Data: 2015-04-14 13:19:09
Temat: Re: Co z tym jajem?
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Wiesiaczek pisze:
>> Podobnie jest z "winem" domowym. Ludzie nastawią zacier grunwaldzki
>> z dodatkiem soku owocowego, sklarują to nieco zamiast destylować.
>> A potem się delektują tym swoim winem buraczanym. Kiedyś to było
>> usprawiedliwiane brakami na rynku, a także cenami. Ale po co dzisiaj
>> pić kompot z zacierem, skoro za dychę (czasem z hakiem) można kupić
>> butelkę porządnego wina? Po co destylować mało szlachetne cukrowe
>> zaciery, skoro nie rujnując własnego budżetu łatwo zapić się w trupa
>> wódką kupioną w sklepie?
>
> Nie piłeś wina z róży, które nastawiam od dwóch lat.
> Zarówno klarowny kolor jak i smak nie do pobicia!
> O zaletach zdrowotnych nie wspomnę :)
Że tego akurat nie piłem, to dość oczywisty fakt. Wino z róży znam,
choć ostatnio miałem do czynienia pewnie ze trzydzieści lat temu.
Podobnie jest z tarniną (Prunus spinosa) -- jeśli rok był udany, stoki
nasypu kolejowego dobrze nasłonecznione, tarki miały jak dojrzeć, przez
mróz zostały przemrożone, następnie ususzone i w gąsior nastawione,
to coś z tego może być. Jest kilka swoistych roślinek, które po
przefermentowaniu mogą dać ciekawe efekty. Do nich należy tarnina,
różne gatunki róży też. Da się z tego zrobić ciężki słodki i aromatyczny
trunek, najlepiej jeśli wzmocniony destylatem, jak jakies porto. Ale to
wyjątki. Ja pisałem o zwyczaju fabrykacji wina stołowego z tego, co się
akurat ulęgło w przydomowym sadzie czy ogrodzie. Ten zwyczaj jeszcze tu
i tam się tli. Alkohol w takich wynalazkach pochodzi niemal wyłącznie
z buraczanego cukru, a te porzeczki czy inne maliny podbarwiają nieco
zacier, a w smaku dają wyraźna nutę kompotu z odcieniem głębokiej
nostalgii za czasem minionym.
Jarek
--
Alpagi łyk
I dyskusje po świt
Niecierpliwy w nas ciskał się duch
|