Data: 2014-09-28 16:52:57
Temat: Re: Wakacyjne miłości
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pani Basia napisała:
>> Pisząc "Kraina" miałem na myśli Krajinę -- ta, inaczej niż słoweńska
>> Kraina, nie jest zbyt bogata. A przede wszystkim po ostatnich wojnach
>> jeszcze do końca się nie pozbierała.
>
> A mnie jakoś od razu przyszła na myśl stosunkowo bogata Słowenia,
> prawie Austria, czy małe Włochy - i zdziwiło mnie trochę, że taki
> znawca Bałkanów wysyła ze Słowenii gastarbajterów do sąsiadów. Nie
> wzięłam pod uwagę Krajiny... Może dlatego, że bardzo mało ją znam.
Zapytałem kiedyś Dalmatyńca o Krajinę. Odpowiedział krótko: nie ma
Krajiny. On miał co innego na myśli, ale jak się tamtędy jedzie, to
widać, że nie ma tam teraz prawie nikogo. Ludzie gdzieś się rozpłynęli.
A niegdyś była to nie tyle "prawie Austria", co pełnoprawny kawałek
C.K. monarchii Habsburgów. I mieszkali tam pełnoprawni C.K. obywatele,
którzy gdy nieboszczka Austria wyzionęła ducha, stali się obywatelami
chorwackimi (już tylko królewskimi). Kim był na przykład Tesla (urodził
się na kraju Krajiny) -- o to się różni spierają. Po obywatelstwie,
to już wiemy. Ale że był synem księdza prawosławnego, to wedle innych
kryteriów należy go przypisać do Serbów. W jego domu rodzinnym jest
teraz muzeum największego wynalazcy chorwackiego. Ale żeby je urządzić,
to trzeba było wszystko odbudować. Bo w czasie ostatnich wojen jakiś
chorwacki wojak uznał za stosowne spalić kaplicę wraz z domem. Po co?
Na co?
>> Już od lat siedemdziesiątych była w Warszawie, na Wierzbowej przy
>> Teatrze Wielkim, restauracja koreańska. A że czasy były jakie były,
>> to i ona była północnokoreańska. Całkiem dobrze tam jeść dawali.
>> Te kulki też były dobre. Jako element kilkunastodaniowego posiłku.
>
> Znajomy internetowy mieszka w Korei, wprawdzie południowej i prowadzi
> z żoną ciekawy blog http://swiatodpodszewki.blogspot.com/, w którym
> sporo pisze o jedzeniu, jako, że sam dobrze gotuje. Podpytam o te
> kulki, jak tam robią.
Czekam na to, co opowie. Może się okazać, że one nie koreańskie,
tylko chińskie, tajskie czy jeszcze inne. Bo, chwalic Boga, kuchnie
się mieszają -- inaczej by nudno było.
W latach dziewięćdziesiątych współpracowałem trochę z Koreańczykami.
Południowymi -- bo czasy inne. Zaprosili mnie na swoje wewnętrzne
przyjęcie. Chińska restauracja. Ale nie taka, jak można sobie wyobrazić
albo zobaczyć na ulicy. Kamienica w centrum Warszawy, jakieś drugie
piętro. Drzwi niczym się nie wyróżniające. Za nimi mieszkanie -- duże,
jak to w zacynch kamienicach bywa. Wprowadzili nas do jednego pokoju.
W środku wszystko jak trzeba: ogromny okrągły stół z obrotową nadstawką
po środku. A potem azjatyckie szaleństwo dań wszelakich (tych kuleczek
akurat nie było).
>> Lepię od czasów niepamiętnych, bowiem wcześniej zdarzało się bywać
>> na Bałkanach.[...]
>
> No to ja robię podobnie, tyle, że kształt jest hamburgerów. Mięso bez
> niczego, poza przyprawami, przeważnie wołowe, jako, że wieprzowinę
> rzadko jadam, a drób jest zbyt suchy i niewyraźny (wiem, że zrozumiesz,
> więc nie rozwijam - chcę czuć smak mięsa, a nie przypraw) do takiego
> traktowania, na wierzch surowa cebula. Do tego dużo tzw. zieleniny.
Może lepiej porównać z pljeskavicą, wszak do niej nam teraz bliżej.
To już jest co innego. Zróbny mały eksperyment termodynamiczny. Wrzucamy
frytkę do gorącego oleju. A potem w ślad za nią plasterek ziemniaka.
Prawda, że inaczej smakuje? Przy smażeniu tych wszystkich plaszczatkich
dwuwymiarowych kotletów inne są efekty, niż z jednowymiarowymi ćevapi
i zerowymiarowymi kulkami. A pieczeń 3D, to jeszcze co innego.
W pljeskawicy znaleźć można często intruzję serową (tylko nie mylmy tego
z cheeseburgerem). Ten ser swoje robi. Ale i bez niego taki dwuwymiarowy
twór ma zwykle wewnętrzną miękkość i wilgotność, odczuwalną po przekrojeniu
i naciśnięciu. Suche i twarde podeszwy amatorów mają mało. Z tworami
o liczbie wymiarów N < 2 może być różnie. Może, choć nie musi (ale idea
mięciutkiego klopsika do mnie w ogóle nie przemawia).
Przyprawy w tak intensywnie potraktowanym termicznie mięsie, to kolejna
rzecz. Jest jak z suchymi wędlinami -- też nie rozmnażamy surowca, tylko
zagęszczamy. Wędliny również często są mocno przyprawiane. Na przykład
czerwoną papryką -- co od razu widać. Albo czym innym, wtedy nie widać,
ale w smaku czuć -- weźmy choćby bułgarski sudżuk. Mimo tego jednak smakują
one mięsem.
Jarek
--
Nema više sunca | Pokrila nas ratna tama
Nema više meseca | Pokrila nas tama joj.
Nema tebe, nema mene | A ja se pitam moja draga
Ničeg više, nema joj. | Šta če biti sa nama?
|