Data: 2008-09-22 18:04:54
Temat: Re: Szkoły nie chcą rad rodziców [długie]
Od: waruga <w...@g...plll>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Mon, 22 Sep 2008 18:38:46 +0200, Iwon(K)a napisał(a):
> no ja mialam wyjscie jedyne, wypisac dziecko ze szkoly. I tak sie stalo.
> Koniec z "polska szkola' i polskim bagnem.
Ja przez rok toczyłam boje z przedszkolem, o wychodzenie na dwór, o
spacery, wyjścia na przedstawienia (powiedzmy, że profesjonalne do teatru,
a nie chałtury w sali zajęć). Ożywienie dziecka, któremu należało tylko
odlać talerz zupy przed jej zabieleniem. Próbowano mnie zbyć, że się nie
da, a ja jako rodzic się nie znam, bo np. pierwsze ubrane zimą dziecko się
zgrzeje zanim ostatnie się ubierze i dlatego nie wychodzą. Argument "rodzic
się nie zna" upadł w chwili gdy okazało się, że rodzic pracował w
przedszkolu trzy lata (i to w czasach wyżu gdzie się w dzienniku doklejało
kartkę żeby dopisać dzieci, a grupa liczyła ponad 30 osób), miał kontakt z
przedszkolakami niepełnosprawnymi, bo taką formę miała między innymi jego
placówka i ma pomysły na to, że się da wyjść zimą na dwór itd. Jednak mimo
to zmian żadnych nie zanotowano, oprócz jednej, dziecko przyszło i
powiedziało "pani mówi na mnie.....". I to był ostatni dzień dziecka w tym
przedszkolu (no dobrze i tak by był ostatni, bo akurat były wakacje). Po
wakacjach posłałam do innego, kosztowało nas to sporo wyrzeczeń, bo zamiast
koło domu, to miałam przedszkole daleko od domu, daleko od pracy, musiałam
dziecko zrywać rano i żeby samej potem zdążyć do pracy. Ale tam się paniom
chciało, było koło teatralne, malowanie na dworze na sztalugach, były nawet
posiłki (podwieczorek) przy stolikach na zewnątrz, własny ogródek, w którym
dzieci hodowały warzywa, a kucharki je czasem siup do zupy, albo dzieci do
sałatki.
A stare przedszkole istnieje dale, te same panie pracują, nic się nie
zmieniło, ale też są rodzice, którym pewne rzeczy nie przeszkadzają. Ja już
wtedy usłyszałam argumenty rodziców, na dwór??, przecież jak idzie do
przedszkola i z powrotem to ma spacer, a na placu z innymi się ubrudzi.
Teatrzyk?? szkoda kasy, jak ktoś chce to niech idzie sobie sam z dzieckiem
po południu, to jest przedszkole i nie miejsce na fanaberie. Więc jednym
taki stan odpowiada, a ci inni próbują coś zrobić, ale ile można z
wiatrakami i w końcu szukają miejsca przyjaznego. A wierzcie mi sporo jest
takich placówek chociaż nie zawsze to widać, bo najbardziej chwytliwym
tematem dla mediów są afery, a nie miejsce gdzie dobrze się dzieje, bo co
pisać o sielance??
--
waruga
|