Data: 2018-09-15 16:22:43
Temat: Re: Arszenik w ryzu
Od: Marcin Debowski <a...@I...zoho.com>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 2018-09-15, Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> wrote:
> Pan Marcin Debowski napisał:
>
>>> Kobiety bieliły twarze zabójczym, białym barwnikiem.
>>> https://en.wikipedia.org/wiki/Venetian_ceruse
> [...]
>> I rtęcią
>> http://www.nbcnews.com/id/22546056/ns/health/t/suffe
ring-beauty-has-ancient-roots/
>
> Kiedyś za najlepszy środek na wszy uznawano szarą maść.
> Leczono tym też syfa. A i na inne dolegliwości skórne
> próbowano używać jako panaceum. Ja jeszcze pamiętam tuby
> z szarą maścią, dało się ją kupić w każdej aptece. A taka
> szara maść, to w jednej trzeciej metaliczna rtęć. Reszta
> to łój, smalec czy coś podobnego.
>
> Trudno jednoznacznie stwierdzić, że to były czasy największej
> ciemnoty. Bo dzisiaj dla odmiany wielu ludzi jest przekonanych
> o tym, że rtęć z jednej małej świetlówki może spowodować śmierć
> całej rodziny. Albo że szczepinki mają jej więcej, niż tło
> oddziaływania środowiska. Dzisiaj światowa Big Pharma zużywa
> tego metalu mniej, niż prowincjonalny aptekarz w Obrzydłówku.
> A z oświetlenia w całym mieście nie dałoby się zrobić nawet
> małej tubki szarej maści.
Dokładnie. I tak było z bardzo wieloma rzeczami. Wydaje się, że w tej
chwili każda toksyczna substancja urasta do miana fatum i katastrofy.
Pamiętam, jak w wieku jakiś 12-14lat z pasją wytapiałem we własnoręcznie
wykonanym piecu oporowym ołów z izolacji starych kabli. Kilka razy mi
się to zdarzyło. Miałem po tym plamy na twarzy i w sumie tyle.
Parę lat temu przezyłem szok, jakie to obostrzenia i warunki musiałem
wypełnić w pracy aby robić coś z formaldehydem czy amoniakiem. W
laboratorium jak najbardziej chemicznym. A to kurcze był niejako kanon
odczynników mojego domowego laboratorium dzieciństwa.
Ale może to dobrze, że zakłada się, że wszyscy są idiotami, czy też w
innej wersji że każdy może każdgo pozwać o dowolną głupotę, którą
popełni?
--
Marcin
|