Data: 2011-09-12 12:20:26
Temat: Re: Co jeszcze...
Od: krys <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka wrote:
> Dnia Mon, 12 Sep 2011 07:52:36 +0200, krys napisał(a):
>
>> Ikselka wrote:
>>
>>> Dnia Sat, 10 Sep 2011 18:32:12 +0200, krys napisał(a):
>>>
>>>> Ikselka wrote:
>>>>
>>>>> Biologiczną, ale przede wszystkim LOgiczną :-)
>>>>
>>>> A marchewka, burak, ziemniak to w takim razie co?
>>>
>>> Korzonki i bulwy :-)
>>
>> To teraz idź poszukaj działu w sklepie pod szyldem "Korzonki, bulwy,
>> liście łodygi kwiatyi i owoce".
Znalazłaś?
>> Po pierwsze - nigdzie nie napisałam, że muszą. Po drugie - nikt Cie o
>> oceny, co komu wolno, a co nie, nie prosił, wiec daruj sobie.
>>
>>> Ja "moich" nauczyłam jeść to, co JA lubię - po prostu innych rzeczy nie
>>> gotuję 3333-)
>>
>> A ja czasem gotuję to, co ONI lubią, a ja niekoniecznie przepadam. Nie
>> jestem kuchenną terrorystką.
>
> Wiesz, w sumie to chodziło mi o to, że wszystko, co ja lubię, gotuję tak,
> że oni lubią, po prostu nawet im do głowy nie przyszło, że tego można nie
> lubić. To sztuka tak gotować - tak uważam 3-)
Sztuką to jest ugotować dobrze coś, czego się samemu nie lubi tak, zeby było
dobre dla tych, co to lubią :P
>
>>
>>> Co prawda z dziećmi łatwa sprawa, bo po prostu się jadło co się jadło,
>>> to i one. Z mężem parę akcji przyzwyczajeniowych przeprowadziłam, ale
>>> też bez żadnego kłopotu...
>>
>> Dziękuję, postoję. Zasady ze szkolnej i wojskowej stołówki
>> przerabialismy, a
>> w domu nikt nic jeść nie musi.
>
> Nigdzie nie sugerowałam żadnego szkolnego/wojskowego przymusu (są znacznie
> milsze sposoby na przeprowadzenie akcji przyzwyczajeniowej...),
Nie widzę powodu, żeby cokolwiek komuś udowadniać i przyzwyczajać. Jest,
można spróbować, samemu się przekonać.
> natomiast
> akurat w naszym domu jest tradycja, że się jednak w domu COŚ je 3-)
A u nas zupełnie odwrotnie. Gotuję i wywalam do śmietnika.
J.
>
>
|