Data: 2014-10-08 21:05:46
Temat: Re: Festiwal Słoików Świata
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pani Basia napisała:
>> Tu "małe Włochy", tam "mała Austria" -- no ale gdzieś do cholery
>> musi być ta cała Słowenia! Choć też przecież niewielka. Andrzej
>> Stasiuk jadąc do Babadag, poza prawdami dość dobrze znanymi
>> i spodziewanymi, zauważył, że tutaj miejscowi piją wódkę inaczej
>> niż w krajach sąsiednich.
>
> Babadag stoi na półce, ale nie pamiętam tej wódki. Stasiuk jest
> w tej dziedzinie ekspertem, ja nie.
Też nie pamiętałem, ale pamiętałem, że o Słowenii było. Właśnie to,
że "zdrada słowiańskości" i inne takie. A że książkę mam w formie
elektronicznej, wygrepowałem co chciałem i przeczyałem rozdział.
Ta wódka była jedynym, o czym nie pomyślałem wcześniej. Może też
nie jestem ekspertem?
> I rzeczywiście - gdzie jest ta Słowenia? Jak zdefiniować jej
> tożsamość? Bo i kuchnia raczej trochę włoska, a trochę nijaka,
> muzyki też nie zauważyłam odrębnej, ani niczego.
W dodatku sama się kurczy -- znaczna część regionów niegdyś
określanych jako słoweńskie, to już teraz Austria. Albo Włochy.
Ale zdaje się, że w chorych wielkoserbskich pomysłach Miloševića
tendencja była odwrotna -- dla niego Chorwaci z północy gadający
po kajkawsku, to byli prawie Słoweńcy. Stasiuk bardzo trafnie
zauważa, że wojna tak krótko tu trwała, bo zabrakło wspólnego
języka -- jak tu wojować z tak uporządkowanymi ludźmi, z którymi
nawet w czasie pokoju wiele nie łączyło?
> Dalsze Bałkany to już trochę legenda, albo cepelia, jeśli patrzy się
> przez Kusturicę i Bregovića. Im dalej na południe, tym ciekawiej, też
> kulinarnie - albańska kuchnia dla mnie najlepsza - by było w tematyce.
> O tym, "co by tam robić" w listopadach i grudniach, nieraz myślę i ja.
> Szczególnie na Wschodzie. Dobrze jest pojechać, ale i dobrze wrócić.
Tak to może miał Tytus Chałubiński. Przyjechał, a tu wszędzie lud
prosty i szczery, chociaż hardy. Z cepelią i Bregovićem też to może
różnie wyglądać. Jacek Kleyff coś o tym kiedyś opowiadał, później
nawet napisał (o, znów mam ebooka):
Widziałem i słyszałem taką romsko-rumuńską fanfarową orkiestrę
na Folk Fieście w Ząbkowicach Śląskich w 2001 lub 2002 roku.
Grali wszystkie melodie wtedy w Polsce najaktualniejsze ze
względu na Kayah i Bregovicia. Myśmy ich pytali, czy to Bregović,
a oni pytają: "Jaki Bregović". Nie znali go w ogóle.
To nam może się czasem wydawać, że cepelia, a to wszystko jest naprawdę.
Czasem wystarczy zjechać dosłownie pięć kilometrów w bok od szosy głównej,
by spotkać świat, który nie zmienił się od czterdziestu lat. I ludzi,
którzy też stoją jakoś tak obok.
>>> No tak, Stasiuk w różnych wsiach mieszkał.
>> W różnych się mieszka, ale tylko z jednej się jest.
>
> Zapytam przy okazji, jak to widzi.
Patrzyłem z pozycji "Jak zostałem pisarzem". Chociaż widzenie może
się z czasem zmieniać, a z drugiej strony to co piszą w metrykach,
nie zawsze jest nieodwołalnie determinujące. Teraz mi się przypomniała
jedna postać ze spektrum charakterów tego towarzystwa, które robiło
atmosferę tamtych lat. Urodził się w Rio de Janeiro. Jakim zrządzeniem
losu -- tego nie pamiętam. On też nic stamtąd nie pamiętał, całe
życie spędził na Saskiej Kępie, inklinacje mając jednak ku klimatom
grochowskim, czyli tym takim stasiukowym bardziej. On zawsze miał
najgorzej ze wszystkich kumpli. Bo jak ich milicja łapała i przychodziło
do spisywania danych, to on dodatkowo dostawał pałą -- żeby sobie
żartów z władzy nie robił i prędko mówił gdzie naprawdę się urodził.
A jak posterunkowy dał już się przekonać i zaczynał próby zanotowania
nazwy miasta -- to dopiero były jaja (to ostatnie słowo proszę mi
poczytać jako nawiązanie do tematyki grupy).
Jarek
--
Kdybych měl plíce jak pan Zátopek
nežil bych více s tou s kterou žiju
prachy bych zašil do kaliopek
a skončil v Aši v Praze nebo v Riu
|