Data: 2005-06-15 12:40:12
Temat: Re: Odpowiedzialność rodziców za szkody
Od: "Asiunia" <a...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Vax" <v...@t...pl.bez.tego.tu> napisał w wiadomości
news:d8ovb4$2hhe$1@news2.ipartners.pl...
> "Ojesu, ojesu, potknal sie na krawezniku i nabil sobie guza.
> Auauauauaua, olaboga, ale ja zla matka jestem.
> A przeciez gdyby mial kask i ochraniacze....
> A moze, gdybym go przeniosla przez ten kraweznik?
> Po co ja w ogole zabralam go ze soba na te zakupy.
> Moj system bezpieczenstwa jest do bani.
> Straszne, naprawde straszne mam wobec siebie pretensje."
Nie miales nigdy wyrzutow sumienia, ze dziecko zrobilo sobie krzywde dzieki
Twojej nieuwadze? I nie mam tu na mysli tych bzdetow o jakich piszesz typu
guz, siniak czy skaleczenie. Bo ja mam wyrzuty, ze cora w wieku 3 lat
meczyla sie w gipsowym gorsecie przez ponad m-c (zlamany obojczyk), a syn ma
pieeekne blizny po nadzianiu sie na szklo i nieiwle brakowalo, a moglby
stracic oko. Jeszcze raz powtorze, to o czym piszesz i na czym sie skupiasz
to pikusiowate kontuzje. Zapewniam Cie, ze dzieci pod kloszem nie trzymam,
histeryczka nie jestem.
> A ja z racji tego, ze siedzenie caly dzien na dywanie w otoczeniu tylko
> pluszakow,
> jedzenie papek plastikowymi lyzeczkami (sztucce bywaja grozne, zas
kawalkiem
> jablka mozna sie zadlawic), odbieranie dzieciom sznurowek, szelek
(niektore
> maja metalowe koncowki) klockow i innych potencjalnie groznych
przedmiotow,
> to nie jest przedszkole czy szkolna swietlica, ale zaklad dla oblakanych.
> Obarczanie wina wychowawcy, za to, ze jedno dziecko znienacka pacnelo
> drugiemu
> szpinakiem w oko (lub na droga bluzeczke) i wyciaganie calego aparatu
> prawnego z tym calym belkotem towarzyszacym temu watkowi, nasuwa wnioski,
> ze tak wlasnie byloby dla wychowawcy najlepiej.
Cos nie za bardzo ci wychodzi to ironizowanie.
> No i do jakich wnioskow dochodzisz?
> Ze w szkole jest zbyt wiele nadpobudliwych lobozow?
> Ze uwzieto sie na Twoje dziecko?
> Ze w szkole nauczycielom wszystko wisi?
Do roznych wnioskow dochodze, o ktorych wyzej. Jeszcze jeden mi sie nasuwa,
ze dyrekcja w koncu po ilus tam wypadkach zwiekszyla obsade dyzurujacych,
wprowadzila skuteczniejsze zasady 'izolowania' uczniow od siebie (chocby
wprowadzenie przerw w zupelnie innym czasie dla kl. 0-3 i wyzej), pozwolila
dzieciom przebywac podczas przerw w sali lekcyjnej (pod opieka). Bo guzy,
obszorowane kolana sa w szkolach na porzadku dziennym, ale zlamania, wylewy
krwi do brzucha, wybijanie stalych zebow, lamanie szczek, wstrzasnienia
mozgow do powszechnych urazow nie naleza, przynajmniej IMO.
> Mysle, ze sam gotow jestem stracic ja bardzo szybko.
A widzisz, kto wie, jak bys sie zachowal na moim miejscu... jadac z wlasnym
dzieckiem w Rce na sygnale, trzymajac mu glowe nad miska do ktorej wymiotuje
krwia, majac dla dzieciaka wykupione zimowisko, ktore w tym czasie szlag
trafia.
> Niemniej w calym swym subiektywizmie, staram sie spojrzec na sprawe
> z mozliwie szerokiej perspektywy. Nie zaczynam od "szukania winnych",
> raczej od znalezienia przyczyny. A to nie zawsze to samo.
Rotfl :-)) Patrz perspektywicznie, az dojdziesz do wnioskow, ze najwieksza
przyczyna tego wszystkiego bylo splodzenie dziecka?
A.
|