Data: 2002-11-30 23:12:54
Temat: Re: Galaretki - plusy i minusy
Od: "Saman_tha" <s...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
> > Napisalas: "> A ta z cukrem odpada zupełnie, jako leczniczy sposób na
> stawy
> > i ścięgna."
> >
> > czyli tak jak powiedzial mi lekarz..
> > tylko nie wiem dlaczego ?
>
> Cukier (..)
wykasowalam bo z tym nie mam zadnego problemu. Kasia jest bardzo
wysportowana (koszykowa, basen, konie) teraz niestety nic przez 5 lat ..
ale jesli chodzi o weglowodany to z nia nie mam zadnych problemow.. tylko
raz dziennie batonik do szkoly.. no .. skoro mama nie potrafi bez niego
zyc.. to jak corce zabronic?
pozatym - wlasciwie potrawy malo weglowodanowe..
> > udalo mi sie na razie przekonac na jedzenie ryb... pomalutku nauczymy
sie
> > tez jesc galaretki..
>
> A może ryba w galarecie?
No wlasnie.. o tym nie pomyslalam.. na razie jada POL kromki dziennie ( w
soboty i niedziele na sniadanie w dni powszednie na kolacje) z ryba wedzona
(wiecej nie przejdzie przez gardlo) co za wiek! Czy ja tez taka bylam? :)))
te pol kromki jest "pycha" nastepne pol " nie da sie wepchnac" :))
Zbliza sie Wigilia i chcialabym zrobic ja sama. Moze zrobie wlasnie rybe w
galarecie, moze jakies warzywa, szynke .. troche mi przyszlo do glowy
pomyslow :)
> > Dzieki Krysiu za wyjasnienie.
> > A wy czesto jadacie taka galaretke? (na DO)
>
> Ja nawet dość często. Są to różne produkty, jeśli nie w zupach to np.
> polubiłam salceson,
ja tez lubilam salceson (kurcze nawet nie wiem czy na MM wolno) ale z
musztarda :)
a majonez .. juz dawno sama robie, bo te kupne mi nie smakuja..
ale uzywam raczej do jajek, czasem do wedlin, ale rzadko, czesciej chrzan :)
> > A ocet mozecie uzywac? Ja najbardziej do galarety lubie estragenowy..
>
> Kiedyś używałam ocet, ale polubiłam majonez, czasem sok z cytryny.
> Myślę, że te kilka kropel nie może szkodzić.
:) a ja kiedys nie znosilam octu.. tylko cytryne.. teraz jest duzy wybor, z
roznymi ziolami, sa smaczne :)
>
> Pozdrawiam
> Krystyna
>
ja rowniez pozdrawiam
niestety nie znalazlam nic ciekawego o zelatynie poza tym (wkleje)
"Procedura przemysłowego otrzymywania żelatyny z kości bydlęcych przypomina
opisy kotła czarownic z bajek braci Grimm. Jest tam kolejno gorąca woda,
suszenie w temperaturze ponad 100oC, pięć dni przetrzymywania w kwasie
solnym, 50 dni w ługu, znów ekstrakcja gorącą wodą, wreszcie na koniec
czterosekundowa sterylizacja w 140oC. Otrzymany preparat zwany żelatyną jest
mieszaniną różnej długości fragmentów łańcuchów kolagenu; skład aminokwasowy
żelatyny w zasadzie nie różni się od kolagenu, z którego ją wytworzono."
co nie wyjasnia ani mojego ani Rafala problemu
Saman_tha
|