Data: 2024-03-30 04:06:34
Temat: Re: "Schabowe"
Od: Marcin Debowski <a...@I...zoho.com>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 2024-03-28, Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> wrote:
> Pan Marcin Debowski napisał:
>
>>> W ogóle dziś trudno o takie, które mają smak oryginalny, czyli zdominowany
>>> przez kminek. Przecztałem teraz, jak jeden z producentów zachwala swój
>>> wyrób -- "Kminek, który jest w składzie jest bardzo delikatnie wyczuwalny.
>>> Nawet jeśli ktoś nie lubi tej przyprawy to nie będzie ona przeszkadzać".
>>
>> Ponownie mam podobne odczucia - bardzo trudno dostać obecnie takie,
>> które smakują jak te dawne. Jeszcze z 15 lat temu jakby nie było
>> z tym wiekszego problemu. W tej chwili trzeba trafić.
>
> Albo mieć sprawdzone miejsce, gdzie są "w ciągłej sprzedaży". Jakiś sklep
> firmowy dobrej przetwórni na przykład. Wciąż mam do tego zastrzeżenia, że
> "ja bym wolał inny smak", ale do jakości nie mogę się przyczepić. Wbrew
Kierując się podobną zasadą (mały sklep lokalnej masarni w
Kościerzynie), nadziałem się na te drobiowe. Z tym, że prób wczesniej
nie czyniłem.
> temu, co ględzą różni sklerotycy, nie jest to *aż tak* drogie jak za PRL.
> Bo żywność za komuny była po prostu droga. Pamięć zbiorowa przechowała
> to inaczej, ja też kiedyś uległem złudzeniu -- jednak wizyta w czytelni
> i lektura roczników statystycznych rozwiewa wszelkie wątpliwości.
Bez bicia przyznam, że sam chyba nadal tkwię w tych post-prlowskich
stereotypach. To chyba zresztą po tej samej linii co widoczna u wielu
nostalgia (to złe formalnie słowo) za prlem, która najczęściej wynika z
prostego faktu, że był to okres naszego dzieciństwa. Nie ma pojęcia czy
było drogo czy nie bo nie ja za to płaciłem, ani na to nie zarabiałem.
>> mam wrażenie, że część wytwórców uważa, że jak zmniejszą średnicę
>> i wpakują w to coś w stylu śląskiej, to już jest kabanos.
>
> Już prędzej będą to frankfurterki. Zresztą pod tą nazwą też da się kupić
> kiełbasę, jednak lud lęka się opcji niemieckiej, więc producent woli dać
> nazwę "kabanos".
Franfurterki też nie mogą być jakąś zwyczajną upchniętą w węższy flak.
>> A potem na powrót nakupowałem w zgrzewkach, chyba jakiś Morlin, ale
>> nie tylko, i generalnie to nie było to.
>
> W Biedronce jadalne są te po 9,99 zł (zgrzewka chyba 200g, nie kojarzę
> czyje). W zasadzie tylko te się nadają, choć oczywiścnie nie jest to
> kabanos marzeń.
Będę musiał chyba popróbkować szerzej przy kolejnych odwiedzinach.
>>> Kiełbasy czasu PRL nie miały wyrazistych smaków. Poza kabanosami
>>> niczego innego sobie nie przypominam.
>> Jałowcowa. Polska.
>
> Ja jej nie pamiętam z PRL. Była myśliwska -- w zasadzie jedyna kiełbasa,
> poza kabanosami, do jakiej w czasach mego dzieciństwa udawało się mnie
> przekonać. Wszystkie inne powodowały odruch wymiotny.
Myśliwska była chyba zbliżona do jałowcowej, tylko bardziej sucha.
>> Ale jakieś śląskie, podwawelskie, czy nawet zwyczajna, to się MZ bardziej
>> rożniły konsystencją, zawartością mięsa/tłuszczu niz smakiem. Z tym, że
>> jest jeszcze jeden wic, o którym poniżej.
>
> Czyli po prostu "kiełbacha". Lud sobie chyba taką ceni najbardziej. I cenił
> kiedyś -- dlatego teraz tęskini. W ogóle śmieszy mnie ciągłe narzekanie na
> producentów, bez patrzenia jak kształtuje się popyt. Warto przypomnieć,
> że za PRL obiektem pożądania i synonimem najwyższego luksusu była szynka
> z puszki. Dzisiejsze gusta też nie są bardziej wyrafinowane.
Obrzydliwa rzecz ta szynka z puszki. Nigdy nie rozumiałem dlaczego ta
dziwna słonizna uchodziła za jakiś porządany delikates.
> Nigdy nie miałem takich ciągot. Za to dziadunio Ignacy miał całkiem
> grzeczną wytwórnię wędlin. Ale to przede wojną było. W czasie wojny
> zabrali ją Niemcy i dalej gotowali szynki, napełniali mięsem flaki,
> wędzili i peklowali. Po wojnie dziadek odzyskał swoją własność, ale
> na krótko. Zaraz po tym zabrali ją znowu "nasi". Ale nie po to, by
> coś tam robić, ale żeby zamknąć, zniszczyć.
To sporo babrania. A propos innych improwizacji, właśnie zmierzyłem się
z problemem braku chrzanu i mogę tyle powiedzieć, że pasta z białej
rzodkwi z wasabi ma rozsądną konsystencję i nawet trochę szczypie w
podobnym stylu, ale koło chrzanu to to nie stało.
>> A większość kiełbas dostępnych jako zachodnie, nie ma tego (smaku).
>
> W temacie kiełbaśnictwa większe dla mnie znaczenie ma podział na północ
> i południe, niż na wschód i zachód. W Polsce ryt północny ma liczniejszą
Przez Zachód chciałem tutaj określić tzw. kuchnię zachodnią w rozumieniu
hotelowo-restauracyjno. Jak się jest w Azji to takie rzeczy jak steki,
kiełbasy, to co jedzą Brytyjczycy (staram się unikać mocniejszych
sformułowań), wpada właśnie pod określenie kuchni zachodniej.
> reprezentację, a mnie on mniej odpowiada. Za komuny z Węgier przywoziło
> się salemi, dotępne też w Czechosłowacji. W Polsce było nie do pomyślenia,
> by ktoś coś takiego produkował. W Bułgarii różne sudżuki miały się dobrze,
> nawet za komuny.
Tzw. białe, węgierskie salami, to moja ulubiona kiełbasa deski serowej.
--
Marcin
|