Data: 2008-10-20 12:53:33
Temat: Re: dzien papieski
Od: gazebo <g...@c...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
Lolalny Lemur pisze:
>
>> PS gdyby dziecko _nie chcialo_ jestem przekonany, ze matka stanelaby
>> po stronie dziecka,
>
> Ooo, zapewne. I własnom piersiom.
no to o co chodzi? dziecko nie jest mieszane w konflikt rodzicow
>
>> ale wtedy mielibysmy odwrotna sytuacje i pokrzywdzony bylby ojciec
>
> A może nie byłby pokrzywdzony? Może nie potraktowałby tego jako
> strrraszliwą karę i poświęcenie?
i co z tego? gdyby babcia miala wasy to by dziadkiem byla
>
>> nie widze tu nigdzie zrzucania odpowiedzialnosci na dziecko
>
> Skrótowo, bo nie chce mi się klepać. Tu są moje zastrzeżenia.
> Chaotycznie i bez szacunku dla czytelnika, ale może znajdziesz jakiś
> punkt zaczepienia:
> 1. mama cierpi z powodu istnienia kościoła (co będzie kiedy młode z
> okazji czegoś tam będzie chciało się pokazać z RODZICAMI w kościele?)
bedzie, ja zawsze cierpie jak ide na pogrzeb czy slub i staram sie
zmniejszyc ten pobyt do minumum, do corki chodzilem na, ze tak powiem
kulminacyjne punkty, zreszta co tu sie rozwodzic w tym temacie? kiedys
aby sprawci mojej matce radosc poszedlem do spowiedzi aby moc niesc
trumne z jej zmarla matka, dla mnie to byla farsa, dla mojej matki nie,
sa ludzie, ktorzy nigdy nie zrozumieja pewnych rzeczy a malzenstwa
mieszane sa do dupy, pisal pare lat temu na grupach pewien czlowiek,
ktory twierdzil, ze jak moze ateista/niewierzacy nie pojsc na Pasterke
ze swoja zona wierzaca, ja bym teraz nie poszedl ale byl czas za
pierwszego malzenstwa, ze poszedlem, zalezalo mi
> 2. tata nie cierpi i przypuszczalnie jednak ma gdzieś, bo sam mimo
> deklaracji do kościoła nie lata, więc może da się podjąć decyzję bez
> mieszania w to dzieciaka?
no o to sie wlasnie rozchodzi, nikt tu dzieciaka nie miesza do podjecia
decyzji, to co czytam to rozterki i porblemy matki zwiazane z
religia/rodzina/srodowiskiem
> 3. dziecku pewnie bardzo pomoże na lekcji religii kiedy mamusia wypisze
> się z Kościoła
a to jest akurat naciagane troche, nie jestem zwolennikiem utrzymywania
malzenstw dla dobra dzieci, nie wiem jakim bym musial byc aktorem aby
dziecko nie zauwazylo, ze rodzice ich oklamuja, mysle, ze rozumiesz
analogie, nie to, ze to przezylem, ale wygodniej mi sie pisze o sobie
albo bezposrednio do kogos
> 4. dziecko jest uczone od małego olewactwa, bo na lekcji religii nic nie
> robi - niech sobie chodzi na te lekcje, ale może niech mu ktoś
> uświadomi, że w ten sposób podejmuje pewne zobowiązanie. Na przykład
> takie, że będzie uważał na lekcji i odrabiał prace domowe (łącznie z
> nauką 10-u przykazań na przykład. BTW ciekawe czy mamusia dostanie
> spazmów, kiedy będzie musiała odpytać).
mnie szlag trafial, i wlasnie jedna z przyczyn mojego sprzeciwu bylo to,
ze dziecko zacznie olewac, a skoro decyzja zapadla to nalzey od niego
wymagac, nie mowie, ze mnie parzylo, ale przygotowywalem pare razy
dziecko na religie, nawet pomagalem jej robic portret bylego papieza,
dzieki Bogu, ze juz nie musze, nie wiem dlaczego a priori zaklada sie,
ze Yola dziecku nie poomoze, czy to wlasnie nie nauczy dziecka tej
szumnej tolerancji? patrzac na rodzicow, ktorzy potrafia pogodzic rozne
wartosci?
> 5. nie gardłuję, że na religię chodzą dzieciaki rodziców którzy nie
> czują się straszliwie kościelni. To są nasze realia czy tego chcemy czy
> nie i dobrze chociaż znać podstawy, bo to nawet przy literaturze potem
> się przydaje. Natomiast nie podoba mi się, kiedy ktoś w domu krzyczy że
> Kościół to g... a w szkole grzeczniutko do siostry "niech będzie
> pochwalony". Bo to jest hipokryzja, dzieciak to widzi i sam potem robi
> to samo, zaczynając od olewania nauczyciela. Szacunku do innych ludzi to
> nie uczy na pewno. Poza tym, że w końcu może się zacząć czuć winny że na
> tę religię chodzi a jak mu się zachce do Komunii iść to juz w ogóle
> będzie problem...
>
jednak kazdy rozwiazuje to na swoj wlasny sposob i w ramach swoich
mozliwosci, nie bede sie sprzeczal czy lepiej kogos pobudzic nagana czy
doradzctwem
--
The Gnome
|