Data: 2008-09-22 17:51:27
Temat: Re: Szkoły nie chcą rad rodziców [długie]
Od: waruga <w...@g...plll>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Mon, 22 Sep 2008 18:03:17 +0200, 666 napisał(a):
> "Róbmy swoje" jak spiewał Wojciech Młynarski :-)
>
> Np. posyłając dziecko do dobrej szkoły, po rozmowie z dyrektorem.
Naprawdę tylko rozmowa z dyrektorem wystarczy??
Na poziomie jednego rocznika w różnych klasach uczą różni nauczyciele np.
dwóch różnych matematyków. Masz pecha trafić do dobrego, ale i tak gorszego
od tego drugiego i rozmowa z dyrektorem przeprowadzona wcześniej była....
na nic. Teraz wychowawca, trafia się taki co to chętnie weźmie plecak i
pojedzie z bandą w góry, jeden rodzic zachwycony, a inny narzeka- no znowu
gdzieś jadą, ile to kasy itd. W klasie równoległej wychowawca nie jeździ
nigdzie, i znowu jeden rodzic, uuuuuuuuuuu żadnej wycieczki, a drugi,
dobrze, niech się uczą, a nie jeżdżą.
Jak chcesz robić swoje. To najpierw zadbaj o to, by dziecko trafiło do
dobrego nauczycielka w I-III, potem to wybór już masz niewielki. Jednak
jeśli okażesz, zaintersowanie i chęć w angażowanie się w życie klasy to,to
"róbmy swoje wystarczy". Najpierw twoje dziecko, więc angażowanie się w
jego klasę, a reszta przyjdzie sama, bo jak się wciągniesz w klasę, to
potem już odruchowo i w życie szkoły.
Nie neguję absolutnie roli dyrektora, bo jak mówią pańskie oko konia tuczy
i ja na razie moją nową dyrekcję bardzo sobie za to chwalę, że ją widać na
terenie szkoły, że słucha każdej strony i widzi co się dzieje czyli dyżury,
punktualność itd. I na pewno w większości spraw taki dyrektor postawi
szkołę do tzw. pionu. Ale co do wyboru szkoły to rozmowy z dyrektorem nie
stawiałabym na pierwszym miejscu.
--
waruga
|