Data: 2016-03-05 20:28:54
Temat: Re: Normy ważenia/pakowania w handlu detalicznym
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pan Pszemol napisał:
>> Jeśli kiedyś ta nieszczęsna świńska polędwica miała w przekroju dajmy
>> na to 4x7 cm, a teraz jest to okrągły wałek o fi 10 cm, to nie ma siły,
>> czymś trzeba było to napompować! Świnie pod polędwiczym względem takim
>> przeobrażeniom nie uległy -- to napisałem wprost, nie trzeba analizować
>> kontekstów.
>
> To w końcu ustalmy fakty: lubisz suchą polędwicę czy taką soczystą? :-)
W ogóle lubię średnio (kiedyś bardziej). Ale ona soczystością się nie
różni, w obu opisywanych przypadkach wilgotność bardzo podobna. Tyle
że ta współczesna jest czymś rozdęta do ponadnaturalnych rozmiarów.
W chwili gdy była jeszcze użytkowana przez świnię, miała zdecydowanie
mniejsze pole powierzchni przekroju poprzecznego.
>> Powyższe omówienie kontekstu odnosi się do czego innego. Do tego, że
>> w Usenecie zawsze trafi się ktoś, kogo wszyscy będą podejrzewać, że
>> jest głupcem, nawet gdyby milczał. Ale ten ktoś ciągle chce podejrzenia
>> razwiewać, więc odzywa się przy byle okazji -- a wtedy już nikt nie ma
>> wątpliwości. Tak więc oto mieliśmy okazję zapoznać się z opinią, że
>> za socjalizmu świnie tuczone były aż do rozmiaru XL, a teraz jeśli
>> osiągną M, to już sukces. I to ma tłumaczyć fakt, że polędwica i schab
>> w nich teraz trzy razy grubsze niż kiedyś.
>
> Sorki, nie analizuje szczegółowo co ta pani pisze ani nie robię
> analizy porównawczej z tym co pisała kiedyś... mam inne hobby :-)
Nie trzeba analizować, a już zwłaszcza porównawczo -- materiał to tak
jednorodny, jak za przeproszeniem świńska dupa w puszce, poddana wszelkim
dostępnym technologiom ujednolicania tkanek mięśniowych. Dość czasem
rzucić okiem, by podobne bredzenie wyłowić. Starcza wrażeń na jakiś czas,
nie że od razu hobby.
>> Jednak nie jest to "mięso oddzielone od kości". To jest to, co już po
>> oddzielenia mięsa od kości da się jeszcze od niej oddzielić.
>
> Oj, inzynierem nie jesteś, oj nie... :-) Widać duszę humanisty w powyższym.
Dziadunio mój miał przede wojną skromny zakładzik przerabiający mięso
na wędliny. Zresztą niedaleko Krakowa. Nie odziedziczyłem zamiłowań.
Podejrzewam, że on tym MOMem też by nie był zachwycony.
>> Mięsa nie przypomina wyglądem ani trochę.
>
> Hm... duża to rożnica? Wszak nie o wyglądzie a o smaku rozważamy.
Dla mnie spora. Jedzenie zwierząt samo w sobie budzi dzisiaj jeśli
nie opór, to przynajmniej refleksję. jeśli by to mało polegać na
wcześniejszym rozgnieceniu zwierza na miazgę, wydobycie z tej martwej
brei wszystkiego co może dać jakis pożytek na odcinku żywienia człowieka,
to ja wolę w ogóle nie jeść. Zresztą i tak nie muszę, mięso jem rzadko,
staram się przy tym, by było po prostu dobre.
>> Oddzielenie qrzego biustu i sprzedanie go osobno -- też dobrze, choćby
>> z tego względu, że mając taki surowiec, trudno zrobić z nim coś źle.
>> Przeważnie da się wykonać z tego danie szybkie i dobre. Gdy się to robi
>> przemysłowo, to zostają całe hałdy surowych skór, kości, ścięgien itp.
>> W domowych warunkach ktoś by może wrzucił to do gara i ugotował rosół.
>> Ale we fabryce ani tak dużego gara nie mają, ani tylu chętnych na rosół.
>> Więc wymyślono te przebiegłe metody na wykorzystanie odpadów.
>
> No ale nie ma się co zachłystywać tym brzydkim słowem "odpady".
> Jak sam zauważyłeś, z tych odpadów rutynowo się robi w domu rosół.
> Spóbowałbyś babci swojej zapytać "czy ten rosół z odpadów, babciu?" :-))
To dopiero w masie robi się odpadem. A może dopiero wtedy zaczyna robić
wrażenie?
> Ludzie mają dużo nieuzasadnionych i nieracjonalnych przesądów, Jarku.
Ja nie jestem wolny od "nieuzasadnionych i nieracjonalnych przesądów".
Nie uważam, że wszyscy powinni. Niech niektórzy będą, wystarczy.
> Dlatego lepiej aby do masarni nie wchodzili i nie wiedzieli jak się te
> ich kiełbasy robi... Szczegóły moga ich niepotrzebnie apetytu pozbawić.
Już Otto von Bismarck to zauważył. Ale może lepiej gdy wejdą i popatrzą?
--
Jarek
|