Data: 2015-04-14 09:36:02
Temat: Re: Co z tym jajem?
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
krys pisze:
>>>> Ja jaja? A w życiu!
>>>> Moja specjalność to bimber i ogórki!
>>>
>>> No to na zdrowie!
>>
>> Istnieje opinia, że bimber osobliwie nadaje się do fabrykacji
>> ajerkoniaku. Niedostatki smakowe destylatu doskonale maskowane
>> są przez kurzy nabiał. Tak więc widać tu możliwość osiągnięcia
>> kompromisu.
>
> Jakie niedostatki? Destylat jest lepszy niż monopolówka, w dodatku
> nie powoduje kaca, bo pozbawiony jest dodatku akcyzy ;-).
> A te frakcje z nienajwyższej półki dobre są do podrabiania Bayleysa,
> w końcu łiskacz też śmierdzi.
Niedostatki, znaczy to, co różni bimber od ideału stawianego za
wzorzec przez miłośników wódki jako takiej. Czyli od spiritusu.
Bo tak to dzisiaj wygląda, przynajmniej w reklamach, że najpierw
zacier destyluje się siedem, dwanaście czy inną magiczną liczbę razy,
rektyfikuje w wymyślnych kolumnach, a na koniec rozcieńcza do żądanej
mocy wodą źródlaną. Albo dajmy na to jajami, jeśli o likier chodzi.
Nie jestem wielkim miłośnikiem czystej wódki. Jedyne dobre, co w niej
docenić mogę, to niska kacogenoość. Pochodna tej rektyfikacji. Nijak
nie jestem w stanie uwierzyć w mity o mniejszym kacu po księżycówce.
Może to pozostałość po PRL, kiedy nie wiadomo co było w butelce.
Druga pozostałość jest w nazewnictwie. "Wódka monopolowa" -- nie ma
już monopolu spiritusowego, jest akcyza płacona przy sprzedaży wyrobów
różnych producentów. A jak nie ma monopolu, to i z wyrobami marnej
jakości nikt długo nie utrzyma się na rynku.
Nierektyfikowane "śmierdzące" napitki, to inna sprawa. Stara zbożowa
whisky czy młoda owocowa rakija, to jednak co innego niż jakiś bimber
na bazie cukru z cukrowni. Podobnie jest z "winem" domowym. Ludzie
nastawią zacier grunwaldzki z dodatkiem soku owocowego, sklarują
to nieco zamiast destylować. A potem się delektują tym swoim winem
buraczanym. Kiedyś to było usprawiedliwiane brakami na rynku, a także
cenami. Ale po co dzisiaj pić kompot z zacierem, skoro za dychę (czasem
z hakiem) można kupić butelkę porządnego wina? Po co destylować mało
szlachetne cukrowe zaciery, skoro nie rujnując własnego budżetu łatwo
zapić się w trupa wódką kupioną w sklepie?
Jarek
--
Ludzie wykombinują różne świństwa i piją je jak wodę. Taka jałowcówka nie
ma smaku ani barwy i pali gardło. Wódka to trucizna. Powinna być prawdziwa
i oryginalna, a nie taka, jaką wyrabiają Żydzi po fabryczkach, na zimno.
Tak samo jest z arakiem. Dobry arak to prawdziwy rarytas.
|