Data: 2016-03-06 15:03:39
Temat: Re: Normy ważenia/pakowania w handlu detalicznym
Od: "Pszemol" <P...@P...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Jarosław Sokołowski" <j...@l...waw.pl> wrote in message
news:slrnndobt6.h1g.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
> Przypomniała mi się pewna historia. Późne lata sześćdziesiąte,
> może wczesne siedemdziesiąte. Dzieckiem wtedy byłem. Mieszkalismy
> z rodzicami w warszawskim mieszkaniu. Profesor T. wybierał się na
> kilkuletni kontrakt na uniwersytecie w jednym z krajów afrykańskich.
> Bardzo tam wtedy tej wiedzy potrzebowali. Z Krakowa w tamtych czasach
> nie dało się nigdzie polecieć, trzeba było a Warszawy. Więc przed
> odlotem prof. T. nocował u nas, by zdążyć na poranny samolot. Zresztą
> bywał częstym naszym gościem. Uwielbiałem tę barwną postać. Jak to
> u mądrych ludzi bywa, potrafił pogadać nawet ze smarkaczem tak, by
> ten coś przy tym zyskał. Gdy rozprawiali z ojcem o rzeczach tajemnych
> i podziemnych, to wiedziałem, że zawsze mogę grzecznie przerwać,
> zapytać o jakiś szczegół -- wytłumaczą mi w miarę przystępnie, nie
> spławią, nie powiedzą "nie garb się".
>
> Profesor leciał na wiele miesięcy w miejsce inne, odległe, o całkiem
> odmienym klimacie, ale bagaży brał ze sobą wyle, co kot na płakał.
> A jeszcze w ostatniej chwili stwierdził, że ta teczka z mapami, to
> mu się tam nie przyda, więc najlepiej zrobi, gdy zostawi ją u nas,
> a za rok czy dwa, zabierze ją do siebie po drodze z lotniska. Teczka
> to była z porządnej skóry, wzmacniana szczelnie zamykającymi stalowymi
> elementami, cieńszą skórka obciągniętymi. Typ bardzo popularny w połowie
> XX wieku, wtedy może już trochę staroświecki. Teczka była duża,
> a mieszkanie mieliśmy dość małe. Postanowiono więc, że na ten czas
> spocznie w piwnicy.
>
> Ze dwa miesiące później sąsiad zeznaje, że jakiś rejwach w piwnicy.
> A już najwięcej dźwięków, to dobiega z naszej. Rzecz godna zbadania.
> Ktoś zobaczył w końcu, że szczury. Co o tyle dziwne, że szczurów tam
> nigdy nie widziano, musiały przybyć z daleka. Nie ma rady -- badania
> trzeba pogłębić. Inspekcja wykazała jakieś poruszenie rzeczy wokół
> teczki. Ale ona sama niewzruszona, choć ślady prób widoczne. Komisyjne
> otwarcie wykazało obecność w środku (poza mapami) kiełbasy. Kiełbasa
> gruba, więc znać, że krakowsaka. Długa na całą teczkę, prawie pół
> metra. Pokryła się białym nalotem, lecz nie był to objaw zepsucia,
> raczej coś szlachetnego.
>
> Natychmiast została wystosowana nota korespondencyjna z wnioskami
> pokontrolnymi -- szanse wytrzymania kilku lat wprawdzie są, ale
> konkurencja ze strony braci mniejszych znacznie je obniża. Więc
> obiekt zostanie spożyty in situ, przesłania do właściciela się
> nie przewiduje.
>
> W późniejszych działaniach komisji również uczestniczyłem -- kiełbasa
> została pocięta na milijon plasterków o grubości papieru do rysowania
> map. Smak -- wyborny. Nigdy wcześniej, a może nigdy później nie miałem
> okazji trafić na równie dobrą. Mikroklimat piwnicy gomułkowskiego
> bloku i skórzanej teczki, być może pamiętającej Bieruta, to wszystko
> sprawiło, że wędlina obeschła z wierzchu a dojrzała w środku nie
> wysychając na wiór. O tej kiełbasie opowiadano jeszcze przez wiele
> lat po zdarzeniu, i to na kilku kontynentach. A że gdzieś na przełomie
> wieków legenda przycichła, więc przypominam.
Piękna historia - a co do tego nalotu na Kiełbasie Krakowskiej Podsuszanej
to co to właściwie jest? Jakaś sól (saletra?) ?
|