Data: 2005-12-11 13:34:53
Temat: Re: Szkolny problem z wychowawcą - krew mnie zalała :( dłuuuuugie
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Eulalka" <e...@l...net.pl> wrote in message
news:dnclf9$og0$1@theone.laczpol.net.pl...
> Przed wakacjami była pierwsza afera - dziewczyny się pokłóciły, bo klasa
> nie chciała zrobić zrzutki na kwiaty, by wręczały je na zakończenie roku
> bliźniaczki - chciały, by w tym roku zrobiła to delegacja klasowa, którą
> sami wybiorą. Wezwano mnie do szkoły. Znałam relację Martyny, wiedziałam,
> że jej wina polegała na tym, że stała i słuchała co mówią inni, nikogo nie
> wyzywała ani nie obrażała. Nie odzywała się, po prostu patrzyła stojąc z
> tyłu.
> Martyna nie wchodzi w konflikty, kiepska jest w pyskówkach i najczęściej
> po prostu sobie odpuszcza. Nie potrafi też napyskować nauczycielowi, czy
> też bronić swoich racji. Ze skarżeniem też ma kłopot nawet jak ma przyjść
> do mnie, by powiedzieć, że cos jest nie tak.
bo tak ja nauczylas.
> Byłam wtedy w szkole, uznałam, że być może Martyna nie powinna wtedy się
> tam znaleźć, przeprosiłam pro-forma mamę bliźniaczek, Martyna zaniosła jej
> kwiaty. Sama uznałam, że zrobiono z igły widły, ale nich będzie, że szkoła
> i wychowawca to autorytet.
tzn za co mialas przeprosic mame blizniaczek? nie rozumiem tego?
za to, ze sie dziecko nie odezwalo? a moze sie odezwalo, ale Ty
masz zle informacje?
>
> Potem doszło do kolejnej afery. Dzieciaki naskarżyły dyrektorowi na
> katechetę. Na religię Martyna nie chodzi, przyszła do szkoły już po.
> Podeszła do klasy, by zobaczyć co się dzieje i..... wychowawczyni
> stwierdziła potem, że "na religię nie chodzisz, ale skarzyć polazłaś" (o
> czym się dopiero dzis od dziecka dowiedziałam). Wysżło na to, że
> znalezienie się w nieodpowiednim czasie i nieodpowiednim miejscu nie jest
> w szkole dobre.
skad jej to przyszlo do glowy? widziala Martyne wtedy czy dzieci
zwalily na Martyne?
>
> A 2 dni temu za to pani przegięła IMO na całej linii.
> Na zajęciach SKS między bliźniaczkami i tą drugą dziewczyną doszło do
> kłótni. Martyna wraz z koleżanką "poszłyśmy do sali, jak się tylko zaczęły
> kłócić, żeby znów nie było na nas". Oczywiście mama bliźniaczek wraz z
> wychowawcą odstawiły kolejny sąd kapturowy. Na przesłuchaniu stawiły się
> dzieci wraz z wychowawcą, z-cą dyrektora szkoły i wychowawczynią innej
> klasy, z której dzieci brały udział w pyskówce.
> I co się wydarzyło?
> Ani Martynie ani jej koleżance ich własna wychowawczyni nie dala dojść do
> głosu mówiąc: "nie przerywaj mi, wiem co się stało, ucisz się, nie Ciebie
> pytałam". Bliźniaczki w końcu przyznały, że i Martyna i jej koleżanka nic
> im nie zrobiły, bo wyszły, więc zostały radośnie oskarżone przez
> wychowawcę, że "nie udzieliły bliźniaczkom pomocy". Jedyna osobą, która
> próbowała je bronić była ta "cudza" wychowawczyni.
z opisu jawi mi sie, ze Martyna jednak odzywa sie jednak nawet niepytana.
czyli nie jest takim spokojnym slabym w pyskowkach dzieckiem :)
imo kolejny raz dowod na to, ze pani nie umie oddzielic prywaty od
pracy. to jest glowny problem.
iwon(k)a
|