Data: 2009-07-17 07:07:01
Temat: Re: bób suszony - jak suszyć?
Od: "Qrczak" <q...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W Usenecie medea <e...@p...fm> tak oto plecie:
>
> Qrczak pisze:
>
>> Truskawki - te najładniejsze - w całości, najpierw na tacce, potem
>> przesypuję do torebek.
>
> Rozumiem, że przepłukujesz najpierw. Nie są potem posklejane lodem? Może
> dobrze osuszasz? Qrcze pióro, dużo roboty z tym mrożeniem. ;)
Po przepłukaniu zostawiam rozłożone do przeschnięcia. Jakoś nie pilnuję, nie
sprawdzam, by były suche na wiór, jak już mrożę. Odrobina lodowych
kryształków na truskawkach krzywdy im nie czyni, po rozmrożeniu wyglądają
prawie jak nowe.
>> Z warzyw to tylko porcje zieleniny włoszczyznowej sobie robię, takie na
>> raz do gara: por, całe "gałązki" liści selera i pietruszki. Plus dużo
>> posiekanego koperku, natki pieruszki, lubczyku, bazylii i mięty (w
>> pojemnikach).
>
> A do czego używasz tej zieleniny? Muszę coś zmienić z swojej kuchni.
Zielone chaberdzie i lubczyk do rosołu. Pozostałe wymienione - do
ziemniaków, sałatek, zup. Mięta do wody mineralnej i soku jabłkowego.
Poza tym, co chyba najistotniejsze - jestem wymienionymi obdarowywana w
ilościach prawie hurtowych, więc nie mogąc przejeść tego na bieżąco -
zmuszona jestem upychać w zamrażalniku na tak zwane gorsze czasy.
>> Ostatnio mroziła szpinak (całe liście)
>
> O nie, ze szpinakiem to nie chciałoby mi się bawić. Wolę kupować gotowy
> mrożony. A od kiedy pojawił się hortex w brykietach, to już w ogóle.
Znaczy liście zwinięte w brykiet? Jakoś nie spotkałam u siebie. Natomiast ta
typowa dla szpinaku mrożonego ciapa razi moje odczucia estetyczne.
A zabawy z tym szpinakiem nie miałam żadnej. Po prostu liście (nawet ich nie
myłam, bo z uprawy bardzo ekologicznej pochodziły) wepchnęłam dość ciasno do
torebki, po czym zamknęłam za nimi drzwi zamrażalnika. Jak ostatnio
zaglądałam tam, leżały cierpliwie w niezmienionej formie.
>> Kalafior i brokuły IMO jadalne tylko wtedy, jak gotowane były z postaci
>> "świeżej".
>
> No właśnie, ja mroziłam podgotowane. Nie rozciapywały się wprawdzie, ale
> smak miały przedziwny. To były moje pierwsze mrożonki, narobiłam się przy
> nich okrutnie, a efekt mnie dobił.
Smak - fakt, nie da się zachować tego oryginalnego, pochodzącego ze
"świeżonki".
Aha.. sobie przypomniałam, że jeszcze fasolkę szparagową zdarzało mi się
mrozić. Bez żadnego blanszowania czy innych cudów. Jadalna była.
>> Poza tym mam mały zamrażalnik.
>
> A ja mam dość spory, ale zapełnia się tylko w okolicach świąt. Nie jestem
> przyzwyczajona do domowych mrożonek, a to wygoda, jeśli się umie je
> zrobić.
Chciałabym mieć duży... Mogłabym gdzieś upychać wszystkie produkty natury,
którymi jestem obdarowywana... hihi
Qra
|