Data: 2014-10-03 00:55:27
Temat: Re: Wakacyjne miłości
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pan Dariusz K Ładziak napisał:
>>> Wojny. Temat niemały, ale nie na tutaj.
>>> Każdy ma swoje racje, żaden nie ma racji. Kiedyś rozmawiałam o tym
>>> w Kaukazie z Osetyńcem, Abchazem i Gruzinem, mężem Rosjanki. Nie ma
>>> łatwych rozwiązań, ani prostych recept, przynajmniej ja nie wiem,
>>> jak to "powinno" być z tymi granicami. Każdy widzi inaczej, zależy,
>>> z której strony granicy spogląda.
>>
>> Ech, posadzić by tak kiedyś wszystkich przy dobrze zastawionym
>> stole. Gdyby miało to przynieść jakiś skutek, to ja jestem gotów
>> nawet ziemniaki skrobać. A na koniec pozmywać.
>
> Zbrodniarz! Ziemniaki skrobać? Ziemniaki to się obmywa z piachu,
> ewentualnie (to dla cieniasów) oczkuje - i gotuje w łupinie, bez
> solenia. Obieranie i solenie można zrobić dopiero po ugotowaniu -
> wcześniej te czynności zabijają smak!
Też można. I często tak właśnie robię. Ale Tradycja każe, by pisać
książki w rodzaju "Sto potraw z ziemniaka" -- nie można więc za
każdym razem i w każdych okolicznościach tak samo. Opisana metoda
ma choćby taką wadę, że zakłada samoobsługę. Gdyby ktoś chciał tak
oskubać ugotowane ziemnaki dla dwudziestu osób, to mu one w tym czasie
wystygną. Młode ziemniaki niektórych odmian, to ja nawet zjadam ze skórką.
Inne przed ugotowaniem dobrze jest przelecieć ostrą ścierką (lub takąż
rękawiczką) żeby postradały większość umundurowania -- po ugotowaniu
wcale nie jest to u tych typów takie proste.
To wszystko dobre, gdy się chce przyrządzić danie "po chłopsku", wtedy
tak pasuje. Do dań "po pańsku" ziemniaki są obierane, a gdy młode, to
właśnie dokładnie skrobane do białości.
W tym roku przy jakiejś okazji wpadłem na sto pierwszy sposób gotowania
ziemniaków. Takie młodociane, z gatunku tych do skrobania czy szorowania
ścierką, potraktowałem przez kilka minut gorącą parą w garnku. Po tej
operacji nic im się jeszcze w środku nie zmieniło, ale skóra złaziła
od pociągnięcia ręką, nawet ostra rękawiczka nie była konieczna. Nie
parzyły, bo zaraz po zdjęciu z ognia gorącość skóry zrównoważył wewnętrzny
chłód ziemniaczany. Bardzo szybko dały się doprowadzić do białości
-- i nie trzeba było z nimi tak ostrożnie jak z gotowanymi, bo wciąż
twarde były. A potem już normalnie ugotować do miękkości (też bardziej
w parze niż w wodzie).
Jarek
--
Kochałak się w takim chłopcu
Tońcył po góralsku
Jak sie kochać mom w nim dalej
Kie tońcy po pańsku
|