Data: 2012-06-15 11:25:13
Temat: Re: Jak się nazywa...
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2012-06-15 13:19, Ikselka pisze:
> Dnia Fri, 15 Jun 2012 13:17:57 +0200, Ikselka napisał(a):
>
>> Dnia Fri, 15 Jun 2012 13:16:38 +0200, medea napisał(a):
>>
>>> W dniu 2012-06-15 13:12, Ikselka pisze:
>>>> Głównie pektyny. I kwas cytrynowy. Używam żelfiksu Oetkera (nie innych tego
>>>> typu produktów innych firm, bo są strasznie kwaśne, a żelfix nie) od lat.
>>>> Do niskosłodzonych dżemów. No i teraz właśnie zrobię tę frużelinę.
>>>>
>>>>
>>> Może i ja sobie zrobię. Z truskawek. Są takie piękne teraz, że mam je
>>> ochotę zatrzymać jak najdłużej.
>> Warto. Do frużeliny warto je pokroić nieco, np na ćwiartki, żeby dobrze do
>> środka przeszły pektyną i cukrem i się toto nie psuło.
> ...no i po truskawkach maliny, porzeczki, morele... Jak pisałam.
> Malinowa frużelina np na/pod sernik albo tiramisu, albo czekoladowe
> brownie... :-)
Na maliny jeszcze trochę za wcześnie. Pierwsze już są, ale za drogie,
żeby kupować na przetwory.
W przyszłym tygodniu zabiorę się za truskawki, będę miała trochę więcej
czasu.
Parę lat temu kupiłam takie piękne krajowe morele, że udało mi się z
nich zrobić taką właśnie frużelinę bez żadnego dodatku poza cukrem.
Bardzo krótko je gotowałam (bez dodatku wody oczywiście), nawet nie
zdążyły ściemnieć i zachowały ładny żółty kolor. Nigdy później nie udało
mi się tego powtórzyć. Albo to kwestia owoców, albo długości gotowania.
Ewa
|