Data: 2006-07-14 16:21:22
Temat: Re: upały, a prowiant na podróż
Od: "aga" <j...@c...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Misiek napisał(a):
> Mysle ze to rozsadne wyjscie, nikt z szacownego grona nie wspomnial o
> mozliwosci zapakowania jedzenia i picia w reklamowke termo... a czemu? To na
> prawde niewielkie pieniadze nawet jesli dziecko ziszczy, zgubi czy wyrzuci
> pozniej
> A jedzenie i picie zachowa niska temperature...
>
> Jedno jeszcze trzeba brac pod uwage... Dlugosc trasy jaka dziecko ma przebyc
> i odpowiednio dobrac ilosc jedzenia, bo jesli nie zje "w trasie" to prawie
> na pewno pozniej jedzenie wyladuje w koszu na smieci...
Wspomnialam wczesniej o takiej reklamowce i folii aluminiowej, ktora
chroni
przed temperatura.
Ale babska krytyka wyrywala z kontekstu inne watki, nie zwracajac na to
co w miare
rozsadne. Zrobil sie z tej dyskusji prawdziwy magiel.
Bo przeciez kazdy ma inne doswiadczenia z dziecmi.
Ja nie jestem zwoleniczka niemieckiego wychowania, ale dogadywania sie
z malolatem. Przeciez to tak, jak by nam na sile ktos cos chcial wlozyc
w usta i kazal zjesc. Dla mnie nie ma roznicy. Po co narazac sie na
dzieciecy upor i zlosliwosc. Wycieczka,jazda na kolonie ma byc
przyjemnoscia, przygoda.
Najrozsadniej dac to co zna i co zaakceptuje.
To nie wyprawa na ksiezyc, czy w Himalaje, gdzie potrzeba
specjalistycznego
pozywienia. Bez przesady.
Jako dziecko jezdzilam na kolonie i najlepiej do dzisiaj wspominam:
Jajka na twardo, ktore lubilam i kielbase zwyczajna w jednym reku i
pajde chleba w drugim reku. W butelce po oranzadzie herbata z cytryna.
Pozdrawiam aga
|