Data: 2008-05-14 11:16:54
Temat: Re: uwagi w szkole
Od: Lolalny Lemur <shure1@nospam_o2.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
krys pisze:
>>> Naprawdę? Oj Lemur, Lemur...
>> Jeśli mnie pytasz, czy nie przesadzam to naprawdę.
>
> Nie, pytam Cię skąd wiesz, jakie ja znam możliwości ;-)
Inaczej: zapytałaś mnie czy aby nie przesadzam, w końcu to dziecko ma
rodziców. Stąd mój wniosek, że nie znasz możliwości dziecka _naprawdę_
zapominalskiego - gdy stajesz na głowie a i tak zawsze coś zostanie
zapomniane.
>> A ja mam od siedmiu lat circa. Dzień w dzień. Podrzucanie to pryszcz,
>> gorzej jak praca nie zrobiona, albo zapomniawszy o sprawdzianie. I to
>> nie raz na dwa miesiące.
>
> Ale ja zapodałam kajecik do zapisywania.
Ooo, ja też. Nawet kilka. Bo jednego to ciagle zapominało się ze szkoły
zabrać. A wpisów i tak brakowało.
> Tudzież
> uprzedziłam o konsekwencjach w postaci złych ocen, które potem trzeba
> poprawić, jak się chce mieć dobrą ocenę na koniec.
Zakładasz, że będzie myślało przyszłościowo. U mnie nieskuteczne.
> Nie będę przecież
> niańczyć dziecka do osiemnastki.
Ja mam nadzieję też nie.
>>> No, ale jak nauczyciel określa, a dziecko nie przynosi ołówka, to co
>>> on może?
>> Hm? Nie rozumiem. Ja piszę o potrzebach w kontekście metod pracy z
>> dzieckiem. Poza szkołą ale we współpracy ze szkołą. I nie mam na myśli
>> wkładania ołówka dziecku do teczki ;)
>
> No, ta pani to chyba współpracować nie chce i ma inne cele, więc nie ma
> o czym dyskutować.
To trzeba panią do współpracy zmusić. Łaski nie robi.
>> Chodzi mi o to, że w takim wypadku JA poprosiłabym o rozmowę z
>> nauczycielką w obecności dyrektora (przełożony!) i pedagoga szkolnego
>> lub psychologa z poradni (ktoś mądry).
>
> Najpierw w przypadku "ataku bezpośredniego" to ja rozmawiam z
> nauczycielem. Jak sprawa nie daje się rozwiązać, na najniższym
> szczeblu, to tak, jak piszesz. Na sam koniec można "porozmawiać
> ręcznie" ( ale to tylko jeden egzemplarz kwalifikuje się do tej
> instancji).
No dokładnie. Ręcznie nie, ale można postraszyć. Mówiono mi, że
straszenie kuratorem jest nieskuteczne, bo kurator ma inne sprawy, ale z
doświadczenia wiem, że skutkuje. Miło podeprzeć się w takim wypadku
konkretnym kuratorem (z nazwiska) plus na przykład ZNP.
> Ja nie nawrzeszczam. Ja idę i zimno przedstawiam swoje racje.
O, ja też tak robię. Jak nie skutkuje to wrzeszczę.
> Słucham
> argumentów obrony,
Gorzej jak druga strona twierdzi, że Twoje dziecko (cytuję) "okazuje
pychę, bierze odwet na kolegach z klasy i nosi szalik na korytarzu" oraz
nie mówi dzień dobry kiedy pani przechodzi z tyłu. Trudno dyskutować z
takimi argumentami.
> przedstawiam propozycje rozwiązania i zostawiam
> rozmówcę w przekonaniu, że sprawa nie może pozostać nie rozwiązana. bo
> pójdę wyżej. Rzadko bywam w szkole dzięki temu ;-).
Ja też. Boją się mnie wzywać ;). Żartuję oczywiście. Chyba ;P
LL
--
http://pl.youtube.com/watch?v=hkqqMPPg2VI
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych dzwiekow
- niektore przypominaja odglosy wielorybow i policyjna
syrene, inne, jak u lemura wari, smiech szalenca.*
|