Data: 2015-02-23 12:37:30
Temat: Re: Bigos dla Iwanosa
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pani Basia napisała:
>>>> Vyprážaný syr, to kuchnia słowacka.
> (...)
>>> No tak, po słowacku to jest rzeczywiście żółty, pewnie smaczny, ale...
>
> Też bywa różnie, wszystko zależy od sera w serze.
Przez co syr dostaje dodatkowe punkty w kalsyfikacji kuchenno-narodowej.
To moja klasyfikacja, którą wielokrotnie tu stosowałem. Żeby coś należało
do kultury (tu: lokalnej) musi być zmienne, musi być żywe, musi zależeć od
twórcy (tu: kucharza). A ja jako tej kultury konsument muszę mieć pole do
wyrażenia swojej o tym opinii -- "tu żeście mieli dobry pomysł, żeby ten
ser z Nowej Zelandii usmażyć, ale sos mógłby być mniej słony".
To nie jest jedyne podejście, ani nawet powszechne. Certyfikaty unijne
na produkt regionalny na czym innym polegają. Tu musi być wszystko opisane,
że jest zgodne z wiekową tradycja i że się to już nigdy nie zmieni. Ja sam
wątpie w to, by gdzieś w jakimś regionie ludzie coś przez stulecia robili
zawsze tak samo. Lokalne pieczywo czy ciasteczka, to nie becherovka albo
coca-cola, żeby miały jedną recepturę.
Naszemu oscypkowi wpisano w metrykę, że ma być tylko z mleka owczego.
Ale tak, to było może za Tytusa Chałubińskiego, na najbiedniejszych
halach, w Pięcistawach dajmy na to, gdzie żadna krowa nie usiedzi. Na
tych bogatszych, zachodnich, krowy były od dawna, więc trochę mleka od
nich też do oscypków trafiało. Bacowie powiadają, że to z pożytkiem
dla sera, bo przez to nie jest tak sakramencko twardy. A wytrzymać do
przednówka też wytrzyma, jeśli kto z tymi krowami nie przesadził. Mamy
więc produkt regionalny, którego nie mamy. Gdyż z powodu zastrzeżenia
nazwy, robi się jak dawniej (ale nie bardzodawniej), leż nazwać to
trzeba inaczej. Ten czysto owczy stał się produktem muzealnym, a nie
regionalnym -- warzyć się tego nie opłaca, amatorów też niezbyt wielu.
I tak oto ser najbiedniejszego (niegdyś) ludu Rzplitej stał się zbyt
drogi, by w ogóle był.
> Pyszne są lokalne smażone sery greckie, jakby mniej tłuste, a może
> to zasługa anturażu? Trzeba będzie na nowo sprawdzić.
O ołomunieckim piszą, że ma najmniej tłuszczu w serze -- 1%.
>> A przy okazji -- w Kauflandzie można nabyć olomoucké tvarůžky, więc
>> gdyby gdzieś w towarzystwie organizowany był konkurs na największego
>> śmierdziela, to jest z czym wystąpić.
>
> Stawiam na limburger, bo czasem bywa w Lidlu, ołomuniecki też bywał,
> ale już dawno nie spotkałam, czego żałuję. Co śmieszniejsze, w CZechach
> rozglądałam się za nim i nie wypatrzyłam.
W 2006 roku Bart Knols i Ruurd de Jong z uniwersytetu w Wageningen
w Holandii otrzymali nagrodę Ig Nobla za eksperyment wykazujący,
że samice komarów roznoszących malarię są wabione przez zapach
sera limburskiego tak jak przez zapach ludzkich stóp.
Towarzystwo doborowe, ale i konkurencja znacząca, zwłaszcza, że przez
naukowe autorytety potwierdzona. Ołomuniecki mają koło mnie w tak
zwanej ciągłej sprzedaży, choć my mamy do Ołomuńca dalej. Limburgera
nie stwierdziłem, ale też się nie rozglądałem za nim. Gdy kto w nagłej
potrzebie, może sobie zamiast niego zrobić wywar z onucy. A potem
przekomarzać się do woli.
>>>> A tak przy okazji, jeden z najlepszych przybytków serwujących
>>>> kuchnię polską prowadzi Pani imienniczka wraz z rodziną.
>
> W Sasinie? Było się i potwierdza się opinię. Chyba, ze to inna
> Ewa i w innym miejscu.
Ta sama, w tym samym.
Jarek
--
Jak mnie zabiją, płakać nie musisz,
Smród zawsze po mnie zostanie.
Nic tak nie śmierdzi jak moje onuce
Od roku już nie zmieniane!
|