Data: 2014-11-09 19:37:24
Temat: Re: Ratunku, wegańska uczta
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pani Basia napisała:
>> Na sposób gruziński. Można go też nazwać chińskim albo koreańskim.
> No tak, pora gdzieś wyruszyć, by mieć nowe odniesienia.
I cóż mi tu rzec? Szerokiej drogi! A może nawet: stopy wody pod kilem!
>> Zastanawiam się teraz jak nazwać, może też geograficznie, organizację
>> odwrotną. Sekwencyjną. Kiedy to po zupie dadzą zraz, a potem grzybki.
>> Na osobne skinienie wjeżdżają na stół tace wypełnione przepiórkami.
>> A potem, po innym danym znaku, karaski.
>
> Liczę na Twoją inwencję także w tej dziedzinie.
> A na razie przypomnienie, jak to drzewiej bywało, a może i bywa wciąż,
> lecz niestety, nie u mnie.
> http://www.savoir-vivre.com.pl/?uroczyste-przyjecia-
wieczorne-%E2%80%93-material-z-1937-r.,472
Przypomniałem sobie, jak to kilka lat temu bawiłem na przyjęciu w domu
u pana ambasadora pewnego mocarstwa klonialnego. Może nieco podupadłego,
lecz wciąż jednak mocarstwa. Kupę luda państwo sprościć postanowiło.
Z racji tej kupy imprezę zorganizowano metodą bezzasiadaniową. A że
towarzystwo dobre było i z radosnym usposobieniem do życia, więc tak
sobie tam biesiadowaliśmy od wczesnego popołudnia aż do późnego wieczoru
(część oficjalna, będąca preteksten do tego wszystkiego, odbyła się
w trakcie i zajęła nie więcej niż kwadrans). Co w tym charakterystyczne
-- mimo atmosfery, którą ja bym określił jako luźna i swobodną, służba
z właściwą powagą, regularnością i kolejnością wnosiła nienagannie
srebrem błyszczące tace z przepiórkami, kwiczołami, karaskami, czy co
to tam było.
Jarek
--
Ciocia chciała kiedyś skonać na anewryzm
Bo dziadziowi nagle order wpadł w ordewry
I na pół go przegryzł podśpiewując:
"Everybody love somebody -- smaczne to!"
|