Data: 2002-01-17 04:06:35
Temat: katastrofa faworkowa
Od: kamila slawinska <k...@s...killer.acedsl.com>
Pokaż wszystkie nagłówki
no po prostu rozpacz. nie bylam tak przygnebiona od czasu,kiedy 10 lat
temu probowalam upiec placek drozdzowy ze sliwkami (po 3 godzinach w
piecu nadal nie byl upieczony w srodku - a kiedy usilowalam wyjac go z
brytfanki i wyrzucic, o malo nie nabilam sobie o niego siniaka). oto,
co zaszlo: chcialam zrobic faworki, pierwszy raz w zyciu. przeczytalam
dokladnie przepis na ciasto faworkowe zbijane i ochoczo zielam sie do
pracy. ciasto miesil moj ukochany robot kuchenny wieloczynnosciowy,
wymiesil na ladna, gladka mase. ubilam toto piescia, jak kazali
(pecherzyki opisane w ksiazce nie wystapily, ale postanowilam sie tym
nie przejmowac). ciepnelam na blat. rozwalkowalam. pokroilam,
pozwijalam, wrzucilam do graza ze wrzacym smalcem. i co? i pupcia
zbita. nie, nie nasiakly tluszczem, o dziwo. gorzej. to, co wyjelam z
granka, jest co prawda obsmazone na zloto, ale w smaku przypomina
raczej kawal blachy czolgowej niz to, co w moim rodzinnym domu
podawano jako faworki. no twarde jest! i ani sladu tych uroczych
purchli, ktore naleza do najwazniejszych cech charakterystycznych
faworka.
maz co prawda orzekl, ze jeslinazwac moj wyrob 'chrupka
faworkopodobna' to on jest jak najbardziej OK, ale zjadl ze trzy i
chyba zmienil zdanie. kot nawet powachac tego nie chca, mimo, ze
zwykle lubia wszytko, co chrupiace. czy ktos ma pomysl, co moglam
zrobic nie tak?
nie wiem, czy porwe sie jeszcze na faworki po tak zniechecajacym
doswiadczeniu, ale zawsze chociaz teorie nbede miala opracowana, jesli
mi cos podpowiecie.
pozdrowienia,
kamila
--
/"\ ||
\ / ASCII RIBBON CAMPAIGN || NO ATTACHMENTS
X AGAINST HTML MAIL || NO STATIONERY
/ \ AND POSTINGS || NO GRAPHICS
|