Data: 2005-07-29 13:55:57
Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Nixe" <n...@f...peel> wrote in message news:dcbgkv$1o57$1@news.mm.pl...
>> zabawy nie, ale celowe lekcewazenie innej osoby, tak.
>
> Ale niechęć do wspólnej zabawy z (nielubianą) osobą nie jest równoznaczna
> z lekceważeniem tej osoby.
a z czym taka niechec jest rownoznaczna?
> Co innego ostentacyjne olewanie, nieodzywanie się pomimo pytań,
> traktowanie jak powietrza, a co innego zachowanie poprawnych stosunków
> pomimo niechęci do danej osoby.
i czy te dzieci zachowuja poprawne stosunki? poprawne stosunki to wlasnie
dla nich
zabawa. jesli ktos stoi i patrzy sie kiedy te inne sie bawia, bo go do
zabawy nie
dopuscily, i traktuja ta osobe jak powietrze (bo sie nie bawia) to wlasnie
jest olewanie.
>
>> dla mnie nonsensem nie jest. grzecznie mozna komus bardzo dokuczyc.
>
> A gdzie w opisanej przeze mnie wyżej sytuacji widzisz_dokuczanie_?
> Przeczytaj też sobie post Basi. Czy one dokuczały tej dziewczynie? Czy ją
> gnębiły?
> Nie - po prostu nie miały ochoty na jej towarzystwo. To NIE jest mobbing,
> choćbyś nie wiem jak bardzo się upierała.
pozwolisz, ze zostane przy mojej wiedzy na ten temat, i moim zdaniu.
>
>>> I to nazywasz mobbingiem?? Niechęć do prywatnych rozmów w obecności
>>> osoby "spoza układu"?
>>> Gdyby ta nowa osoba wniosła skargę do sądu o mobbing w opisanej
>>> sytuacji, to zostałaby, delikatnie mówiąc, wyśmiana.
>
>> moze tak Ci sie tylko wydaje.
>
> Nie sądzę. Ktoś musiałby mieć naprawdę nierówno pod sufitem, by złożyć
> skargę typu "bo oni nie chcą ze mną rozmawiać o swoich prywatnych
> sprawach", a sędzia być równie pomylonym, by uznać to za mobbing. Ale może
> w USA jest inaczej.
na pewno skarga napisana jest bardziej sensownie.
>
>>> Jak wyżej. Co ma niechęć do rozmów z daną osobą do jej gnębienia?
>
>> gnebic mozna kogos swoja obojetnoscia.
>
> A Ty czułaś się gnębiona, gdy różne osoby z Twojego otoczenia nie
> okazywały Ci sympatii w takim stopniu, jak tego oczekiwałaś?Bo nie
> uwierzę, że lubiły Cię jednakowo_wszyscy_poznani dotąd ludzie.
i znow mieszasz. nie chodzi o stopien lubienia, ale o zauwazanie
mnie jako osoby. jesli nie widzisz tu roznicy to nie dogadamy sie :)
>
>>> Ale dziewczynka NIE jest w grupie. Ona tylko wychodzi na to samo
>>> podwórko i chce się do tej grupy dopiero dostać. Dzieci z kolei tego
>>> nie chcą i mają do tego pełne prawo. Dziewczynka może czuć się
>>> rozżalona, ale nie ma prawa mieć do tych dzieci pretensji.
>
>> a kto mowi o pretensji?
>
> Pretensji w sensie żalu, że tak postępują, choć dziewczynka chciałaby,
> żeby było inaczej.
i ta dziewczynka nie ma prawa do zalu?
> Przecież czuje taki żal - inaczej nie byłoby tego wątku.
i nie ma miec do niego prawa?
>
>>>> te dzieci na podworku jest jak praca,
>> dla mnie jest to jak najbardziej dobra analogia.
>
> Dla Ciebie być może, choć wykazałam Ci powyżej, że absurdem jest
> porównywać środowisko, gdzie ludzie są na siebie skazani siłą rzeczy
> (umowa o pracę, wspólne wykonywanie jakichś czynności) do miejsca, gdzie
> przebywa się z własnej woli i naprawdę nikt nie wymaga od nas, byśmy z
> pewnymi osobami musieli przebywać i kontaktować się.
masz racje, nie mieszajmy wiec mobbingu z bullying. to dwie rozne, choc
z pozoru podobne sprawy.
>
>> jak juz napisalam, dla mnie byl to tylko kolejny excuse, kiedy
>> skoczyl sie ten pierwszy.
>
> A jakie to ma właściwie znaczenie czy kolejny i ile było tych "excuse'ów"?
> Nie czują do niej sympatii, być może nie mają zaufania, nie pasuje im i
> tyle. Mają prawo odmówić przyjęcia do paczki.
ocho, krecimy sie w kolko. :) poniewaz chcac Ci odpisac musialabym napisac
wciaz
to samo, moze innymi slowami, wiec chyba nie ma to sensu.
Pozdrawiam
iwon(k)a
|