Data: 2006-01-12 12:48:20
Temat: Re: Dyktafon - parędziesiąt złotych, a tyle radości...
Od: "Harun al Rashid" <a...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "kolorowa" napisała
>> Jest dokładnie przeciwnie, bo warunki zatrudnienia w szkołach prywatnych
>> są niestety gorsze od szkół państwowych. Nie tylko pensja się liczy, a ta
>> ostatnia wcale nie jest taka wspaniała.
>
> Wysoko-menadżerska to ona rzeczywiście nie jest, ale do przeciętnych też
> nie należy. Nie mam pojęcia, skąd wywodzi się Twoja teoria. Moja praktyka
> oraz praktyka nauczycieli uczących moje dzieci ma nieco odmienne zdanie.
> Nauczyciele są faktycznie z powołania. Jeśli chodzi o warunki pracy, to w
> zasadzie jedynym mankamentem jest kiepski dojazd.
>
A wiesz, ja to mogę o swojej (państwowej) powiedzieć :))
Teoria pochodzi z: dyskusji na szkoleniach - sporej ilości pytań ze strony
n-li z prywatnych szkół o etat - narzekań tychże osób (ale i pochwał, nie
będę taka ;)). Drugie źródło, to okres starań się o pracę (ale to już
ładnych kilka lat wstecz), miałam do wyboru kilka miejsc, w tym prywatnych i
nie przekonali mnie do siebie.
>>
>> A to jest drugi powód niechęci n-li do pracy u 'prywaciarza'. Ten sam
>> mechanizm nacisku - jak mi pani nie postawi lepszej oceny, jak pani
>> będzie wymagać, jak pani nie pozwoli gadać na zajęciach, to się poskarżę
>> i mama mnie stąd zabierze. I to nie ja mam się uczyć, to pani płacą za
>> to, by mnie nauczyć. Zarazem jest to mechanizm obniżający jakość
>> nauczania.
>> Wyniki było widać na maturze.
>
> Do matury nam jeszcze daleko. Ale przy wyborze podstawówki myśli się o
> gimnazjum. Trudno mi sobie wyobrazić, że któryś z rodziców naciskałby na
> stawianie lepszych ocen tylko po to, żeby je sobie powiesić na ścianie,
Naprawdę trudno? ;))
Kolorowa, nacisk na oceny jest wszędzie.
> zamiast skupić się na rzetelnym przygotowaniu ucznia do dalszej nauki w
> wybranej szkole. Przy czym akurat w naszej szkole jasno i wyraźnie
> przedstawia się kandydatom przesłanie szkoły, które ponad stopnie stawia
> rozwijanie indywidualnych zdolności, poszanowanie godności i przekazywanie
> wartościowych wartości:)
> Jeśli roszczeniowe dziecko zostanie zabrane ze szkoły - tym lepiej dla
> szkoły i pozostałych uczniów. Nie widzę w tym żadnego problemu. Próby
> pozbycia się niechcianego nauczyciela to też nie takie hop-siup, bo
> przecież są pozostali rodzice, którym, zapewniam Cię, nie zależy ani na
> rotacji nauczycieli, ani przede wszystkim na wymienianiu go tylko dlatego,
> ze komuś innemu się on nie podoba. Zupełnie inaczej jest wówczas, gdy
> zarzuty do konkretnego nauczyciela ma większość rodziców. Bo jeśli takie
> zarzuty ma większość, to z nauczycielem faktycznie raczej jest coś nie
> tak. Ale też nikomu nie zależy, żeby nauczyciel od razu wyleciał. Mamy to
> przerobione. Konkretnie wyglądało to tak, że najpierw zgadaliśmy się sami,
> a potem przekazaliśmy nauczycielowi, czego oczekujemy i jak wyobrażamy
> sobie rozwiązanie problemu. Nie było huzia na Józia, bo na nauczycielu nam
> zależało. Zresztą dyrekcja też nie zamierza rodzicom jeść z ręki. Jednak
> nasz rodzicielski wpływ jest istotny. I tu ewidentnie widać przewagę
> szkolnictwa niepublicznego nad publicznym.
>
I gratuluję szkoły. Dobry zespół i oby takich jak najwięcej. Są i inne
niestety.
BTW, kto to prowadzi: stowarzyszenie, kościół, osoba prywatna? (tak z
ciekawości, nie dla dyskusji)
--
EwaSzy
Shhhh, to jest usenet, tu się kopie po dupach, a nie humor poprawia.
(c) Jakub "Cubituss" Kowalski
|