Data: 2008-02-03 04:23:34
Temat: Re: Taka jedna kwestia mnie męczy...
Od: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>
> "Jagna W." <w...@o...eu> wrote in message
> news:fo2efk$akv$1@news.mm.pl...
>
> > Ale to nadal podlega pod szkołę. Mi chodziło raczej o sytuację, że dziecko
> w
> > domu czy na podwórku zachowuje się jak szatan i ma przez to obniżoną ocenę
> z
> > zachowania na świadectwie SZKOLNYM! Nonsens, przynajmniej dla mnie.
>
> Jasne, że nonsens. Niby kto i jak miałby tego pilnować?
> Natomiast w realu takie przypadki owszem zdarzają się.
> Przykłady: 1. palący papierosa gimnazjalista przyłapany przed szkołą przez
> nauczyciela
> Przykład 2. też gimnazjalista, na którego donos do szkoły złożyła straż
> miejska, która przyłapała go z kolegami wracającego z prywatki "po spożyciu
> piwa". Podejrzewam, że tych piw musiało być więcej, skoro panowie spożycie
> dostrzegli gołym okiem.
no wlasnie udowodnilas nam, ze sa sytuacje kiedy ktos to przylapal, i do
szkoly sie dostalo. Osobiscie uwazam to za bardzo dobry pomysl.
Uczen "reprezentuje szkole" poza szkola. Kazdy z nas pelni jakies funkcje w
pracy, i cos co sie wymaga od danej funkcji nie konczy sie imo na progu pracy
(szkoly). Dlatego nie chcialabym zeby uczyla moje dziecko nauczycielka, ktora
jest prostytutka wieczorem, lekarz, ktory po godzinach handlowal narkotykami
itp Pozniewaz szkola ma funkcje wychowacza, to dziala to rowniez poza szkola.
Bo skoro np uczy uczciwosc, to nie dotyczy to przeciez uczciwosci tylko na
terenie szkoly. Bo jesli uczy pomagania, to nie znaczy ze tylko na terenie
szkoly itp. Dlatego nie uwazam tego za besens.
i.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|