Data: 2004-09-22 08:39:32
Temat: "ta trzecia"
Od: "Puchatka" <p...@t...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Jestem ciekawa doswiadczen innych, poniewaz zycie ostatnio zgotowalo mi
calkiem zgrabne "pudelko w pudelku" to znaczy - odwrocenie sytuacji w ktorej
sama bylam. Od razu zaznaczam - nie mam z tym specjalnych problemow, wiem
czego chce, co zrobie a czego nie zrobie a historyjke przytaczam jako
przyklad ze w zyciu nic nie jest takie proste i czarno-biale jakby sie moglo
wydawac.
Moj maz ma przyjaciolke, ktora znam. Nie lubie jej chociaz daze szacunkiem.
Osobiscie uwazam ja za osobe ktora nie ma jasno sprecyzowanych intencji i
swietnie sprawdzilaby sie w roli rzecznika prasowego rzadu - tak potrafi
zakrecic slowami ze nawet jesli w jednej chwili stwierdzi ze cos jest biale,
potrafi zgrabnie sie z tego wycofac pozostawiajac w mniemaniu ze to tobie
tylko sie wydawalo ze ona tak to powiedziala :) Ale to szczegol i byc moze
wynika z mojego uprzedzenia do niej. On ja lubi, ona go lubi i swietnie sie
ze soba dogaduja, aczkolwiek mieli rowniez epizod powiedzmy - bardziej
fizyczny.
W pewnej chwili przestalo mi to odpowiadac, powiedzmy - ze potrzebowalam
meza bardziej dla siebie i bez niej. Cos w rodzaju zawieszenia ich
przyjazni, bo widzialam w niej zagrozenie. Czy to bylo wlasciwie czy nie -
niewazne - bylo mi to potrzebne. Powiedzialam to jasno jednemu i drugiemu.
On sie z oporami zgodzil, Ona odrzekla - dosc logicznie zreszta - ze to On
ma decydowac o ich spotkaniach a nie ja za niego. Logika logiką, ale do tej
pory mam o to do niej zal i zwyczajnie - nie ufam jej tak jak kiedys, mimo
jej solennych zapewnien ze w jej myslach nie jest "on" tylko "my".
I oto znalazlam sie w innej sytuacji. Mamy znajomych, malzenstwo. Jego lubie
bardziej, z nia - nie do konca sie dogaduje i raczej unikam zeby nie
doprowadzic do sciec. Jakis czas temu bylismy we czworke o wiele blizej. W
tej chwili widze ze kazde moje slowa sa odbierane przez nia jak najgorzej -
wbrew moim intencjom.
Jednoczesnie z Nim rozmawia mi sie, usmiecha i spotyka coraz milej. A
wlasciwie spotykaloby - zwyczajnie odmowilam dalszych spotkan bo wiem ze Ona
mnie nie lubi, nie trawi i chociaz najprawdopodobniej nie chce sie wtracac
tak bardzo w jego znajomosci - to jestem dla niej persona non grata. I jest
to dla mnie oczywiste - mimo mojej sympatii dla niego nie zycze sobie byc
swiadomie narzedziem goryczy dla innej osoby. Zreszta ludzie i uczucia sie
zmieniaja, przyjazn jesli tego warta - przetrwa kazde zawieszenie i nie ma
co dramatyzowac ze akurat teraz nie powinno sie jej zbyt troskliwie hodowac.
Ciekawa jestem zdania innych kobiet - jak i dlaczego zachowalyby sie w
pokrewnej sytuacji. Czy blizszy wiekszosci jest model przyjaciolki mojego
meza czyli "zona nie ma nic do gadania", czy tez moj?
Pozdrawiam
Puchatka
|