Data: 2011-09-12 12:03:11
Temat: Re: Co jeszcze...
Od: Paulinka <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka pisze:
> Dnia Mon, 12 Sep 2011 13:39:03 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>
>>>>> Ja "moich" nauczyłam jeść to, co JA lubię - po prostu innych rzeczy nie
>>>>> gotuję 3333-)
>>>> A ja czasem gotuję to, co ONI lubią, a ja niekoniecznie przepadam. Nie
>>>> jestem kuchenną terrorystką.
>>> Wiesz, w sumie to chodziło mi o to, że wszystko, co ja lubię, gotuję tak,
>>> że oni lubią, po prostu nawet im do głowy nie przyszło, że tego można nie
>>> lubić. To sztuka tak gotować - tak uważam 3-)
>> To znaczy, że masz mało wybredne towarzystwo
>
> He he, dobre sobie, "mało wybredne".
> BARDZO wybredne! Co wcale nie oznacza niejadków ani wydziwiaczy.
Nie trzeba być wydziwiaczem czy niejadkiem, żeby nie lubić czerniny,
flaków czy ozorków.
>> albo macie bardzo podobny
>> gust kulinarny.
>
> Teraz już tak. Gust kulinarny się Kształtuje. Jak każdy zresztą.
> Ale do tego trza być dobrym w tym, co się robi.
Zgadzam się, że gust kulinarny się kształtuje, niemniej pewnych potraw
się nie lubi i sposób w jaki są przyrządzone nie ma znaczenia.
Ja nie lubię tatara zarówno w wykonaniu mojej mamy, jak i w
restauracyjnym wydaniu. Po prostu nie smakuje mi surowe mięso.
Starszy brat nie je żółtego sera, ojciec zielonych ogórków, mama
królika, tż sosu pomidorowego do gołąbków.
Aaa ja nie znoszę białej czekolady i co poradzisz?
--
Paulinka
|