Data: 2008-05-04 23:42:12
Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: i...@g...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
On 5 Maj, 00:11, Fragile <e...@i...pl> wrote:
> On 4 Maj, 21:53, medea <e...@p...fm> wrote:> [...]
> > Prawdziwa 'miłość bliźniego' moim zdaniem
> > polega w dużej mierze
>
> A nawet powiedzialabym, ze polega przede wszystkim:
>
> > na akceptacji jego odmienności, jego sposobu na
> > życie bez względu na to, czy jest nam to po drodze czy nie.
>
> Swieta racja.
> W innym przypadku mozna niepostrzezenie stac sie czlowiekiem pelnym
> pychy...
>
> --
> Pozdrawiam,
> Fragile
Dobrze, że napisałaś "niepostrzeżenie" - bo to słowo nie odnosi się
do mnie. Zresztą "można" - też, więc tym mniej cała reszta zdania.
Ale Medea powinna być zadowolona - oczywiście do momentu przeczytania
mojego niniejszego postu :-P
PS. Najbardziej (nooooo, może to za dużo powiedziane) interesuje mnie
akceptacja Medei w stosunku do odmienności typu homo czy pedo - ach,
to sa dopiero odmienności do zaakceptowania, gdzie tam mnie do nich.
Można się tu popisać miłością bliźniego, akceptując odmienność, która
(jak myślę) nie po drodze jest nawet tolerancyjnej Medei ;-P
Powtarzam, co kiedyś napisałam: należy WYBIERAĆ, co akceptowania jest
godne, kierując się zdrowymi zasadami. Nie można kochac wszystkich jak
leci i bez ograniczeń dawki, należy tę miłość dawkować wg poziomu
miłości własnej: czy akceptuje Medea siebie jaką jest, widząc własne
wady, ale przede wszystkim ciesząc się z zalet? Tak, Medea akceptuje!
To dlaczego Medea nie akceptuje zadowolonej z siebie Ikselki? Czyżby
tylko dlatego, że Ikselka lubi mówić o sobie dobrze (i w dodatku
prawdę)? Ach, wiem, Medea nie lubi mówić o sobie dobrze (i w dodatku
prawdy) i dlatego nie akceptuje tej cechy u bliźnich ;-PPP
|