Data: 2017-11-14 00:05:18
Temat: Re: Gęsie cycki
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pani Ewa napisała:
>> Z oscypkiem jest inaczej. Oscypki produkowane są zgodnie z regulacjami
>> unijnymi, a rogale -- cechowymi. Unijne prawo w takich razach zawsze
>> określa miejsce powstania. W przypadku oscypka wymienione są powiaty,
>> w których można je wytwarzać. Jeśli ktoś chce wyrabiać tam oscypki,
>> wyrabia, o pozwolenie pytać nie musi.
>
> Nie mam pewności, czy to tak właśnie jest jak piszesz. Nawet na samych
> Krupówkach nie każdy oscypkopodobny zwie się oscypkiem. Zatem nie tylko
> miejsce powstawania, ale także skład się liczy.
To warunek tyleż konieczny, co oczywisty -- nie można goudy sprzedawać
jako oscypka. Z mleka owczego ma być, tak stanowi unijne prawo. Które
nie do końca zgodne jest z lokalną tradycją. Jeśl hala była bogatsza,
mogła wyżywić kilka krów, to ich mleko dodawano do owczego. I nie
mówiono, że to wyrób oscypkopodobny. No ale niechta już tak będzie,
że norma ISO 9001, czy inna, reguluje bacowskie warzenie sera. Hej.
>>> Głowy bym nie dała, ale chyba były opisane na pudełku jako oryginalne.
>>> Może jeszcze dzisiaj dostali świeże? Przy okazji zajrzę jeszcze.
>> Może dlatego ich brakło, bo cukiernicy wykupili by po dychu sprzedawać
>> certyfikowane rogale?
>
> Trochę się jednak różniły od tych z cukierni na mieście. Być może to tak
> jest, że certyfikat nie gwarantuje dokładnie tego samego smaku? Albo
> któreś były oszukane. Tak czy inaczej te z cukierni były lepsze. Może
> nie aż 2,5 raza lepsze, choć to trudno na odczucia zmysłowe
> przewartościować. A może nie tylko miejsce, ale i czas ma wpływ? Jedzone
> 11 listopada smakują lepiej? ;)
A może jest tak jak z oscypkami? Ludziom przeważnie te "prawdziwe",
owcze, w cale nie smakują bardziej od tych "oszukanych", mieszanych.
Wręcz przeciwnie. Ale kierują się przy zakupie owczym pędem, a nie
smakiem.
>> Znowu inaczej. Sernik wiedeński rozpowszechnił się po świecie w czasach,
>> kiedy "brand" nie był tak ważny jak smak. Ludzie piekli i jedli bo dobry,
>> a nie bo wiedeński.
>
> Na tort Sachera są certyfikaty. I nawet w Austrii nie każdy
> sacheropodobny może się nim poszczycić.
To z tortem Sachera tak, ale nie z pozostałymi, z sernikiem i napoleonką.
Czyli jest różnie -- a to powód do uciechy.
>> A napoleonka to już w ogóle nie wiadomo skąd by miała czerpać prawa
>> licencyjne. Zresztą "napoleonka" jest w Warszawie (rozumiem, że we
>> Wrocławiu również),
>
> We Wrocławiu różnie się mówi. Mam wrażenie, że od czasów słynnych
> wspomnień papieskich częściej spotyka się kremówki.
Ktoś kiedyś dowodził, że napoleonka i kremówka to *zupełnie* inne ciasta.
I jakieś bardzo śmieszne argumenty przy tym podawał.
Jarek
--
Chycili na hali bacoska zbójnicy
Będą go warzyli na kotle w żętycy
|