie chce się sama przed sobą przyznać. A ja, dzięki
>> przemianom świadomości, które się we mnie dokonały, odsłoniłem jej
>> karty, karty którymi manipulowała i spychała na mnie
>> odpowiedzialność za to co sama złego robiła. Ja wiem jak bardzo
>> boli i ile odwagi wymaga przyznawanie się przed samy sobą do
>> błędów, które się popełniło ale które uzmysłowione przyczyniają się
>> do rozwoju osoby. Wystarczy nie być śmierdzącym tchórzem.

> Pytasz o radę, ale nie potrafisz z niej skorzystać.

A gdzie byłą ta rada?


> To, co napisałeś powyżej - to Twoja własna ocena siebie samego.

No bo ja chyba znam samego siebie najlepiej. A jeżeli ktoś pokusi się o
rzetelną ocenę mojej osoby to na pewno to rozważę. Tylko, że takich ocen
nie ma; kiedyś były że jestem chorym psychicznie, ostatnio Aiua40
stwierdziła, że powinienem zostać zamknięty w więzieniu bo jestem
niebezpieczny podczas gdy przed laty psychiatrzy mnie przebadali i
wypuścili stwierdziwszy nawet, ze nie stanowię zagrożenia dla
obowiązującego systemu prawnego. A ja powiem wprost, że dla
obowiązującego bezprawia stanowię realne zagrożenie gdyż domagam się
uczciwości i sprawiedliwości oraz ujawnienia PRAWDY o mechanizmach
przemocy. Co więcej proponuję narzędzie do wyeliminowania przemocy z
życia ludzi a to stanowi realne zagrożenie dla bezmózgowców kierujących
się wyłącznie emocjami, manipulującymi w celu posiadania władzy. A każda
osobowa władza oznacza niewolnictwo dla innych od władzy uzależnionych.


> Czyli - sam jesteś własnym sędzią w swojej własnej sprawie. To
> totalny odlot, który wskazywali już starożytni Rzymianie.

Jeżeli działam uczciwie i niczego nie ukrywam powszechnie udostępniając
wyniki swoich dociekań to dlaczego i za co mam być karany. W dodatku
nikt nie potrafi wskazać błędu w moim rozumowaniu a atakowanie mnie
pustosłowiem wskazuje raczej na zazdrość aniżeli chęć rzetelnej rozmowy
o tym co mam do zaoferowania. Jeżeli się nie mylę to mam prawo sądzić
również, a może przede wszystkim, samego siebie. Jeżeli mojej moralności
nie można niczego zarzucić to dlaczego bronisz mojemu sumieniu oceniać
mnie samego?


> Z tego, co piszesz - teraz i wcześniej - to nie chodzi Ci tyle o
> spotkanie a w dalszej perspektywie nawiązanie więzi rodzinnych - ich
> odbudowa.

Więzi rodzinnych nie buduje się przez wyłącznie fizyczne przebywanie z
drugim człowiekiem lecz przez oddziaływanie i pokazywanie mu zalet
mojego działania. Można zachęcać np. odwagą i bezkompromisowością a
nawet brutalnością za którą stoi uczciwość i praworządność.


> Oni jeszcze muszą przyznać (szczególnie Twoja żona), że była podła i
> więcej nie będzie.

Niestety, tego rozdziału nie uda się uniknąć. Trzeba przestać się bać
potępienia i uśmiechu politowania ze strony bliskich, (np. rodzeństwa)
bo jeżeli są to ludzie myślący to nie potępią, no może się uśmiechną
tylko z niedowierzaniem. Oszusta wspierają tacy sami jak on inni
oszuści, którzy trwają we wspólnym kłamstwie i boją się od niego uwolnić
gdyż boją się ośmieszenia przed innymi kłamcami przez co nawzajem się
wspierają w utrzymywaniu kłamstwa przy życiu. A celują w tym kobiety,
niestety chociaż bardzo się im podoba, gdy trafi się facet, który walnie
pięścią w stół i wywali kawę na ławę; byle to jednak nie był ten
najbliższy facet, facet z którym wychowuje się rzekomo wspólnie dzieci,
a który jest przede wszystkim tym, na którym można wieszać wszystko co
złe a co jest wynikiem niewłaściwych relacji z matką. Mężczyzna jest
kozłem ofiarnym na stole ofiarnym Kobiety, za pomocą leczy ona swoje
rany wynikłe z fałszywych relacji z jej matką. A symbolem tego dążenia
kobiety do wyzwolenia się Kobiety spod dominującego wpływu jej matki
jest krzyżowany Chrystus i jego matka płacząca pod krzyżem.


> Cokolwiek o tym myślisz - tak_się_nie_da. JEDYNY możliwy sposób -
> spotykamy się, i każde stara się na ile może być szczerym i mieć
> dobrą wolę odbudowy tych więzi. Jednak nie tych, co były - bo sam
> wiesz, że były chore, tylko całkiem nowych.

Ależ ja o nic więcej nie proszę jak tylko właśnie o szczerą, uczciwą
rozmowę bo tylko ujawniona i zresetowana przeszłość jest szansą na
zbudowanie partnerskich więzi między nami. Ale do tego potrzebna jest
wola obydwu stron; ja tę gotowość cały czas nie tylko deklaruję ale
również okazuję nawet gdy narażam się na niezrozumienie i śmieszność.
Druga strona jak na razie tylko wyniośle milczy albo mówi nie. No może
pokazanie mi Kasi w sądzie jest jakimś pierwszym sygnałem do
porozumienia; drugim może być pokazanie mi wreszcie Wojtka, którego nie
widziałem również od grudnia roku 1994.


> Takich, na jakie was obecnie stać. http://www.cda.pl/video/1241021bc

Nie mam pieniędzy na coś, co zapewne potwierdzi mi tylko, że mam rację.
I zabierze chwile cennego czasu.


> Obejrzyj dokładnie - i powiedz, co czujesz. Nie to, co wymyśliłeś -
> ale (jak chcesz, oczywiście) - podziel się ze mną swoimi odczuciami.
> A uwierz mi - bardzo Ci to może pomóc

Nie obejrzę z przyczyn j.w.


[...]


>>> Ba! Przecież ona to może wykorzystać przeciw Tobie!

>> Niech spróbuje. Tylko na to czekam.

> To co właściwie chcesz uzyskać? Co w Tobie siedzi - tak naprawdę?

To Ty chcesz mi udzielić porady, gdy uważasz, że moja autodiagnoza
jest... No właśnie, jaka ona jest według Ciebie? Udziel mi zatem
rzeczowej porady skoro zarzucasz mi, że nie mam wystarczającej wiedzy by
być sędzią we własnej sprawie.

Twój ruch mistrzu.


>>> Pierwszy raz od 23 lat widziałeś swoją córkę. No ale właściwie
>>> dlaczego?

>> Tak, widziałem Kasię przez moment, pierwszy raz od 23 lat. I myślę,
>> że zgodę na to widzenie wyraziła Teresa M. Nie wiem jakie intencje
>> jej przyświecały, ale to była jej zgoda. Dlatego uważam, że
>> pierwsze lody zostały przełamane. :-)


>>> Jak myślisz - co Twoja córka sobie myśli o Tobie?

>> Na pewno nic złego. Tak samo ja przed 23 laty gdy wyjeżdżała ode
>> mnie ze Stanów i gdy napisała mi ten pamiętny list, starała się być
>> neutralna i jej zeznania były bardzo oszczędne, tak jak i list.
>> Zmieniła się bardzo od grudnia 1994, kiedy widziałem ja po raz
>> ostatni po terapii, którą jej zaserwował wymieniony przez mnie
>> wyżej wrocławski ośrodek socjoterapii młodzieżowej, i kiedy zionęła
>> nienawiścią do mnie. Na przestrzeni od września do grudnia '94
>> zrobili z niej mojego wroga. Chociaż właściwie to proces zaczął się
>> już w czerwcu '94 kiedy Teresa M. przyjechała z Wojtkiem do USA i
>> zaczęła "prostować" Kasi kręgosłup moralny z przyjaznego mężczyznie
>> na nienawistnego mężczyznie. Kasi ma teraz swoje problemy rodzinne
>> i zaczyna dostrzegać, że zawsze bylem w stosunku do niej uczciwy i
>> że ją cały czas kocham jak dziecko. Ale też nigdy nie ograniczałem
>> jej wolności ani nie nakazywałem działać przeciwko matce. W
>> przeciwieństwie do Teresy M., której działalność w stosunku do mnie
>> byłą zawsze nieuczciwa. I do tego Teresa M. musi się przyznać by
>> mogła się pojednać z naszą córką. Bo to jest najważniejszy moment w
>> historii naszej rodziny: pojednanie matki z córką. Chłopcy w tej
>> rozgrywce to mały pikuś, gdyż ja nigdy ich nie poniżyłem tak jak
>> Tresa M. zrobiła z naszą córką.

> Nic złego o Tobie nie myślała 23 lata, ale nie odczuwała potrzeby
> spotkania?

Już wyjaśniłem, "syndrom sztokholmski" wspierany emocjonalnym szantażem
matki. Na przykład, że jak się ze mną skontaktuje to wpędzi ją do grobu
i kto się wówczas zajmie niepełnosprawnym Wojtkiem. Mamuśki potrafią być
chytre i bezlitosne w stosunku do swoich dzieci. A szczególnie perfidne
są być matki w stosunku do córek, które traktują jako zagrożenie
kazirodcze ze swoimi partnerami. Inaczej traktują synalków, których od
siebie uzależniają seksualnie/emocjonalnie i traktują jako oręż w walce
z mężami/ojcami synów.

Ja nie mam żadnego żalu do Kasi; dziękuję za to, że tak długo "wspiera"
matkę pod dobrowolnym(?) przymusem. Dziękuję jej za czas, który mi dała
na rozwiązanie zagadki przemocy i rozkminienie patologicznych uzależnień
emocjonalnych w naszej rodzinie, która jest jedynie przykładem
patologicznych układów panujących we wszystkich rodzinach. Faktycznie
więc Kasia wspierała i mnie i matkę i nie wiem czy robiła to całkiem
świadomie czy tak kierując się po prostu dobrocią swojego dziecięcego serca.


>>> To samo dotyczy syna. A może inaczej: z ICH punktu widzenia - co
>>> przemawia za tym, żeby Ci pokazać wyciągnięty palec, a co za tym,
>>> żeby próbować stworzyć wraz z Tobą rodzinę?

>> Myślę, że docenią moja cierpliwość w dążeniu do odbudowy rodziny i
>> okazywany szacunek pomimo drzazg, które wokoło lecą. Ale "gdzie
>> drwa rąbią tam wióry lecą", nie da się inaczej.

> To tak nie działa. Obejrzyj film - to czyste życie

Zobaczymy Chironie. A co do filmu to j.w.


> -- Chiron

--
Pozdrawiam
LeoTar Gnostyk

Świat według LeoTar'a - http://leotar.net/
Pomoc wzajemna jako czynnik rozwoju - Piotr Kropotkin
Odważ się wiedzieć - Zygmunt Freud

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 8 . [ 9 ] . 10 . 11


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Chętne dziewczyny...?
Wojny ni ma, bez paniki proszę - Korea Północna LIVE
Zagrożenia duchowe
Prawicowy model rodziny.
Leoś jedź do Chin ;)))

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »